Mistrz ofiarował trofeum Jackowi Gaworskiemu
Wicemistrz olimpijski w rzucie dyskiem - przekazał trofeum za wygranie klasyfikacji generalnej Diamentowej Ligi Jackowi Gaworskiemu. Niepełnosprawny szermierz od 10 lat jest chory na stwardnienie rozsiane, kilka lat temu dowiedział się, że ma również nowotwór mnogi rdzenia.
- Budzę się i pierwsza podstawowa myśl - przeżyłem kolejny dzień, dlaczego miałbym nie przeżyć kolejnych? - mówił na naszej antenie kilkanaście miesięcy temu temu szermierz, który w 2004 roku usłyszał diagnozę, która zabrzmiała jak wyrok. - Świat zawalił mi się na głowę. Z człowieka aktywnego stałem się bezwładnie leżącym workiem, zdanym na innych i polski system lecznictwa. Nagle, mimo że zawsze otaczali mnie ludzie, oklaskiwała publiczność, zostałem sam, tylko z najbliższymi - opisuje sportowiec na swojej stronie.
Statuetka przekazana przez Małachowskiego została zlicytowana za 40 tysięcy - dzięki tym pieniądzom szermierz zbliża się do zebrania funduszy na ostatnią fazę leczenia raka. Jacek Gaworski, po tym jak otrzymał trofeum z rąk dyskobola, nie krył wzruszenia. - Znałem Piotrka od innej strony - daleko rzuca dyskiem na stadionach, a tu nagle wykonał najdłuższy rzut mojego życia, ofiarując mi takie trofeum. Byłem w szoku - mówi Gaworski:
Wrocławianin, mimo śmiertelnej choroby, nadal trenuje ukochaną szermierkę. Marzy, by za dwa lata wystartować na paraolimpiadzie w Rio de Janeiro. Niestety, każdego miesiąca potrzebuje 8 tysięcy złotych - bez specjalistycznych leków stwardnienie rozsiane będzie postępowało, uniemożliwiając w miarę normalne życie. Każdy może pomóc sportowcowi, przekazując darowiznę na jego konto. Wszystkie szczegóły znajdziecie TUTAJ.
- NFZ odmówił mu refundacji leczenia, więc każdego miesiąca wydaje krocie na leki ratujące życie. Teraz potrzebuje dodatkowo ćwierć miliona złotych na operację nowotworu, więc nie wahałem się nawet minuty. Chciałbym mieć tyle entuzjazmu co on – przyznaje Piotr Małachowski:
OTO FRAGMENT APELU JACKA GAWORSKIEGO
Całe moje sportowe życie opierało się na zasadach fair play, chęci reprezentowania ojczyzny tak by cały świat wiedział, że jest taki kraj jak Polska i są w nim świetni sportowcy. Byliśmy nagradzani dyplomami, pucharami, uściskiem dłoni prezesa, nie było mowy o pieniądzach. Wszystkim nam to w zupełności wystarczało, by dawać z siebie wszystko.
Wówczas nawet przez chwilę nie pomyślałem, że kiedyś brak pieniędzy zagrozi mojemu życiu. W 2004 roku z dnia na dzień straciłem mowę, wzrok, władzę w rękach, czucie od pasa w dół. Z człowieka aktywnego stałem się workiem bezwładnie leżącym na szpitalnym łóżku. Rozpoznanie – stwardnienie rozsiane. Nikt nie wytłumaczył mi co to jest za choroba, co kryje się za skrótem SM!
Za to dowiedziałem się, że o leczeniu nie ma mowy, bo jestem zbyt stary, a postać choroby jest agresywna i szkoda marnować leków. Musiałem radzić sobie sam.
Jako że w sercu zawsze jestem i pozostanę sportowcem, podjąłem rzuconą przez życie rękawicę. Stanąłem do walki. Walczę do dziś o każdy ruch. Walczę o wszystko, co dla zdrowego człowieka jest oczywiste.
Na pokrycie kosztów leczenia i rehabilitacji sprzedaliśmy wszystko, co miało wartość, ale to niestety nie wystarcza.
W czerwcu 2011 rozpocząłem terapię lekiem nowej generacji. Miesięczna dawka kosztuje 8200 zł. Niestety leczenie mnie na SM nie jest i nie będzie refundowane przez NFZ ze względu na postać choroby. źródło: jacekgaworski.pl
Posłuchajcie naszego archiwalnego reportażu sprzed roku autorstwa Martyny Czerwińskiej o szermierzu i jego codziennej walce:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.