Sprawiedliwości chcą szukać w Strasburgu (POSŁUCHAJ)
Już raz miało być umorzone, ale sąd nie zgodził się na to wskazując na liczne błędy.
Jest nowe postępowanie, ale brakuje opinii biegłych, którzy mogliby ocenić postępowanie lekarzy - powiedziała nam matka 6-letniego Kuby, Katarzyna Brońska:
Chłopiec tuż po porodzie był intubowany, wtedy doszło do uszkodzenia krtani i zagrożenia życia. Kuba nadal wymaga inhalacji, uczy się mówić. Skarga do Europejskiego Trybunału Spraw Człowieka ma trafić w październiku, dokumenty są właśnie kompletowane.
O sprawie mówiliśmy w Radiu Wrocław w ubiegłym roku, kiedy rodzina alarmowała, że śledztwo nie posuwa się do przodu. Według relacji pokrzywdzonych lekarze 6 razy próbowali zaintubować dziecko, w rezultacie doszło do zerwania strun głosowych i uszkodzenia krtani.
Matka chłopca, Katarzyna Brońska szukała odpowiedzi, kto jest odpowiedzialny za cierpienia jej syna:
6-letni Kuba dopiero w ubiegłym roku zaczął mówić, jego rehabilitacja potrwa jeszcze wiele lat.
Podobne skargi wpływają do działającej od ponad dwóch lat komisji ds orzekania o zdarzeniach medycznych. Działa ona przy wojewodzie dolnośląskim. Do stycznia br. w 17 przypadkach komisja uznała, że doszło do błędów medycznych, 40 wniosków odrzuciła jako bezzasadne, pozostałe sprawy są jeszcze rozpatrywane.
W ubiegłym roku głośno było o Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, który za śmierć pacjenta zaproponował odszkodowanie w wysokości 500 złotych. Komornik pobrał z konta szpitala 250 tysięcy złotych, ale sprawa trafiła do sądu, bo placówka nie poczuwa się do winy.
Jeden z członków komisji profesor Andrzej Gładysz mówił w styczniu Radiu Wrocław, że należy doprecyzować przepisy:
Liczba zgłoszeń do komisji rośnie, w pierwszym roku jej działania było 30 wniosków, w drugim prawie sto. W niektórych przypadkach doszło do porozumienia między wnioskującym i szpitalem, inne sprawy będą miały swój finał w sądzie.
Procesy przed polskimi sądami zwykle po kilka lat. Coraz częściej poszkodowanym udaje się jednak wywalczyć wysokie odszkodowanie, to zachęca do walki o pieniądze kolejnych pacjentów.
Droga przez mękę
Coraz więcej osób decyduje się na walkę ze szpitalem i lekarzami przed sądem. Ale batalia jest długa, kosztowna i wymaga końskiego zdrowia. 2,4 mln zł przyznał w 2010 roku poznański sąd rodzicom chłopca, który w wieku 4 lat miał wycinane migdałki. Podczas zabiegu doszło do niedotlenienia mózgu. Teraz chłopiec nie mówi, nie chodzi, nie może korzystać z dłoni. Jednak sąd apelacyjny obniżył odszkodowanie do 750 tys. zł. Jak uzasadniono, na tle innych było ono zbyt wysokie.
Walka o 5 mln zł
O tyle walczy Grażyna G.-J., na rzecz której sąd pierwszej instancji zasądził 1,5 miliona złotych odszkodowania (1 milion zadośćuczynienia plus odsetki). Pacjentce podczas operacji w szpitalu przy ul. Banacha w Warszawie m.in. wszczepiono bakterię Salmonelli do kręgosłupa. Kobieta ma teraz niedowład rąk i nóg oraz nieuleczalne problemy z trawieniem. Do tego przez 116 dni leżała w uwłaczających warunkach higienicznych. Szpital podważył wyrok, sprawą ma zająć się Sąd Apelacyjny. Kobieta procesuje się już ponad 8 lat.
Aleksander Daszewski, radca prawny w Biurze Rzecznika Ubezpieczonych jest zdania, że duży wpływ na wzrost zasądzanych kwot mają media, które informują o rekordowych odszkodowaniach. Wiadomości zza oceanu o gigantycznych kwotach pociągnęły za sobą "amerykanizację" roszczeń w naszym kraju.
12 mln szwedzkich koron (6 mln zł) w Gdańsku
W 2010 roku w tamtejszym Pomorskim Centrum Traumatologii Szwedka Christina Hedlund zapadła w śpiączkę po zabiegu powiększenia piersi. Kobieta znajduje się w stanie wegetatywnym. Proces w tej sprawie toczy się od ponad pół roku i potrwa jeszcze kilka lat. Tymczasem kontrola wojewody pomorskiego wykazała, że PCT nie miało uprawnień do przeprowadzania tego typu operacji plastycznych, a mimo to w latach 2008-2010 doszło tam aż do 78 nielegalnych zabiegów.
Złotówka za śmierć dziecka? Wystarczy!
Takie odszkodowanie zaproponował jeden ze szpitali, w którym dziecko zmarło przez błąd lekarski. Rodzice byli tak przybici śmiercią i tym, co zaoferowała placówka , że nie chcieli nagłaśniać swojego dramatu.
Wszystko w majestacie prawa!
Przepisy stworzone przez Ministerstwo Zdrowia określają jedynie maksymalne kwoty odszkodowań (100 tys. zł w przypadku uszczerbku na zdrowiu i 300 tys. zł, gdy pacjent umiera). Nie ma tam mowy o kwotach minimalnych, stąd kuriozalne propozycje szpitali wypłacenia 500, 1000 zł czy jednej złotówki. Chodzi o to, by odrzucać śmiesznie niskie propozycje szpitali i kierować sprawy do sądu. Po pierwsze, tego typu sprawy w Polsce ciągną się po kilka lat. Po drugie, kiedy sprawa toczy się przed sądem cywilnym, odszkodowanie zostanie wypłacone z obowiązkowej polisy OC. Wtedy zasądzone odszkodowanie płaci ubezpieczyciel, a nie szpital.
Od 7 do 23 tys. osób każdego roku z powodu błędów lekarskich umiera w Polsce - oszacował Instytut Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.