Szpital w Wołowie zmienia front

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 2014-08-18 13:32 | Zmodyfikowano: 2014-08-18 13:35
Szpital w Wołowie zmienia front - fot. Elżbieta Osowicz (Radio Wrocław)
fot. Elżbieta Osowicz (Radio Wrocław)

NFZ ogłosił nowy konkurs po tym jak zerwał umowę ze szpitalem w Wołowie. Fundusz zdecydował się na zmianę z powodu potwierdzonych przez kontrolerów informacji o tym, że ośrodek był zamykany na noc. W sierpniu całą Polskę obiegła informacja o śmierci 60-latka, który nie został wpuszczony do budynku. Szpital zaprzeczał, ale NFZ nie dał wiary zapewnieniom że pacjenci mają nieograniczony dostęp do pomocy. Dotychczasowa umowa wygaśnie z końcem października. Natomiast już 17 października ma być wiadomo kto przejmie kontrakt. NFZ płacił dotychczas za nocną i świąteczną pomoc 60 tysięcy złotych miesięcznie.

Ostatniego dnia lipca, 60-letni rolnik ze Smogorzewa Wielkiego źle się poczuł i pojechał do pobliskiego szpitala w Wołowie, ale już z niego nie wrócił. Według pierwszych informacji zmarł na chodniku przed lecznicą, bo nikt nie wpuścił go do środka. Nikt nie próbował go ratować, mimo że w ośrodku czynny był gabinet nocnej i świątecznej pomocy.

Jak informowaliśmy 18 sierpnia br. szefostwo placówki zaprzeczyło wcześniejszym informacjom, że ośrodek jest zamykany na noc. Poniżej publikujemy jednak film nagrany przez dziennikarza z gazety lokalnej "Kurier Gmin", Emilię Zając - która udostępniła nam swój materiał nakręcony w nocy z 15 na 16 sierpnia, czyli już po śmierci 60-letniego mężczyzny. Jak podkreśla, placówka owej nocy również była zamknięta:

Co wydarzyło się w szpitalu w Wołowie bada prokuratura, my także próbowaliśmy wyjaśnić jak to możliwe, że nie udzielono mu pomocy:

W akcie zgonu napisano - niewydolność oddechowo-krążeniowa - wyników sekcji zwłok jeszcze nie ma - w szpitalu nikt nie chce mówić o tym co wydarzyło się wówczas w nocy z piątku na sobotę. (Na zdjęciu obok, żona zmarłego mężczyzny):

Starosta Marek Gajos rozmawiał z personelem i przedstawiał wtedy wersje szpitala:

Rzecznik wołowskiej komendy, Piotr Lewucha był lakoniczny, ale potwierdzał nocne zgłoszenie:

Prokuratura odmawiała podania informacji zasłaniając się dobrem śledztwa. Wołowski szpital dobrze zna dziennikarka tygodnika Kurier Gmin Emilia Zając - jak mówiła, trudno zorientować się, gdzie jest wejście i próbuje odtworzyć wydarzenia z feralnej nocy:

SŁUCHACZE RADIA WROCŁAW KOMENTUJĄ:

  • Najwyższa pora zmienić zawód. Ci ludzie narażani są na różne sytuacje i tłumaczenie się, że ktoś był agresywny, dlatego nie udzieliłem mu pomocy, to równie dobrze policjant może powiedzieć - po meczu kibice są agresywni, to ja idę do domu i nie będę reagował.
  • Zdarza się, że pielęgniarki czy lekarze pracują kilka dni z rzędu. I w takiej drugiej dobie pracy, nie wiedzą, co się dzieje dookoła nich. I wtedy może nie potrafią odczytać takich sygnałów, że człowiek walczący o życie, może zachowywać się bardzo różnie.
  • Jestem ratownikiem wodnym, mam tylko agresywnych pacjentów. 47-lat w zawodzie. To, co słyszę, jest żenujące. Kto pracuje w takim zawodzie, musi zdawać sobie sprawę, że są powołani, żeby ratować ludzkie życie, nawet ryzykując swoje.

Szefowa szpitala Jolanta Klimkiewicz odmówiła nam po lipcowej publikacji komentarza, w rozmowie telefonicznej potwierdziła jedynie że szpital na noc jest zamykany i to jest normalna praktyka. Starosta o tym wie i to akceptuje:

Już po publikacji lipcowego materiału Radia Wrocław prezes Powiatowego Centrum Medycznego w Wołowie przesłała do naszej redakcji komunikat. Z jego treścią można się zapoznać poniżej:

Dla Piotra Karnieja z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zamykanie szpitala jest niedopuszczalne - placówka nie może tez odmówić pomocy, nawet jeśli pacjent jest agresywny - więc nawet jeśli tak było: - Powiem szczerze - po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, kiedy szpital jest zamykany na noc, jest to dla mnie zupełnie niepojęte. I wcale nie dziwię się, że pacjent był agresywny. Gdy jesteśmy w sytuacji zagrożenia życia, i czujemy, że jest z nami coś nie tak, staramy się uzyskać pomoc od jakiegokolwiek kompetentnego pracownika. Przyznam szczerze, że sam byłbym w tym momencie agresywny, wiedząc, że pomoc, która może być mi udzielona, nie będzie - bo są zamknięte drzwi! Nawet jeśli szpital jest remontowany, absolutnie istotne jest oznakowanie. Każdy pacjent musi wiedzieć, gdzie jest wejście, w jaki sposób jest to zorganizowane i jak można się do szpitala dostać. To musi być absolutnie czytelne, dla każdego kto przychodzi o pomoc i rodziny odwiedzającej pacjenta w szpitalu. Moim zdaniem nie zadziałały podstawowe mechanizmy skutecznego zarządzania szpitalem.

Joanna Mierzwińska (Narodowy Fundusz Zdrowia)

Przede wszystkim: każdy szpital jest zobowiązany świadczyć usługi medyczne przez 7 dni 24 godziny na dobę. Niedopuszczalne jest zamykanie się w nocy na cztery spusty, to jest sytuacja skandaliczna, która nigdy nie powinna się zdarzyć. Nawet jeśli szpital nie ma odział ratunkowego, jest przecież oddział internistyczny, który ma działać całodobowo. Kompletne nie racjonalne są też tłumaczenia personelu, ze w nocy szpital chroni się przed niebezpiecznymi osobnikami i złodziejami, od tego przecież jest ochrona! Co warto zaznaczy, wołowski szpital złamał też art.4 ustawy o ratownictwie medycznym, który mówi że "kto zauważy osobę lub osoby znajdujące się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego lub jest świadkiem zdarzenia powodującego taki stan, w miarę posiadanych możliwości i umiejętności ma obowiązek niezwłocznego podjęcia działań zmierzających do skutecznego powiadomienia o tym zdarzeniu podmiotów ustawowo powołanych do niesienia pomocy osobom w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego". Kontrola w tym szpitalu jest wskazana, najpierw trzeba ustalić wszystkie okoliczności tego zdarzenia, czy na śmierć pacjenta bezpośrednio miał fakt nie udzielenia pomocy, dlaczego wzywana była policja i co się dokładnie wydarzyło. Wtedy podejmiemy decyzję o dalszym postępowaniu. (EZ)


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.