Pytanie na dziś: Kto kogo robi w konia? (POSŁUCHAJ)
W związku z odsłuchaniem przez niektórych europosłów Ody do radości przy pomocy pleców, Tomasz Bielecki z Gazety Wyborczej zamieścił apel: "Rozczarowanie do instytucji publicznych trzeba leczyć nie tylko na poziomie Brukseli, ale przede wszystkim krajowym". Pięknie powiedziane. A leczyć jest co. Obok wspomnianej publikacji jest artykuł z informacją, że Piotr Guział się rozliczył. Guział - pamiętają państwo - burmistrz Ursynowa, co to zasadził się na HGW czyli Hannę Gronkiewicz - Waltz. Referendum było na cztery fajerki i całą Warszawę a ze sprawozdania wynika, że kosztowało... 1200 zł - mniej niż kolacja Sikorskiego ze zbyt drogim winem. Jak kochać państwo, w którym oficjalne koszty kampanii zwłaszcza wyborczych wyraźnie rozmijają się z gołooczną rzeczywistością? I nic z tego nie wynika!
Mój sąsiad dostał z ZUS pismo dotyczące zaległości w opłacie składki. Zaległość powstała 10 lat temu i wynosi 16 złotych. Problem w tym, że ten sam sąsiad ma urzędowe pismo z ZUS w którym ta firma stwierdza, że w tym czasie nie miał żadnych zaległości. I dlatego ma problem z miłością do ZUS. Jak mają darzyć serdecznym uczuciem instytucję państwową obywatele, których papiery, dokumentujące staż pracy, na skutek złego archiwizowania, zgniły i teraz ich emerytury są niższe nawet o 1000 złotych miesięcznie? Pisze o tym Gazeta Wyborcza. Tamże opisana jest historia klienta banku, którego zawiadująca jego własnymi pieniędzmi instytucja - niewątpliwie publiczna (czyli ów bank) nie chce obsłużyć, bo klient odmówił zgody na marketingowe przetwarzanie jego danych osobowych. GIODO to brzmi dumnie. GIODO to Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Fasada jest jak trzeba, a na zapleczu bank zrobi nas w konia.
Każda z tych spraw jest do przewalczenia. Pod warunkiem, że ktoś się uprze. Jak ów posiadacz samochodu przewożonego na lawecie, który dostał nakaz zapłacenia mandatu za przekroczenie szybkości, choć samochód - jak to na lawecie - był bez kierowcy i w ogóle nie uczestniczył w ruchu drogowym. Gość zrobił raban na całą Polskę i durnego komendanta Straży Miejskiej, który się uparł i domagał uiszczenia mandatu, zwolnili. Więc jak znajdzie się pieniacz w słusznej sprawie, zakręcony, mający świra na punkcie grandy, oczywistej krzywdy albo bzdury, to sprawę da się odkręcić. Ukochana instytucja publiczna łaskawie ustąpi. Ale zazwyczaj obywatel zaklnie jak Belka i znów z serca ubyła kropelka miłości do państwa.
Gazeta Wrocławska pisze dzisiaj o nowatorskiej metodzie leczenia. We wrocławskiej Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii leczy się ból wstrzykując w komórki nerwowe alkohol. Upite komórki nerwowe nie przewodzą bowiem bólu. Zabieg wymaga bardzo specjalistycznego sprzętu. Na szczęście leczenie bólu duszy z powodu nieodwzajemnionej miłości obywatela do państwa można przeprowadzić za pomocą zwykłej szklanki i jeszcze zwyklejszej flaszki.
Do usłyszenia się z... państwem.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.