Są pierwsze opinie ws. odwołania Krzysztofa Mieszkowskiego
Do Urzędu Marszałkowskiego wpłynęły do tej pory dwie opinie dotyczące planów odwołania Krzysztofa Mieszkowskiego z funkcji dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu. Co ciekawe i związek zawodowy Solidarność z teatru i Stowarzyszenie Dyrektorów Samorządowych Instytucji Kultury akceptują decyzje władz województwa.
Z obu opinii wynika, że nie chodzi o ocenę artystycznej działalności dyrektora Teatru Polskiego. Solidarność zwraca uwagę na złą kondycję finansową placówki. Stowarzyszenie również podkreśla, że opinia dotyczy tylko i wyłącznie finansowych aspektów działania teatru. Nadal do urzędu nie wpłynęło pismo z Ministerstwa Kultury. Opinie nie są wiążące dla zarządu województwa - sprawa odwołania dyrektora Krzysztofa Mieszkowskiego budzi we Wrocławiu ogromne emocje. Sam szef teatru nie zgadza się z decyzją zarządu. Zapewnia, że dobrze prowadzi placówkę, która jednak jest niedofinansowana. teatr dostaje na działalność ponad 10 mln zł.
W czwartek (4 września) gośćmi Wieczoru z Kulturą Radia Wrocław byli: Krzysztof Mieszkowski i Piotr Rudzki (kierownik literacki TP). Odpowiadali na zarzuty urzędników i zapowiedzieli, że nie oddadzą pola bez walki. - Nie sposób prowadzić teatru z niedofinansowaniem. To tak jakby powiedzieć człowiekowi ze złamaną nogą, żeby biegał - mówili.
- Teatr jest niedofinansowany od lat, wszyscy o tym wiedzą, także urząd, który nic nie robi, by nas ochronić przed kłopotami finansowymi - twierdzili, nie zgadzając się z zarzutami zarządu województwa o niegospodarność. Opisywali też sytuację sprzed kilku miesięcy, gdy Krzysztof Mieszkowski miał stracić posadę. Piotr Rudzki: - Wiedzieli, jaki rodzaj teatru prowadzimy, wiedzieli również, że nie zwiększą budżetu. Postępowali, jak napisał Miłosz w "Zniewolonym Umyśle" o dialektyce - przewidź, że dom spłonie, a następnie rozlej benzynę koło pieca. Czyli - podpisz nowy kontrakt z Mieszkowskim, nie daj mu pieniędzy i go wyrzuć.
- Teraz wszystkie rachunki są popłacone, zarząd się spisał - w momencie, kiedy ogłosili zamiar odwołania mnie z funkcji, przysłali teatrowi 200 tys. i mogliśmy spłacić najpilniejsze długi - bardzo za to dziękuję. Teraz dług wynosi niecałe 600 tys. i od dawna utrzymuje się na tym samym poziomie - mówił Mieszkowski.
ZOBACZ TEŻ: Odwołają Mieszkowskiego?
A Piotr Rudzki precyzował: - To nie jest dług, to jest strukturalne niedofinansowanie i dokładnie w tym roku mija 20 lat, jak ono się zaczęło - po pożarze dużej sceny i aranżacji sceny na Świebodzkim. Co więcej, w 1995 roku dyrektor Jacek Weksler dostał pieniądze na podwyżki dla aktorów. Oni zrezygnowali z nich, żeby ocalić scenę na Świebodzkim! Od 1995 roku aktorzy wykonują więc gesty w stronę urzędników.
Krzysztof Mieszkowski nie rozumie motywacji urzędników: Mam do nich pytanie - dlaczego to robicie, dlaczego niszczycie najlepszą swoją instytucje, jaki diabeł kieruje waszymi decyzjami? A może to jest kara za Golgotę Picnic? To jest surrealizm - lewicowy marszałek uderza w teatr, który ma wyraźny społeczny profil, który broni mniejszości.
Posłuchajcie całej rozmowy:
List otwarty wicemarszałka Radosława Mołonia:
Dyskusja wokół Teatru Polskiego obrosła w ostatnich dniach w tyle emocji i niepotrzebnych słów, iż warto przypomnieć samą istotę tego konfliktu. To nie jest spór wrażliwego artysty z nieczułym na sztukę urzędnikiem. To raczej spór zapatrzonego w swoją wizję, kompletnie zaimpregnowanego na krytykę urzędnika z instytucjami lokalnej demokracji i społecznie uznanymi zasadami zarządzania publicznymi pieniędzmi.
Urzędnikiem - o czym warto pamiętać, jest w tym sporze także dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, pan Krzysztof Mieszkowski. Przypominam o tym, gdyż Krzysztof Mieszkowski nie jest artystą, lecz pełni funkcję osoby zarządzającej, w praktyce jednoosobowo dużą instytucją kultury o wielomilionowym budżecie.
Wyjaśnijmy na wstępnie jeszcze kilka spraw. To nie marszałek, a tym bardziej wicemarszałkowie województwa „dają” lub „nie dają” pieniądze na funkcjonowanie teatru. Taki, a nie inny budżet teatru jest wyrazem zbiorowej decyzji Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, instytucji wybranej w bezpośrednich wyborach przez ogół obywateli Dolnego Śląska. Podobnie uchwalane są budżety osiemnastu innych instytucji kultury Dolnego Śląska. Jest to więc - o czym nie należy zapominać, decyzja podjęta w trybie demokratycznym, a nie arbitralne „widzi mi się” jakiegoś urzędnika. Uchwalony budżet województwa jest podstawowym dokumentem regionu na straży którego stoją wspólnie (a przynajmniej wspólnie stać powinni) urzędnicy różnych szczebli lokalnej administracji - zarówno marszałek i wicemarszałkowie, jak i dyrektorzy jednostek budżetu województwa, w tym dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Doskonale rozumiem zabiegi o zwiększenie funduszy czynione od lat przez dyrekcję Teatru Polskiego. Staram się te działania wspierać. Wielokrotnie spotykałem się z zespołem Teatru Polskiego, nie tylko w urzędzie, lecz i w siedzibie Teatru. W ostatnich latach udało się nam wspólnie doprowadzić do wyposażenia Sceny im. Jerzego Grzegorzewskiego w najnowocześniejszą aparaturę dźwiękową i oświetleniową. Jest oczywiste, że do pełnego jej artystycznego wykorzystania potrzebne są także pieniądze.
Dyskusja, wokół wielkości budżetu Teatru Polskiego, jest więc niezwykle ważna i z pewnością będzie toczyć się w przyszłości.
Nie ma bowiem i nie będzie nigdy zgody na sytuację, w której dyrektor publicznej, opłacanej z pieniędzy podatnika instytucji nie przyjmuje do wiadomości ograniczeń budżetowych wynikających bezpośrednio z uchwał lokalnego samorządu. Dyrektor Mieszkowski ma prawo do swojej wizji teatru, ale nie ma prawa dla jej realizacji sięgać samowolnie po pieniądze podatnika ponad przyznany mu demokratyczną decyzją budżet.
Nikt nie dał mu mandatu do podejmowanie takich kroków!
A takim właśnie nieuprawnionym sięganiem po publiczne środki jest w istocie zadłużanie teatru. Długi te - prędzej lub później muszą zostać spłacone z pieniędzy nas wszystkich. W podpisanym niedawno kontrakcie Krzysztof Mieszkowski zobowiązał się do niezwiększania zadłużenia prowadzonego przez siebie teatru - słowa nie dotrzymał.
Przypominam, że decyzja o wszczęciu procedury odwołania Krzysztofa Mieszkowskiego z funkcji dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu została podjęta jednogłośnie przez cały Zarząd Województwa Dolnośląskiego.
Postępowanie Krzysztofa Mieszkowskiego, jako menedżera każe zadać sobie jeszcze następujące pytanie natury teoretycznej: jaka jest rękojmia tego, iż nawet dysponując znacznie powiększonym budżetem dyrektor Mieszkowski uzna go za dostateczny?
W pełni świadomie nie odnoszę się w tym liście do kwestii stricte artystycznych. Wielokrotnie wyrażałem swoje uznanie dla całego zespołu Teatru Polskiego. Nic się w tej materii nie zmieniło. Jestem przekonany, że ani dalsze funkcjonowanie Teatru ani jego wolność artystyczna nie są w niczym zagrożone.
W jednym z niedawnych wywiadów powiedziałem, że nie znam pani Moniki Strzępki - nie znam osobiście, pamiętam jednak dobrze grane kilka lat temu przedstawienie „Śmierć Podatnika” w jej reżyserii. Jedna z postaci tej tragikomicznej sztuki mówi: „od teraz chcę rzucać słowa na wiatr”. W dyskusji o Teatrze Polskim pada zbyt wiele słów obok głównego tematu - tematu, którym jest sposób zarządzania finansami tego odnoszącego sukcesy największego z wrocławskich teatrów. Jeśli nie zaczniemy dziś wspólnie dyskutować o istocie problemu, cała ta dyskusja zamieni się w hałaśliwą farsę.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.