Chorzy cierpieli, urzędnicy załatwiali. Wreszcie się udało!
A to oznaczało, że pacjenci wycieńczeni chorobą nowotworową musieli dojeżdżać na zabiegi do Wałbrzycha. Szef Wydziału Zdrowia w dolnośląskim Urzędzie Marszałkowskim Jarosław Maroszek poinformował, że wkrótce to się skończy. Reprezentanci Agencji Atomistyki właśnie wydali ostateczną zgodę na otwarcie ośrodka w Legnicy.
- Zarówno Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Legnicy, jak i Dolnośląskie Centrum Onkologii dopełniło wszelkich formalności, aby świadczyć usługi związane z leczeniem chorych na choroby nowotworowe. Czekamy na decyzje NFZ-tu. Wiemy, że toczą się rozmowy oddziału dolnośląskiego z prezesem w Warszawie - wyjaśnia Maroszek, dodając, że nowy ośrodek uzyskał już wszystkie certyfikaty techniczne. - Było to dosyć skomplikowane, bo są to urządzenia podlegające specjalnym rygorom. Chcielibyśmy jeszcze stworzyć ośrodek w Jeleniej Górze, tak aby pacjenci byli leczeni blisko swojego miejsca zamieszkania - mówi Maroszek.
Joanna Mierzwińska, rzeczniczka dolnośląskiego oddziału NFZ, zapewnia z kolei, że po weryfikacji zapewnień urzędu marszałkowskiego w tym przypadku natychmiast zostaną wszczęte procedury kontraktowania usług. To oznacza, że ośrodek Radioterapii w Legnicy rozpocznie swoją działalność najpóźniej 1 października.
Budynek dla oddziału radioterapii kosztował prawie 15 milionów złotych i już od prawie dwóch lat mieli się w nim leczyć pacjenci onkologiczni z rejonu legnickiego. Ale datę otwarcia wciąż przesuwano.
O ciężkiej sytuacji chorych informowaliśmy już w maju. Pisaliśmy wtedy o panu Pawle, który o nowotworze krtani dowiedział się przed rokiem. Był przekonany, że - jako jeden z pierwszych pacjentów - radioterapię przejdzie w nowym legnickim ośrodku. Choć był prawie po dwóch seriach zabiegów, nigdy nawet nie wszedł do odremontowanego budynku. Nie mógł już mówić, dlatego prosił, by głos w tej sprawie zabrała jego córka.
- Tato ma zmianę nowotworową - wyjaśniała pani Kamila. - Początkowo myśleliśmy, że to jakieś przeziębienie, jakiś ból gardła, maksymalnie angina. Niestety lekarze stwierdzili, że potrzebna jest radioterapia. Nawet się z tego cieszyliśmy, bo każdy ma jakieś negatywne skojarzenie, jeśli chodzi o chemioterapię. Myśleliśmy, że radioterapia będzie lepszym i spokojniejszym rozwiązaniem. Teraz już wiem, że dla nas to same kłopoty i stres. Ze względu na brak możliwości przeprowadzenia tego u nas w Legnicy - mówi córka chorego. - Zapraszam po dwunastu terapiach do busa - wyjaśnia pani Kamila. - To nie jest transport, który trwa 15 minut. To jest transport grupowy. Mój chory ojciec musiał jechać na te leczenie, odczekać swoje i odczekać czas, który był przeznaczony na badania i leczenie innych pacjentów. To był cały dzień przesiedziany w busie lub przyszpitalnej kawiarence. To bardzo wyniszcza mojego ojca. Na kolejny zabieg nie byłam w stanie wyciągnąć taty z domu. Ostatnich dwóch zabiegów nie przeszedł - dodaje rozgoryczona córka chorego.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.