Wielkie premie i fetor w toalecie
Czy Grzegorz Schetyna może życzyć Donaldowi Tuskowi powodzenia? W tych dniach na pewno. Gazeta Wyborcza pisze na pierwszej stronie: "Wielkie obsadzanie stołków w Brukseli". Rzeczpospolita też na czołówce informuje: "Wiele wskazuje na to, że kanclerz Angela Merkel zaproponowała Donaldowi Tuskowi, by kandydował na stanowisko szefa Rady Europejskiej, czyli, jak się to nieformalnie określa, prezydenta Unii. Polski premier jednak się waha. Wie, że jego wyjazd z Warszawy może oznaczać koniec rządów PO" - pisze Rzepa.
W Gazecie Wyborczej jest wywiad z mecenasem Janem Widackim. Były poseł SLD gryzie się i mówi: "PO już się nie podniesie, alternatywą są szaleńcy spod znaku PiS i Korwin-Mikkego". Z tymi szaleńcami od Korwina to byłbym ostrożniejszy. Wczoraj widziałem młodego Korwinowca spierającego się z Janem Hartmanem. Świetnie wykształcony, elokwentny i kulturalny młodzieniec. Odcinał się od skrajnych poglądów patrona i mówił o potrzebie zmian. Dydaktycy z uczelni mówią, że młodzież skręca na prawo. Określać ich mianem szaleńców, to zakładanie sobie stryczka, udając, że to krawat. Widacki zauważa też, że podsłuchy osłabiają nasze państwo. Cytat: "Amerykanie zobaczyli, że mamy ich w nosie, Rosjanie, że nikt u nas nie wierzy w sojusz z USA. To szkodzi państwu". Znowu nie ma zgody, panie profesorze. To nie my mamy w nosie Amerykanów. Od Sikorskiego Amerykanie dowiedzieli się, że my wiemy, że ONI mają nas w nosie. Tak stoją sprawy.
Nad Widackim jest rysunek skreślony ręką Stanisława Tyma. Dwie dłonie na przeciw siebie, obie zwinięte w figę. I podpis: "Podajemy sobie prawicę, by się zjednoczyła prawica". A lewica? Tu sięgnijmy do Rzeczpospolitej, gdzie Eliza Olczyk pisze: "Wielka zabawa w łączenie lewicy toczy się wyłącznie w Sejmie, ale to jest bicie piany, bo liderzy patrzą tylko na swój interes". No to co młodym pozostaje? W najświeższym sondażu, Korwin jest na trzecim miejscu z dziesięcioma procentami poparcia.
Coś optymistycznego może na koniec? A proszę bardzo. Wyborcza Wrocław pisze o dużych premiach, po około 40 tys złotych, dla szefów wodociągów i aquaparku. Nieco mniejsze dostali prezesi innych spółek miejskich. "Za co ta ekstra kasa?" - pyta Wyborcza i sugeruje rozrzutność. Ja chciałbym się ująć za Krzysztofem Hołubem, szefem parku wodnego. Otóż jakiś czas temu pyskowałem z tej anteny przeciw smrodowi z pisuarów na siłowni. To są takie nowinki techniczne: bezwodne i napisane jest na nich, że "bez zapachu". Bez zapachu to i owszem, ale smród walił niemiłosiernie. Interweniowałem nawet w tej sprawie u pani rzecznik aquaparku.
I co? i jest efekt. Teraz toaleta jest wietrzona, drzwi otwiera się szeroko i fetor snuje się do szatni. Miło jest mieć satysfakcję z dziennikarskiej skuteczności!
Do usłyszenia się z państwem...
Posłuchajcie przeglądu prasy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.