Po co legnickiej strefie biuro we...Wrocławiu?
I ta decyzja budzi duże kontrowersje. Sceptycy pytają "to może następna agenda powstanie w Warszawie, a kolejna w Brukseli?".
Pierwszy raz usłyszeliśmy informację od pracowników strefy, że oto nowy szef na początku swojego urzędowania zatrudnił kilka osób z Wrocławia i teraz - żeby ci pracownicy nie musieli dojeżdżać codziennie do pracy, nosi się z zamiarem utworzenia im oddziału w stolicy Dolnego Śląska. Trudno mi było w to uwierzyć, ale faktycznie - gdy okazało się, że razem z Rafałem Jurkowlańcem do strefy przyszła jego rzeczniczka prasowa z urzędu marszałkowskiego, to odwiedziłem siedzibę LSSE.
- Dzisiaj LSSE ma swoją centralę w Legnicy. Pracujemy nad biurem we Wrocławiu chcemy rozbudować nieco dział marketingu i promocji - uważamy, że komunikacja zewnętrzna z inwestorami i nowymi podmiotami, które mogliby wejść do strefy jest bardzo ważna - mówi Jurkowlaniec (na zdjęciu obok), dodając, że strefa powinna być obecna nie tylko we Wrocławiu, ale we wszystkich "kluczowych" miejscach.
A te kluczowe miejsca to przede wszystkim Polkowice - tam jest największa liczba zakładów i miejsc pracy. Jednak w Polkowicach na razie żadna agenda nie powstanie. A we Wrocławiu będzie. Informacją o utworzeniu jakiegokolwiek nowego oddziału Legnickiej Strefy wyraźnie zaskoczony jest Michał Huzarski, dolnośląski radny i przewodniczący komisji polityki społecznej w sejmiku, legniczanin - bo to, zdaje się, ma dość istotne znaczenie. - To nowy pomysł, nie był wcześniej uzgadniany. Miejmy nadzieję, że biuro nie powstaje po to, by nowy szef nie dojeżdżał do Legnicy. Nie po to strefa jest nazwana legnicką, by inwestować we Wrocławiu - mówi:
Sprawa jest o tyle dziwna, że jeszcze w maju nikt nie widział potrzeby wynajmowania pomieszczeń we Wrocławiu i tworzenia tam oddziału. Wręcz przeciwnie. Pamiętam, że wówczas spotkała się z dziennikarzami pani Ilona Antoniszyn - Klik, podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki, która wystawiła legnickiej strefie bardzo dobre noty. Dwa tygodnie później ówczesny prezes Adam Grabowiecki rozstał się z fotelem, a w jego miejsce powołanie otrzymał Rafał Jurkowlaniec. Dlaczego doszło do takiej wymiany? To trochę tajemnica Poliszynela, o której nikt oficjalnie nie chce mówić. No, może prawie nikt. Dotarliśmy do osoby, która jest ojcem chrzestnym Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Ryszard Maraszek w 1997 roku był wojewodą legnickim i to dzięki jego uporowi oraz zabiegom w radzie ministrów udało się uruchomić pierwszą strefę na Dolnym Śląsku. Ryszard Maraszek mówi wprost: dziś firmy traktowane są jak łupy wojenne. To w nich znajdują zatrudnienie ludzie związani z partią, która akurat w danej chwili ma większość. - To nie jest najlepszym rozwiązaniem. Strefą powinni kierować fachowcy, którzy ten teren znają, utożsamiają się z nim - uważa Maraszek:
fot. LSSE
Może nowi pracownicy strefy będą się utożsamiali z Legnicą? Tak zapewnia obecny prezes. On zresztą mówi, że nowe biuro we Wrocławiu ma służyć pomnażaniu dorobku gospodarczego Legnicy. Chodzi o to, by w razie spotkań z inwestorami, którzy wylądowali na wrocławskim lotnisku, ale nie chce im się przyjeżdżać do Legnicy, żeby można było w godnych warunkach usiąść - niekoniecznie w kawiarni - i porozmawiać. Nie ma zatem mowy o tym, że nowi pracownicy zostaną zwolnieni z obowiązku podpisywania listy obecności w Legnicy. Oddajmy jeszcze głos panu Rafałowi Jurkowlańcowi...
Takie argumenty nie przekonują Michała Huzarskiego, który już zapowiedział, że sprawą zainteresuje innych radnych i wystąpi z prośbą o wyjaśnienia do władz wojewódzkich. Radny uważa, że jeśli poważny biznesmen jest zainteresowany inwestowaniem w Złotoryi, Legnicy czy Polkowicach, to z pewnością chce zobaczyć teren, na którym mógłby wybudować swoją firmę. A nawet jeśli są to bardzo wstępne rozmowy, to miejsc do ich przeprowadzenia w stolicy województwa nie brakuje.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.