Justyna Kasprzycka z AZS AWF liczy na medal ME w Zurychu
Zawodniczka AZS AWF Wrocław przyznała, że w eliminacjach miała sporo stresu. "Była nerwówka, nie zaprzeczę. Kamień z serca mi spadł, kiedy zaliczyłam w trzeciej próbie 1,89. Nie mogłam sobie poradzić z rozbiegiem, mimo że go dokładnie odmierzyłam, a jednak wpadałam w poprzeczkę. Nie miałam wyczucia odbicia. Czarne myśli przyszły po drugim skoku" - zaznaczyła. Na chłód i deszcz nie narzekała, ale... była "zaspana". "Musiałam zwlec się z łóżka o 6.30, a jestem śpiochem. Wprawdzie nigdy nie zaspałam, jednak zdarzyło mi się spóźnić na zawody" - dodała. Kasprzycka podkreśliła pozytywną rolę, jaką w ekipie odgrywa jej kapitan, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą (Pekin 2008, Londyn 2012) Tomasz Majewski. "Tomek startował w pierwszym dniu imprezy i wiadomo, że musiał się na swoim występie koncentrować. Po nim +zajmuje się+ nami. Na posiłkach podejdzie, porozmawia, pozytywnie +nakręci+, dodaje nam otuchy, zagrzewa do walki, motywuje. Odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu" - oceniła. W niedzielnym finale wystąpi także halowa mistrzyni świata w skoku wzwyż Kamila Lićwinko (Podlasie Białystok).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.