Nie otworzyli drzwi, pacjent zmarł. Szpital straci kontrakt?
Placówka ma kontrakt na nocną i świąteczną pomoc. Jak wiadomo pod koniec lipca, przed szpitalem zmarł pacjent, który nie został wpuszczony do budynku. Kontrola przeprowadzona przez NFZ potwierdziła doniesienia prasowe.
- Faktycznie 25 lipca drzwi do ambulatorium nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej były zamknięte, co oczywiście oceniamy bardzo negatywnie, a to już daje nam możliwości wypowiedzenia umowy nawet w trybie natychmiastowym - mówi Joanna Mierzwińska z NFZ.
Dziś wnioski z kontroli zostały dostarczone do Wołowa. Szpital ma 7 dni na odpowiedź. Niezależnie od tego fundusz, jeszcze w tym tygodniu ogłosi nowy konkurs na udzielanie pomocy w nocy.
Jak informowaliśmy 18 sierpnia br. szefostwo placówki zaprzeczyło wcześniejszym informacjom, że ośrodek jest zamykany na noc. Poniżej publikujemy jednak film nagrany przez dziennikarza z gazety lokalnej "Kurier Gmin", Emilię Zając - która udostępniła nam swój materiał nakręcony w nocy z 15 na 16 sierpnia, czyli już po śmierci 60-letniego mężczyzny. Jak podkreśla, placówka owej nocy również była zamknięta:
Zamknięte drzwi szpitala mogły przyczynić się do śmierci 60-latka, który bezskutecznie próbował dostać się do środka. Personel zamiast udzielić pomocy wezwał policję, ale na ratunek było już za późno. NFZ próbuje wyjaśnić, czy rzeczywiście ośrodek, który ma kontrakt na nocną pomoc zamykany jest na klucz. Nie znamy jeszcze oficjalnego stanowiska dyrekcji, ale podczas posiedzenia komisji zdrowia w starostwie w Wołowie prezes placówki tłumaczyła, że drzwi zostały zamknięte tylko na chwilę, bo pielęgniarka musiała iść do innego skrzydła budynku. Wcześniej zarówno pracownicy szpitala jak i starosta mówili do naszego mikrofonu, że zamykanie budynku na noc to stała praktyka.
Śledztwo w sprawie lipcowej nocy przed wołowskim szpitalem prowadzi wrocławska prokuratura, nadal nie ma jeszcze wyników sekcji zwłok mężczyzny, który dobijał się do drzwi szpitala.
ZOBACZ TEŻ: Wniosek o odwołanie szefowej wołowskiego szpitala
Jak informowaliśmy ostatniego dnia lipca, 60-letni rolnik ze Smogorzewa Wielkiego źle się poczuł i pojechał do pobliskiego szpitala w Wołowie, ale już z niego nie wrócił. Według pierwszych informacji zmarł na chodniku przed lecznicą, bo nikt nie wpuścił go do środka. Nikt nie próbował go ratować, mimo że w ośrodku czynny był gabinet nocnej i świątecznej pomocy. Co wydarzyło się w szpitalu w Wołowie bada prokuratura, my także próbowaliśmy wyjaśnić jak to możliwe, że nie udzielono mu pomocy:
W akcie zgonu napisano - niewydolność oddechowo-krążeniowa - wyników sekcji zwłok jeszcze nie ma - w szpitalu nikt nie chce mówić o tym co wydarzyło się wówczas w nocy z piątku na sobotę. (Na zdjęciu obok, żona zmarłego mężczyzny):
Starosta Marek Gajos rozmawiał z personelem i przedstawiał wtedy wersje szpitala:
Rzecznik wołowskiej komendy, Piotr Lewucha był lakoniczny, ale potwierdzał nocne zgłoszenie:
Prokuratura odmawiała podania informacji zasłaniając się dobrem śledztwa. Wołowski szpital dobrze zna dziennikarka tygodnika Kurier Gmin Emilia Zając - jak mówiła, trudno zorientować się, gdzie jest wejście i próbuje odtworzyć wydarzenia z feralnej nocy:
SŁUCHACZE RADIA WROCŁAW KOMENTUJĄ:
|
Szefowa szpitala Jolanta Klimkiewicz odmówiła nam po lipcowej publikacji komentarza, w rozmowie telefonicznej potwierdziła jedynie, że szpital na noc jest zamykany i to jest normalna praktyka. Starosta o tym wie i to akceptuje:
Już po publikacji lipcowego materiału Radia Wrocław prezes Powiatowego Centrum Medycznego w Wołowie przesłała do naszej redakcji komunikat. Z jego treścią można się zapoznać poniżej:
Dla Piotra Karnieja z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zamykanie szpitala jest niedopuszczalne - placówka nie może tez odmówić pomocy, nawet jeśli pacjent jest agresywny - więc nawet jeśli tak było: - Powiem szczerze - po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, kiedy szpital jest zamykany na noc, jest to dla mnie zupełnie niepojęte. I wcale nie dziwię się, że pacjent był agresywny. Gdy jesteśmy w sytuacji zagrożenia życia, i czujemy, że jest z nami coś nie tak, staramy się uzyskać pomoc od jakiegokolwiek kompetentnego pracownika. Przyznam szczerze, że sam byłbym w tym momencie agresywny, wiedząc, że pomoc, która może być mi udzielona, nie będzie - bo są zamknięte drzwi! Nawet jeśli szpital jest remontowany, absolutnie istotne jest oznakowanie. Każdy pacjent musi wiedzieć, gdzie jest wejście, w jaki sposób jest to zorganizowane i jak można się do szpitala dostać. To musi być absolutnie czytelne, dla każdego kto przychodzi o pomoc i rodziny odwiedzającej pacjenta w szpitalu. Moim zdaniem nie zadziałały podstawowe mechanizmy skutecznego zarządzania szpitalem.
Joanna Mierzwińska (Narodowy Fundusz Zdrowia) |
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.