Pierwsze miasto w Polsce, które wygrało z gapowiczami
Jeszcze pięć lat temu zarząd dróg i komunikacji w sądach i kancelariach komorniczych walczył o ściągnięcie ponad półtora miliona złotych długów z mandatów. Teraz należności roczne to zaledwie 130 tys. zł, a jazda bez biletu jest praktycznie niemożliwa. Wystarczyło wprowadzić do autobusów konduktorów. Czy tym tropem pójdą też inne dolnośląskie miasta?
Przez rok ilość wypisanych mandatów spadła prawie dziesięć razy. Mariusz Kacała z Zarządu Dróg, Komunikacji i Utrzymania Miasta podkreśla, że jednocześnie znacznie wzrosły przychody ze sprzedaży biletów:
Taki efekt dało wprowadzenie do komunikacji publicznej pięćdziesięciu konduktorów. Jeżdżąca popularną „piętnastką” Magdalena Prytko mówi, że jej podstawowym zadaniem jest sprzedaż biletów:
Jeszcze kilka lat temu w Wałbrzychu wystawiano ponad trzydzieści tysięcy mandatów rocznie. Ich ściąganie było długie i bardzo kosztowne. Teraz mandatów jest nieco ponad tysiąc.
W Legnicy MPK miesięcznie wystawia ok 1200 mandatów za jazdę na gapę i jest to od 3,5 do 4 proc. sprzedanych w tym czasie biletów. Jednak kontrolerzy nie są w stanie wyłapać wszystkich i jak szacuje legnickie MPK bez biletów podróżuje od 8 do 10 proc. korzystających z autobusów. Mandat w Legnicy wynosi 100 zł czyli rocznie pasażerowie oszukują przewoźnika na ponad 1 mln 400 tys. zł. We Wrocławiu suma ta wynosi kilka milionów zł, jednak jak zaznacza Agnieszka Korzeniowska z MPK, Ci, którzy uchylają się od płacenia kar są ścigani długo, bo do 10 lat od chwili kiedy zostali złapani przez kontrolerów.
Jazda bez biletów komunikacji miejskiej to problem prawie wszystkich miast, poza tymi które mają komunikację zbiorową za darmo. Na Dolnym Śląsku do takiego rozwiązania szykuje się Lubin. Prezydent tego miasta, Robert Raczyński zapoznał się z wynikami raportu na temat pasażerów i uznał, że zamiast zwiększania nakładów na pomoc społeczną, wprowadzi bezpłatne przejazdy dla wszystkich. Poza tym, jak mówi, skoro miasto ma obowiązek prowadzenia komunikacji między dzielnicami, to warto, aby autobusy nie świeciły pustkami.
Jako pierwsi bezpłatne przejazdy wprowadzili w 2011 r. urzędnicy z podwarszawskich Ząbek. Ale tylko dla tych, którzy są zameldowani w tej miejscowości. Dalej poszli mieszkańcy Gostynia w województwie wielkopolskim, którzy zgłosili projekt darmowej komunikacji miejskiej dla wszystkich. Przeszedł on jednogłośnie. Do końca roku można podróżować bezpłatnie dwiema liniami autobusowymi w tym mieście. Pieniądze na utrzymanie połączeń pochodzą z gminnej kasy. Od 1 maja za darmo mogą jeździć autobusami mieszkańcy w Żorach na Górnym Śląsku. Na terenie miasta kursuje tam 7 linii.
KOMENTARZE SŁUCHACZY RADIA WROCŁAW:
- To bardzo dobra alternatywa dla znienawidzonych "kanarów" wpadających znianacka do autobusów. Moim zdaniem takie osoby powinny jeszcze dodatkowo pełnić funcje porządkowe, w każdej chwili móc wezwać policję czy też straż miejską.
- Pomysł fajny. Ludzie mają pracę, budżet Wałbrzych ma pieniądze. Mi osobiście najbardziej podoba się proste rozwiązanie stosowane np. w Szwecji. Tam do autobusu wchodzi się zawsze przednimi drzwiami i pokazuje bilet lub kupuje go u kierowcy. Na przystanku najpierw otwierają się ostatnie drzwi dla wysiadających, a następnie przednie, dla tych którzy wsiądą do pojazdu. Proste i skuteczne.
- Idea słuszna, tylko ja bym postulował, aby taki "kanar" lub konduktor był zawsze ubrany w służbowy mundur. A nie, że wpada mi taki gość w cywilnym ubraniu i krzyczy: "Bilety do kontroli". Zwykła plakietka nie wystarczy, bo łatwo ją podrobić.
- Zgadzam się z przedmówcą. Mundur jak najbardziej tak. Taki strój zawsze stwarza i robi wrażenie, a poza tym budzi respekt i szacunek. A poza tym może wreszcie w autobusach i tramwajach byłby większy spokój i porządek?
- Taka idea ma sens jeżeli firmie, która zatrudnia takich konduktorów, to się opłaca. Natomiast jeżeli chodzi o realizację tego pomysłu we Wrocławiu, to mam wątpliwości. Nasze MPK ma problemy kadrowe, które sprawiają, że nie wszystkie autobusy i tramwaje wyjeżdżają na miasto. Skąd zatem mieliby wziąć dodatkowych ludzi do sprzedawania i sprawdzania biletów?
- Wiadomo dlaczego tego umundurowania nie ma. Chodzi o element zaskoczenia. I ja to akurat rozumiem. Jeżeli jadę z ważnym biletem i nawet jeżeli przyjdzie przypadkowa osoba i nabierze mnie, a ja pokażę jej bilet, to co mi się stanie? Dla mnie kontroler może być zupełnym tajniakiem. Nie przeszkadza mi to.
- My Polacy jesteśmy sprytnym narodem. Podejrzewam, że widok umundurowanego kontrolera na przystanku będzie sprawiał, że zanim wsiądzie do pojazdu, wszyscy gapowicze zdążą z niego wysiąść.
- My się tutaj rozwodzimy nad problemem konduktorów, kontrolerów itp. A może po prostu trzeba zaapelować do społeczeństwa "Ludzie, kasujcie bilety!". Może to przyniosłoby lepszy efekt?
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.