Na ebolę! Na cholerę to ryzyko? (PRZEGLĄD PRASY)
Jego zdaniem Rosjanie celowo sformowali konwój w Moskwie a nie np. w Rostowie nad Donem. Chodziło o to, by ten propagandowy wąż na kółkach majestatycznie pokonywał większą odległość. Ostatnie, poranne doniesienia są takie, że właśnie do tego Rostowa dotarł.
Zdaniem działaczy Twojego Ruchu, jednak jest inaczej. Konwój z koniem trojańskim zwanym pomocą humanitarną jest w Polsce. Sformował go Leszek Miller w postaci propozycji, by do wyborów lewica poszła pod sztandarem SLD, a w zamian miejsca na listach podzieli się po połowie. To tak jak z tym pasztetem zajęczo-wieprzowym z zawartością składników po połowie: pół zająca, pół świni. Miller za porównanie z Putinem się nie obraża. Mówi, że rzeczywiście wyciąga do Palikota rękę z pomocą humanitarną.
Tymczasem socjolog dr Jarosław Flis ogłosił już w Wyborczej wyniki wyborów samorządowych. Do sejmików wejdzie 32 procent kandydatów PiS, 25% PO, 16% PSL, 14 % Lewicy - jeśli Palikot podkuli ogon i posłucha Millera a JKM czyli Nowa Prawica zdobędzie 6%. To się za jakiś czas, a zwłaszcza po wyborach, da sprawdzić.
Nie ustępuje medialna gorączka związana z wycieczka wrocławskich licealistów do kraju gorączki krwotocznej. Pomińmy FAKT, który najchętniej by już ogłosił ebolę w Polsce. Na razie owszem, ogłasza, ale ze znakiem zapytania. Dzisiejsze publikacje w Rzeczpospolitej i Gazecie Wyborczej są w tonacji uspokajającej. Polacy nic się nie stało. Nie ma powodów do paniki, nie ma zagrożenia, sam pobyt w regionie objętych zakażeniem nie jest podstawą do kwarantanny. Organizator wyprawy ksiądz Babiak zapewnia, że wszystko było pod kontrolą a wyjeżdżający byli poinformowani o ryzyku. O Matko Bosko a zwłaszcza Janie Bosko - że westchnę do założyciela zakonu Salezjan - toż nie w tym rzecz. Na cholerę, na dżumę, na ebolę podejmowano to ryzyko - tego nie rozumiem. Toż to chojractwo w czystej postaci. Polscy piloci polecą i na drzwiach od stodoły - jak chlapnął kiedyś najpopularniejszy obecnie polski polityk.
A poza tym mamy dzisiaj czwartek czyli dodatkową sobotę. Rozpoczyna się dłuższy weekend, sezon urlopowy w pełni. Gdyby byli państwo rozczarowani po powrocie z wczasów, bo nie udało się np. zobaczyć eboli, można reklamować. Gazeta Wyborcza ma dziś poradnik: "Jak wywalczyć odszkodowanie za zepsuty urlop: krok po kroku". Dziennik Gazeta Prawna opisuje, że reklamacje bywają różne. Oto autentyki: ratownik był otyły, rafa koralowa była za blisko hotelu, gołębie na palmie gruchały zbyt głośno. To pretensje sprzed lat. Wśród tegorocznych znalazła się taka: "W samolocie było duszno, a żadne okno nie chciało się otworzyć. Obsługa nie reagowała". Niezłe co? Przecież jak się nie podobało, to można było wysiąść!
Do usłyszenia się z Państwem...
Posłuchaj:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.