Popatrzcie na świat oczami słońca
Powyższe zdjęcie zostało zrobione przez doskonale znanego naszym internautom Marcina Jagiellicza z Wałbrzycha. Na początku roku inną jego fotografię (z erupcji sylwestrowych fajerwerków nad tym miastem) zobaczyło na www.prw.pl kilkadziesiąt tysięcy osób.
ZOBACZ: Wałbrzyska erupcja (Niezwykłe zdjęcie)
Tym razem Marcin znów nas zachwyca, ale w zupełnie inny sposób. To nie są kadry z filmu fantasy, ale nasze, dolnośląskie Góry Stołowe. Kolejny raz poprosiliśmy Marcina, by uchylił rąbka tajemnicy i opowiedział, jak powstają takie obrazy. Ale nie tylko jego. W tym artykule znajdziecie także zdjęcia innych artystów - bo tak należy o nich mówić - którzy pokazują coś, co widzimy każdego dnia, ale zwykle brakuje nam czasu, by to dostrzec...
Andrzej Jończyk (www.fotokozia.pl)
Poniżej jedno z moich ulubionych miejsc nad rzeką Rudą. Późna jesień, zimno, wszystko osnute mgłą i nic nie widać. Tak długo jechałem, a ze zdjęć nic nie wyjdzie tego ranka - myślę sobie. Nagle mgła się podniosła, a zza chmur wyszło słońce. Szybko ustawiam statyw i strzelam zdjęcia. Wydaje mi się, że stojące dwie olchy uśmiechnęły się do mnie. Życie jest piękne.
Janusz Krzeszowski (Janusz Krzeszowski Photography)
Zdjęcie wschodu słońca w dolinie rzeki Bóbr jest klasycznym widokiem z Gór Sokolich. Dość popularne i standardowe miejsce, ale żeby wejść na szczyt na wschód słońca, wstałem chyba po godzinie 3 w nocy. Potem samotna droga w ciemności. Oczywiście jak idziesz, nie wiesz, co Cię czeka i czy cokolwiek Cię czeka. Na początku moja żona i rodzina zdziwieniem reagowali na te wyjścia w środku nocy, ale teraz już każdy się przyzwyczaił. Wykorzystuję do tego w zasadzie każdą okazję i wizytę w górach. Tam fotografuję najczęściej. Dolny Śląsk to idealne miejsce do zdjęć.
Janusz wyprawia się też dalej. Oto niezwykły widok z góry Wdżar, między Pieninami a Gorcami:
Marcin Jagiellicz (fotograf, artysta)
Czasami brakuje słów żeby opisać to, co widziało się o poranku w górach. Dobrze, że można zatrzymać to na fotografii (...)
Pierwsze dni czerwca 2014 roku. Góry Stołowe - godzina piąta, może szósta. Wschód był w granicach piątej rano właśnie. Patent na łapanie słońca to poznanie danego miejsca, punktu widokowego i określenie jak względem miejsca i widoku będzie ono padało. Następnie analiza prognozy od polskiej, po norweską stronę. Trochę szczęścia też się przydaje. Wschody słońca zazwyczaj robię z kimś. Rzadko kiedy wybieram się sam w góry. Chyba ze względów bezpieczeństwa, bo wędrówka w nocy może różnie wyglądać. Czasami zapuszczam się dalej. Ale bez przesady. Byłem np. w Saksonii Szwajcarskiej na granicy Czech i Niemiec więc tylko ok. 250 km od Wałbrzycha.
Zdjęcie na stronie głównej również jest autorstwa Marcina Jagiellicza
Eugeniusz Kotkowski (www.fotokozia.pl)
Od czterech lat, zawsze w sierpniu jeżdżę do Jaszkowa, niezwykle ciekawego i bardzo uroczego miejsca. Sentyment tego miejsca podnosi fakt, że Jaszkowo leży zaledwie 5 kilometrów od Śremu, naszego miasta urodzenia. Położony nad samą Wartą hotel jest dla nas najważniejszy, z uwagi na ogromny taras z widokiem na malowniczą panoramę doliny rzeki Warty z rozciągającymi się łąkami. Obserwowałem niesamowite zjawisko, poranne mgiełki snujące się nad samą rzeką i okolicznymi łąkami i to codziennie, raz mniejsze, innym razem większe a czasem tak duże, że nie widać nic na odległość 30-50 metrów. To jest największy magnes, który mnie tam przyciąga. Każdy dzień zaczynam od wyjścia na taras, by zachwycać się jego przebudzeniem. To są chwile, na które całą noc czekam, mocno czuwając, żebym ich nie przegapił.
Magda Orzeł (Radio Wrocław, www.fotokozia.pl)
Uwielbiam fotografować owady: motyle, muchy, komary, cokolwiek. Kiedy nadchodzi jesień i życie w trawie zamiera, człowiek błąka się po pożółkłych łąkach i nadaremnie wypatruje śladów życia. To zdjęcie powstało podczas jednej z takich wędrówek. Był cudowny zachód słońca, fantastyczne światło i nic owadziego w zasięgu wzroku... za bohatera musiały więc posłużyć przygotowujące się na zimę rośliny, choć prawdziwym bohaterem było wtedy, znikające już, słońce...
Adam Majkowski (www.fotokozia.pl)
Zdjęcie powstało podczas wieczornego spaceru, pewnego razu w wakacje. Początkowo nie było naszym zamiarem stworzenie czegoś tak zabawnego, konturowego, Szukaliśmy przestrzeni na wspólne zdjęcie rodzeństwa. Każde z ujęć w słońcu zdawało się nie mieć w sobie nic zaskakującego. Jednak, gdy słońce chyliło się ku zachodowi, a dzieci zaczęły wygłupiać się na polanie, ja z rezygnacją usiadłem na trawie patrząc na zdjęciowy urobek i zerkając na dzieci. Nagle, olśniło mnie. Gdy patrzyłem pod zachodzące słońce, ich kontury wyglądały jak zaczarowane i już wiedziałem, że to będzie ten kadr. Chwilowe wygłupy przekształciły się w regularne pozy i pomysły. Chwila, podczas której słońce z dużą prędkością schowało się, wystarczyła, aby powstał ten kadr. Nadaliśmy zdjęciu tytuł: egipskie wakacje :)
Janusz Krzeszowski (Janusz Krzeszowski Photography)
Dlaczego wschody słońca? Bo szybko zaczęło mi brakować ciekawego światła w tradycyjnych zdjęciach w dzień. O wschodzie można liczyć na światło delikatne, miękkie i atrakcyjne wizualnie, a także mgłę czy ciekawe zjawiska atmosferyczne. Oczywiście to tylko teoria, bo na dziesięć wypraw średnio tylko połowa daje spektakularne rezultaty. Do każdej trzeba się przygotować, odpowiednio wcześnie wyjechać i mieć trochę szczęścia, bo na końcu zawsze i tak warunki dyktuje natura. Zdjęcie poniżej to fabryka w Bielanach Wrocławskich i jest to pierwszy budynek, który wykorzystałem w fotografii o wschodzie słońca. Zwykle fotografuję naturę, ale tutaj robotę zrobiły kłęby pary, które wydobywają się z kominów. Zawsze, gdy jeździłem autostradą, intrygowały mnie więc postanowiłem się tam wybrać. Zabawne było to, że każdy, kto stoi przy fabryce, dość szybko pokrywa się malutkimi kropelkami słodu (ulatującego bodajże właśnie z tych kominów). Poza tym, że może ucierpieć sprzęt, bo słód jest klejący, to skutecznie pokrywa też naszą twarz. Po sesji, trudno mi było otworzyć oczy, bo tak miałem sklejone powieki...
Radosław Pietraga (Lądek-Zdrój)
Na imię ma Gabrysia. Uwielbia surykatki i lody pistacjowe. Surykatki uwielbia oglądać, a lody jeść. Jest córką mojego przyjaciela Grzesia z liceum, którego nie widziałem sześć lat. Spotkaliśmy się przypadkiem w ubiegłym roku, nad morzem w Dziwnowie. To był nasz pierwszy, wspólny i niespodziewany zachód słońca od lat.
I w ogóle pierwszy we troje...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.