Śląsk wygrywa na wyjeździe. Pierwszy taki sukces w sezonie
W pierwszej połowie lepiej prezentowali się goście. Rozpoczęli spotkanie od mocnego uderzenia. W 11 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zgraniu piłki na bramkę Jagiellonii strzelał Flavio Paixao. Piłka odbiła się od słupka i opuściła boisko. Cztery minuty później szczęścia z dystansu próbował Lukas Droppa. Na posterunku był jednak Jakub Słowik. W 17 minucie znów dobra akcja zespołu Pawłowskiego. Po kornerze goalkipera Jagi zaskoczyć próbował Krzysztof Danielewicz. Też bez bramkowego efektu. Gospodarze pierwszy raz przedostali się pod bramkę Mariusza Pawełka w 20 minucie. Uderzał Przemysław Frankowski. Chwilę później strzelał Mateusz Piątkowski. Za trzecim razem już się udało. W 23 minucie Frankowski zagrał do Piątkowskiego a ten oddał zaskakujący strzał z boku pola karnego. Najbardziej zaskoczony był Pawełek. Futbolówka przeszła pod jego ręką, odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Śląsk próbował wyrównać jeszcze przed przerwą ale nie zagroził już poważnie bramce Słowika. Druga połowa, to już na jej początku, idealna szansa na wyrównanie dla Śląska. Piłka spadła na 5 metr przed bramkę Jagiellonii. Na strzał zdecydował się Flavio. Niestety znów niecelnie. W 56 minucie gol dla wrocławian. Niestety trzech piłkarzy ze stolicy Dolnego Śląska było na spalonym. Sędzia, słusznie, bramki więc nie uznał. W 62 minucie przełomowa sytuacja meczu. Flavio wyszedł oko w oko ze Słowikiem. Bramkarz klubu z Białegostoku faulował i sędzia wskazał na jedenastkę a do tego usunął z boiska Jakuba Słowika. Rzut karny na gola chwilę później zamienił Sebastian Mila. 60 sekund później mogło być 2:1 dla wrocławian. Robert Pich jednak nie pokonał rezerwowego bramkarza. W 80 minucie Flavio miał szansę zostać bohaterem. Młody Bartłomiej Drągowski kolejny raz nie zawiódł w bramce. Jagiellonia wyprowadziła jedną groźną kontrę. Błyskawicznie z obrony do ataku przeszła cała drużyna. Strzelał niecelnie Mateusz Piątkowski. Decydujący cios Śląsk zadał w 86 minucie. Lukas Droppa kapitalnie uderzył z dystansu. 180 sekund później kropkę nad "i" postawił Krzysztof Ostrowski. Efektownie i skutecznie zaprezentował się w polu karnym rywala.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.