Plaża, dzika plaża... (PRZEGLĄD PRASY)
Znane błaganie zanoszone do niebios głosi: "Boże, chroń mnie przed przyjaciółmi, z wrogami uporam się sam". Przypomniało mi się to wczoraj, gdy w telewizorze pokazał się Michał Kamiński - jak sam o sobie mówi - zaprzyjaźniony z Radosławem Sikorskim. Tu zauważę, że parę dni temu, po wybuchu afery podsłuchowej pokpiwałem sobie, by nie powiedzieć, że robiłem jaja, mówiąc, że minister z pewnością przejęzyczył się albo źle odczytano nagranie. Chciał powiedzieć, że "zrobiliśmy Amerykanom łaskę" a wyszło że "laskę". Ja jestem kiepskim dowcipnisiem. Michał Kamiński - ten to ci dopiero kabareciarz! Otóż wczoraj, z kamienną twarzą oświadczył, że w tym słowie a i czynności rzeczywiście chodziło o ŁASKĘ! Słuchająca tego biedna Monika Olejnik mało się nie udławiła ze śmiechu a i z obrzydzenia, bo oto Kamiński publicznie robił laskę Sikorskiemu.
Jest taka żołdacka piosenka zaczynająca się od słów: "Kiedy nam wojnę wypowie Ghana...". A potem są same wulgarności. Otóż po wczorajszym występie Kamińskiego jestem w stanie wyobrazić go sobie jako tego, który będzie twierdził, że "Kiedy nam wojnę wypowie Ghana" to nabożna pieśń babinek z kruchty.
Było ich trzech: Kurski - Kamiński - Bielan. Złota młodzież pisowskiego pijaru. Parę tygodni temu wszyscy trzej, poza PiSem, sromotnie przegrali swoje kampanie wyborcze a ich wiedza nie na wiele przydała się umiłowanym obecnie innym partiom. Niewykluczone jest, że ich siła sprawcza w dziedzinie promocji politycznej jest nieduża. Po prostu gardłowali w czasach gdy i bez nich było społeczne zapotrzebowanie na poglądy Jarosława Kaczyńskiego.
Wróćmy do łaski. Ktoś się uwziął na ministra Sikorskiego. Najbardziej on sam, sposobem rozmowy z Jackiem Rostowskim a teraz żenadą z płaceniem za posiłek, tym chandryczeniem się: za wino zapłaci, ale za zakąskę nie. Teraz jeszcze ten przyjaciel... A wilki dalej idą w las. Gazeta Wyborcza pisze dzisiaj, że nagrań jest znacznie więcej, niż ma prokuratura. Odnaleziono zapiski kelnera, który skrzętnie notował kogo nagrywał. To jest tłum ludzi. Na małej platformie się nie zmieszczą. Sprawa jest rozwojowa. Jak pisze w Rzeczpospolitej Andrzej Stankiewicz "końca kłopotów premiera nie widać. Istnieje ryzyko publikacji kolejnych podsłuchów". Co w tej sytuacji robi premier i szef Platformy w jednej osobie? Odsuwa wszystko na "po wakacjach". Zdawałoby się, że taka sytuacja powinna skłonić do nagłego powrotu z wakacji, odwołania urlopów.
A tu nie:
"plaża, dzika plaża, morze dookoła
z wysokiego brzegu wieczór mewy woła..."
No niech będzie, tylko, że dalej jest tak:
"Plaża, dzika plaża, dzisiaj nas nie słyszy
już nie moje imię w mokrym piasku pisze..."
Do usłyszenia się z państwem...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.