Niemcy postawią zarzuty szefowi PO?
- Prowadzimy postępowanie przygotowawcze. Jakiego rodzaju zarzuty i czy w ogóle je postawimy, okaże się pod koniec wakacji - mówi Doris Möller-Scheu, rzeczniczka prokuratury we Frankfurcie nad Menem.
To ci śledczy prowadzą dochodzenie w sprawie awantury na tamtejszym lotnisku z udziałem byłego eurodeputowanego Jacka Protasiewicza. Obecny szef Dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej, będąc pod wpływem alkoholu, miał w czasie kontroli awanturować się i używać nazistowskich zwrotów wobec celników. "Ci trzymają się tej wersji wydarzeń" - mówi Radiu Wrocław rzeczniczka prokuratury:
Protasiewicz może zostać wezwany na przesłuchanie, może także sam zgłosić się do prokuratury i opowiedzieć o swojej wersji wydarzeń. Prokuratura jest już w kontakcie z jego prawnikami. W przypadku używania zwrotów nazistowskich niemieckie prawo jest restrykcyjne.
Jeżeli prokuratura zdecydowałaby się oskarżyć Protasiewicza, to za znieważenie funkcjonariusza groziłoby mu nawet 3 lata więzienia.
Do incydentu doszło w lutym. - Lider Platformy Obywatelskiej na Dolnym Śląsku i wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Protasiewicz został zatrzymany na lotnisku we Frankfurcie - napisał jako pierwszy niemiecki tabloid Bild.
Według dziennika politykobrażał obsługę. Miał wykrzykiwać do celników "Heil Hitler" i wyzywać ich od nazistów.
"Bild" opisywał sytuację w ten sposób: Eurodeputowany wylądował we Frankfurcie nad Menem. Służby zainteresowały się Jackiem Protasiewiczem po tym, jak polityk miał odebrać wózek bagażowy innemu pasażerowi. Polityk odmówił pokazania dokumentów i zdenerwowany zaczął obrażać celników. Miał ich pytać, czy byli kiedyś w Auschwitz i wykrzykiwać "Heil Hitler".
Obsługa o wszystkim powiadomiła policję, która zatrzymała Protasiewicza. Polityk mówił na antenie TVN24, że zajście miało zupełnie inny przebieg. Twierdzi, że to celnik był agresywny: - Jestem zszokowany, ale na szczęście nagrałem to zdarzenie - mówił europoseł.
"Usłyszałem "raus". Przepraszam, rzeczywiście zagotowałem się. Odwróciłem się i powiedziałem, że "raus" brzmi bardzo nieładnie i bardzo źle w kraju, z którego przyleciałem. On powtórzył - "raus". Więc ja mu powiedziałem, że w moim kraju "raus" kojarzy się z "Heil Hitler" i "Hande hoch. Kiedy wsiadaliśmy do radiowozu, nie stawiałem oporu. Zostałem do tego samochodu niemalże wciśnięty. Nie pamiętam czy kolanem, czy łokciem dostałem solidnego kuksańca" - mówił na konferencji prasowej polityk.
W marcu br. Jacek Protasiewicz poinformował, że nie będzie walczył o mandat europarlamentarzysty: - Podjąłem taką decyzję po konsultacji z prawnikami z PE, którzy powiedzieli mi, że cała procedura wyjaśniania incydentu może potrwać dłużej niż do 22 marca, kiedy to zatwierdzamy listy wyborcze Platformy - mówił w rozmowie z Radiem Wrocław Jacek Protasiewicz.
- W związku z tym nie chcę chować się za immunitetem. Chcę tę sprawę wyjaśnić od początku do końca. Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że to niemieccy funkcjonariusze złamali prawo, a nie ja. Nikt nie pomagał mi w podjęciu tej decyzji - tłumaczył Protasiewicz.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.