Immunitet, zagrania pijarowskie i towarzysze
"Bez żony, bez syna i immunitetu" - tak pisze FAKT o Jacku Kurskim, który się rozwodzi a wczoraj po raz ostatni był przez 10 godzin europarlamentarzystą. Dziennik Gazeta Prawna pisze, że za te 10 godzin należy się całomiesięczna pensja - w sumie ponad 30 tys. złotych. W relacjach z inauguracji nowej kadencji czytam o demonstracji posłów ultraprawicowych, którzy podczas grania Ody do radości - hymnu Europy odwrócili się tyłem. Może to był i gest odmowy, ale w jakiej sprawie? Moim zdaniem to mogła być reakcja na niemiłosierne niezestrojenie instrumentów w orkiestrze. Beethoven pewnie przewracał się w grobie i też odwrócił tyłem. Teraz zwrócimy się w stronę kraju.
Dziś w Wyborczej jest duża relacja z akcji CBŚ podczas której ujęto urodzinowych gości grających w pokera. Zatrzymania poszły gładko, sprawa jest w sądzie, ale redakcja jest trochę jakby za graczami , którym nasze prawo uprzykrza życie. Nieco dalej jest wywiad z Leszkiem Millerem, który wczoraj pojednał się z Januszem Palikotem. Poker, czy szachy? Miller mówi, że doszło do porozumienia, bo górę wziął rozum. Tak naprawdę górowaniu rozumu towarzyszy dołowanie w sondażach. SLD został z trzeciego miejsca wyparty przez Korwin-Mikkego i to jest ten prawdziwy ból i polepszacz ugody.
Rzeczpospolita lewicą się nie interesuje - wczorajsze wykonanie Twojego Ruchu w stronę SLD kwituje czterozdaniową notatką. Temat wydania jest inny. W 6 sążnistych artykułach Rzepa analizuje co zostało z siły Tuska, czy PO a raczej kiedy PO zapłaci za taśmy i tak dalej. Tu wspomnę, że podoba mi się postulat Janusza Palikota, by - pal diabli zawartość nagrań - ale opublikować listę podsłuchanych.
Teraz sprawy lokalne. Wyborcza rozmawia z dyrektorem Teatru Polskiego Krzysztofem Mieszkowskim. Wywiad ma związek z trudną sytuacją finansową teatru - przekroczeniem budżetu o około 600 tys. złotych. Ale ważniejsze od tego co mówi tkwiący w klinczu budżetowym dyrektor, jest wypowiedź nadzorującego teatr wicemarszałka Radosława Mołonia. Pan marszałek mówi rozsądnie, obiecuje analizę i starania o wyrównanie nierewaloryzowanych od lat dotacji. W tym czasie gdy Radosław Mołoń rozmawiał z Wyborczą, jego kolega -wicemarszałek Jerzy Michalak wsiadł do pociągu pilnie bacząc, by nie był byle jaki. Wyborcza Wrocław opisuje pana Michalaka rozmawiającego z pasażerami na trasie Wrocław Legnica. "To po to, by bilety były tańsze i lepiej się jeździło" - mówił podróżującym. No, OK, niech będzie. Na razie wygląda to na próbę udowodnienia tezy, że do rady nadzorczej spółki kolejowej wszedł nie dla pieniędzy a z powodów merytorycznych. Może, może... Ale na razie, na starcie, by żądz moc móc wzmóc, potraktujemy to jako proste zagranie pijarowskie.
Do usłyszenia się z państwem...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.