Woody Allen wraca z "Magią w blasku księżyca"
Po gorzkiej komedii "Blue Jasmine", za rolę w której Oscara dostała Cate Blanchett, zapowiada się film bardziej w stylu poprzednich europejskich produkcji Allena, przez wielu jego fanów zaciekle krytykowanych. Być może nowojorski reżyser w Europie rzeczywiście traci swoją moc, ale nie znaczy to, że jego lżejsze dzieła nie są udane. Ba, w przypadku londyńskiego "Wszystko gra" mieliśmy historię bardzo mroczną, nakręconą i zagraną rewelacyjnie. Tym razem znów będzie bardziej romantycznie i wakacyjnie, w stylu "Zakochanych w Rzymie" oraz "O północy w Paryżu".
Ze stolicy Francji Allen zapuścił się na południe, na Lazurowe Wybrzeże otoczone przez bogate dwory. I przenosimy się w czasie do lat dwudziestych dwudziestego wieku. Co z pewnością pozwoliło reżyserowi wzbogacić ścieżkę dźwiękową o najsmaczniejsze jazzowe kąski z ulubionej epoki. Film pod tytułem "Magia w blasu księżyca", brzmiącym kiczowato po polsku, a swingująco w oryginale ("Magic in the Moonlight") opowiada o próbie demaskacji magika-iluzjonisty, a jednocześnie oszusta matrymonialnego. To będzie początek prawdziwej romantycznej komedii pomyłek. Na ekranie cała plejada gwiazd - w rolach głównych Emma Stone i Colin Firth, a obok nich: Eileen Atkins, Marcia Gay Harden, Hamish Linklater, Simon McBurney, Jacki Weaver.
Film z ich udziałem zmienia się w dyskusję pomiędzy racjonalnością, a wiarą, ale jest daleki od smaku filmowej bombonierki znanej pod tytułem "O północy w Paryżu". 44. film Woody'ego Allena lgnie bardziej ku porównaniom z "Klątwą skorpiona".
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.