Kanikuła czyli kartka w kieszeni
U starożytnych Rzymian kanikuła to był czas upałów, gdy słońce znajdowało się w gwiazdozbiorze Psa. Mamy upały, mamy kanikułę i nasze życie polityczne też jakby spsiało. Jeszcze bardziej spsiało.... Pamiętają państwo z pewnością słowa ministra Sienkiewicza o praktycznie nieistniejącym państwie polskim? Cytuje się je na ogół w wersji okrojonej, bo minister dodał, że tam, gdzie państwo działa jako całość a nie fragmentarycznie, rozdrobnione, ma zdumiewającą skuteczność. Ale dzisiaj Rzeczpospolita ma wywiad z Waldemarem Pawlakiem i on powtarza słowa tajnie podsłuchanego ministra od tajnych służb, mówi, że to trafna diagnoza, że "instytucje państwowe działają w sposób nieskoordynowany i niespójny". Że "premier nie ma cierpliwości: zmienia ludzi a nie doskonali instytucji". Chłodna analiza, czy emocjonalna ocena człowieka, który był na szczytach władzy a teraz siedzi przy wyjściu z sali obrad plenarnych Sejmu?
Przewracam stronę Rzepy, a tam następny rozgoryczony. Marek Falenta (kojarzą państwo podejrzewany o sterowanie biznesem nagraniowym). Mówi, że rzuca biznes i będzie emerytem. Chyba raczej rentierem na własnej rencie, ale mniejsza o to. Jeszcze raz zaprzecza, by miał jakikolwiek związek z podsłuchami ale dodaje, że ludzie mu się kłaniają, "mówią dzień dobry panie Marku i dodają: dobrze, że te nagrania zostały opublikowane".
W Gazecie Wyborczej jest relacja z procesu. Sądzą kobietę, która protestowała przeciw, jej zdaniem bezprawnemu, użyciu przez policję paralizatora. Wyborcza pisze, że poznański sąd zamieniono wczoraj w twierdzę. Mobilizacja była taka, jakby sądzono groźnego mafioza. Oskarżona utrzymuje, że stawiane jej zarzuty są dęte, rozdmuchane. Ale nawet gdyby tak nie było, to ten wielki pokaz sprawności i siły może zaowocować najwyżej czternastoma dniami aresztu. I tak to minister Sienkiewicz szedł po groźnych skinów do Białegostoku a doszedł do Poznania po pyskatą babę.
Ukazała się książka. Napisała ją Paulina Sołowianiuk a zatytułowana jest "Jasnowidz w salonie". Jest recenzja w Wyborczej. Wynika z niej, że to dobre czytadło na kanikułę. Opisuje zdarzenia związane z działalnością w dawnej Warszawie jasnowidzów. Jest tam taka anegdota o Sefanie Ossowieckim, najsłynniejszym, ze spirytystów. Przytoczę ją, z góry przepraszając za słowo, bez którego jest ona bezsensowna. Otóż z Ossowieckim spotał sie kiedyś marszałek Piłsudski. Napisał na kartce jakieś zdanie, schował kartkę do kieszeni i powiedział Ossowieckiemu by je odgadł. Na to Ossowiecki rzekł: "pocałuj mnie w dupę". I to rzeczywiście było to zdanie. Czy aby wielu naszych polityków nie ma jakiejś kartki w kieszeni? Spróbowałbym chętnie odczytać jej treść. A nawet jak się pomylę, to i tak będę miał rację.
Do usłyszenia się z państwem...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.