Sterroryzował całe osiedle. Ale właśnie opuścił areszt

Andrzej Andrzejewski | Utworzono: 2014-05-30 07:46 | Zmodyfikowano: 2014-05-30 07:47
Sterroryzował całe osiedle. Ale właśnie opuścił areszt - zdjęcie ilustracyjne/fot. Radosław Drożdżewski (Zwiadowca21)/Wikimedia Commons
zdjęcie ilustracyjne/fot. Radosław Drożdżewski (Zwiadowca21)/Wikimedia Commons

- Złapał ją za głowę i uderzał o parapet. O tu, w tym oknie na parterze  - jeden z sąsiadów, mieszkaniec legnickiego osiedla Zosinek, relacjonuje wydarzenia sprzed kilku miesięcy. - Ona w tym czasie miała na rękach takie małe, może dwu-trzy letnie dziecko. No i ktoś z lokatorów zadzwonił na 997. Wtedy zaczęła się ta akcja z karabinami, strzelaniem i policją.

Chodzi o wydarzenia na ul. Lwowskiej do których doszło 26 października. Łukasz M. na widok patrolu policji założył kominiarkę i zagroził użyciem broni. Policjant, który go ostatecznie obezwładnił, dokładnie pamięta szczegóły całej akcji.

- Był agresywny. Krzyczał "ja was pozabijam", "ja mam tutaj kałasznikowa", "rozwalę was". Przyjęliśmy, że faktycznie może strzelać, bo widziałem co trzymał w rękach i przypominało to kbk AK-47 "kałasznikow". Niejednokrotnie mierzył w nas. Jak zajechałem na miejsce, to dzielnicowi oddali już dwa strzały ostrzegawcze. Wiele razy mieliśmy go na muszce. Na szczęście udało się go obezwładnić bez użycia ostrych pocisków - relacjonuje policjant.

Gdy Łukasz M. został obezwładniony okazało się, że zarówno karabin, jak i ładunek, którym chciał wysadzić mieszkanie, są tylko atrapami. Mężczyzna trafił do aresztu.  W styczniu rozpoczął się jego proces. I choć wyrok jeszcze nie zapadł, kilka dni temu wyszedł na wolność.

- Za to, że zadzwoniliśmy na policję stwierdził, że się zemści na nas - wyjaśnia jeden z mieszkańców ul. Lwowskiej. - On to powiedział w sądzie, oficjalnie przy świadkach.  I został wypuszczony na wolność  - załamuje ręce świadek zdarzenia.

- Sąd uchylił areszt - przyznaje rzecznik Sądu Okręgowego w Legnicy, Jarosław Halikowski. - Jednocześnie wobec niego został zastosowany dozór policyjny oraz nakaz opuszczenia mieszkania (przy ul. Lwowskiej - dop. red). Z uzasadnienia wynika, że na obecnym etapie nie ma potrzeby stosowania wobec oskarżonego najsurowszego środka zapobiegawczego, jakim jest areszt. Oskarżony złożył wyjaśnienia przed sądem. Sprawa jest w końcowym etapie wyjaśniania. Nie ma zatem obawy matactwa.

- Tylko, że wypuszczenie Łukasza M. na wolność może stanowić zagrożenie nie tylko dla przebiegu procesu, ale również dla bezpieczeństwa publicznego - ripostuje rzecznik legnickiej prokuratury Liliana Łukasiewicz (na zdjęciu). - W momencie akcji policjanci przecież kazali sąsiadom chować się po krzakach. Ci ludzie byli przekonani, że groźby Łukasza M. zostaną spełnione i tym właśnie zostały zrealizowane znamiona przestępstwa. W czasie śledztwa biegli uznali, że mężczyzna nie jest chory psychicznie, ale ma zaburzoną osobowość. Jest impulsywny, agresywny i nie skory do refleksji nad własnym zachowaniem. Może stanowić zagrożenie dla pokrzywdzonych, dla porządku prawnego i dlatego areszt w stosunku do tego mężczyzny nie powinien być uchylony.

- Potwierdza to też relacja ojca tego mężczyzny - dodaje policjant, który jesienią założył Łukaszowi M. kajdanki. Wynika z niej, że oskarżony ma problemy alkoholowe, zażywa narkotyki, a do tego eksperymentuje z psychotropami. To jest mieszanka wybuchowa, po której reaguje agresją. - Według mnie jest duże prawdopodobieństwo, że ponownie może dojść do takiej sytuacji jak jesienią. Obawy sąsiadów są uzasadnione. Rozumiem tych ludzi, tym bardziej, że mają małe dzieci - wyjaśnia funkcjonariusz.

- Boimy się, bo facet jest nieobliczalny - dodają lokatorzy. - To my jako pierwsi stanęliśmy w obronie maltretowanej kobiety. A teraz wychodzi na to, że sami boimy się o własne życie. Łukasz nie pojawił się tu jeszcze, ale może się pojawić w każdym momencie. Nie znamy dnia ani godziny i nikt nas nie potrafi ochronić - mówią.

Zgodnie z decyzją sądu w ramach nadzoru policyjnego Łukasz M. miał się systematycznie pojawiać w komendzie. Jednak policjanci nieoficjalnie przyznają, że nie wiedzą gdzie jest oskarżony. W przyszłym tygodniu sąd ma rozpatrzyć zażalenie prokuratury na zwolnienie z aresztu.

Co mówi prawo?
Co mówi prawo?
Tłumaczy Dorota Bobnis-Baran
W polskim prawie karnym istnieje instytucja obrony koniecznej, z której korzystamy, gdy nasze zdrowie, życie czy majątek jest bezpośrednio i rzeczywiście narażone na utratę. W tej sytuacji nawet, jeżeli odpierając atak wyrządzimy krzywdę napastnikowi  sąd może odstąpić od ukarania. Ale są też pułapki prawne i wraz z nimi wątpliwości. W Polsce istnieje przepis o tym że nie wolno atakować jeżeli napastnicy byli uzbrojeni, lecz gorzej od swej ofiary. Tymczasem pomysł, aby obronę rozpoczynać od ich przeszukania, by sprawdzić jaką bronią dysponują jest w zasadzie nierealny. Podobnie przepis mówiący o tym, że dopóki napastnik jest w polu widzenia ofiary, dopóty trwa napad. Nie ma przecież gwarancji, że jest to ucieczka, a nie przygotowanie do ponownego ataku. Napadnięty nie ma obowiązku rozważania rozwoju sytuacji, jeśli ma możliwość unieszkodliwienia bandyty.Polskie prawo stanowi też, jeżeli rabusie zakończyli złodziejsko - bandycki napad - kontratak jest bezprawny. Tu pojawia się pytanie np. w sytuacji kiedy bandyci już wychodzą z czyjegoś domu ze skradzionymi dobrami, a właściciel sterroryzowany wcześniej bronią odzyskuje swobodę. Jednak uzbrojeni złodzieje nadal są w jego domu i wychodzą. Strzelać nie moze choćby miał broń. Tymczasem może zrobić to policja i nie byłoby traktowane jako przekroczenie granic służbowych. Prawo polskie reaguje niejednoznacznie; Kilka dni temu Sąd Apelacyjny w Szczecinie uznał że 22-letni mężczyzna przekroczył granice obrony koniecznej i jest winny śmierci dwóch młodych mężczyzn. Sąd utrzymał wobec niego wyrok 10-ciu lat więzienia. Ofiary to dwaj mężczyźni którzy wtargnęli do mieszkania oskarżonego, gdzie byli jeszcze jego matka, ojczym i młodsza siostra. Napastnicy byli pijani i uzbrojeni w pałkę oraz gazowy pistolet. Jeden z nich miał na twarzy kominiarkę. Grozili mu śmiercią, rzucili się na niego. Doszło do szarpaniny. W trakcie bójki skazany sięgnął po kuchenny nóż i zadał kilka ciosów. Napastnicy zostali wypchnięci z mieszkania. Obaj zmarli po przewiezieniu do szpitala.Tymczasem bracia Winkowie, którym groziły długoletnie wyroki za lincz w 2005 roku  we Włodowie, odebrali akty łaski. O uwolnieniu mężczyzn od kary zadecydował w 2009 prezydent Lech Kaczyński. Tomasz, Krzysztof i Mirosław zostali oskarżeni o zabójstwo po tym, jak śmiertelnie pobili mężczyznę, który od lat terroryzował ich wieś. Groził mieszkańcom śmiercią, biegał po wsi z nożem, a w więzieniach spędził ponad połowę swojego życia. Policja nie reagowała na prośby ludzi o pomoc. W końcu zdesperowani i przerażeni bracia Winkowie postanowili sami wymierzyć bandycie sprawiedliwość.


Komentarze (15)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~gran2014-06-05 20:26:25 z adresu IP: (79.185.xxx.xxx)
Nigdy nie pomagaj, nie interesuj się, odwróć się i odejdź. Nie zeznawaj w żadnej sprawie. Nauka płynąca z pracy polskich sędziów.
~janek2014-06-06 12:55:02 z adresu IP: (78.10.xxx.xxx)
to prawda ;(. Dlatego głosuje na KNP
~sdf2014-05-31 14:55:14 z adresu IP: (78.159.xxx.xxx)
A groźby pozbawienia zycia policjantów? itd? po raz kolejny system sprawiedliwosci pokazuje na co go stać.
~Komentarz został usunięty2014-05-30 20:43:29 z adresu IP: (85.221.xxx.xxx)
Komentarz został usunięty
~ja ti2014-05-30 16:36:37 z adresu IP: (83.27.xxx.xxx)
może to samo zrobię
~arma2014-05-30 16:10:00 z adresu IP: (212.160.xxx.xxx)
obawa matactwa jest głównym powodem dla sądu. Zamiast dbać o dobro i bezpieczeństwo społeczne dba jedynie o statystyki. Jeżeli ten człowiek komuś zrobi krzywdę to nie będzie winnych z wyjątkiem sprawcy. Szkoda że obywatele nie mogą liczyć na pomoc ze strony urzędników państwowych, ale czego oczekiwać...
~gargmel2014-05-30 15:42:30 z adresu IP: (46.205.xxx.xxx)
Gdyby on miał przy sobie ukradziony batonik to sąd kazałby natychmiast zamknąć! Gróźb sędziowie nie słyszeli,ponieważ od conajmniej kilkunastu lat nie myją uszu i do laryngologa też nie chodzą. Jeżeli przez pięćdziesiąt lat nie będą myli uszu,to brud sam odpadnie!
~stary pies2014-05-30 14:18:09 z adresu IP: (79.191.xxx.xxx)
3/4 stojących ponad prawem cwaniaczków za PRL-u było konfiturą MO i SB. Czy w post-PRL zerwano z tą metodologią? Nie sądzę. Tak więc, miejcie to na uwadze, kiedy sk....ny cieszą się miekkim traktowaniem przez tych "co to mają monopol na przemoc".
~obeznany2014-05-30 11:27:30 z adresu IP: (82.42.xxx.xxx)
No przeciez to normalne prawo w naszym kraju... mozesz strzelic do policjanta, a on i tak nie uzyje broni bo gdyby zabil taki "margines" spoleczny zostalby zwolniony z pracy i pewnie poszedlby do wiezienia.... Wkradaja Ci sie do mieszkania i w obronie koniecznej zabijesz 1 z wlamywaczy to idziesz do wiezienia za zabojstwo na 10 lat... IMO wszystko jest ok :)
~TAURUS2014-05-30 11:26:47 z adresu IP: (213.195.xxx.xxx)
Policja odbije to sobie na dziadkach spacerującymi ze swoimi pieskami którzy mają czelność popijać browara.
~Zosinek2014-05-30 10:09:37 z adresu IP: (93.105.xxx.xxx)
bgfdhfd - zapraszamy na Zosinek.
~bgfdhfd2014-05-30 09:43:37 z adresu IP: (89.71.xxx.xxx)
Nie czytajcie takich artykułów. Gdyby sąd miał się opierać na danych z gazety to mielibyśmy hucpę a nie prawo. Jeżeli małżonka gościa nie złożyła zawiadomienia, a mogła tego nie zrobić to nie ma podstaw, żeby go w ogóle ukarać za to do czego zostali wezwani policjanci. Po prostu, pobicie nie jest ścigane z urzędu. Za stawianie oporu policji, straszenie jest kara, ale nie koniecznie więzienia. Może i nawet więzienia, ale to dopiero po wyroku, chyba że istnieje uzasadniona obawa, że groźby zostaną spełnione. Skoro koleś zmyślał z kałaszem, to prawdopodobnie zmyślał też o rozstrzelaniu wszystkich. Pozatym, sąd podejmuje decyzję na podstawie opinii biegłych itp. Może biegły powiedział, że to furiat i tylko tak gada. Gdyby każdego zamykali za odgrażanie się to nie byłoby miejsc w więzieniach. Druga sprawa jest taka, że Państwo ustanawia się jedynym gwarantem bezpieczeństwa, a go nie daje. Gdyby było pozwolenie na broń, to koleś szybko zostałby spacyfikowany przez sąsiadów. Pamiętajcie, że niezrównoważony psychicznie koleś z prawdopodobnie kryminalną przeszłością nie mógłby dostać pozwolenia, a sąsiedzi tak. Wystarczyłoby żeby podskoczył do jednego sąsiada, a drugi odstrzeliłby mu dupsko.
~Niesmak2014-05-30 09:15:05 z adresu IP: (90.156.xxx.xxx)
może gdyby ukradł batonika za 99 groszy albo jako przedsiębiorca oddał chleb do przytułku to wtedy Państwo pokazałoby swój majestat i stanowczość.
~Ania2014-05-30 09:07:22 z adresu IP: (77.254.xxx.xxx)
Czemu, czemu w Polsce dopuszcza się do takich sytuacji?
~ioi2014-05-30 11:28:39 z adresu IP: (82.42.xxx.xxx)
Toz to nasza POpaprana wladza na to zezwala :)