Sprzęt stoi, ale chorzy na raka nie mogą się leczyć (Posłuchaj)
Pan Paweł o nowotworze krtani dowiedział się przed rokiem. Był przekonany, że - jako jeden z pierwszych pacjentów - radioterapię przejdzie w nowym legnickim ośrodku. Choć jest prawie po dwóch seriach zabiegów, nigdy nawet nie wszedł do odremontowanego budynku. Dziś nie może już mówić, dlatego prosi, by głos w tej sprawie zabrała jego córka.
- Tato ma zmianę nowotworową - wyjaśnia pani Kamila. - Początkowo myśleliśmy, że to jakieś przeziębienie, jakiś ból gardła, maksymalnie angina. Niestety lekarze stwierdzili, że potrzebna jest radioterapia. Nawet się z tego cieszyliśmy, bo każdy ma jakieś negatywne skojarzenie, jeśli chodzi o chemioterapię. Myśleliśmy, że radioterapia będzie lepszym i spokojniejszym rozwiązaniem. Teraz już wiem, że dla nas to same kłopoty i stres. Ze względu na brak możliwości przeprowadzenia tego u nas w Legnicy - mówi córka chorego.
Dyrektor legnickiego szpitala Krystyna Barcik przyznaje, że od wielu lat zabiegała o uruchomienie ośrodka radioterapii w szpitalu. Organ prowadzący, czyli Urząd Marszałkowski, zadecydował, że ośrodek powstanie, ale pod szyldem Dolnośląskiego Centrum Onkologii. Radioterapia w Legnicy miała być gotowa dwa lata temu. A jaka jest rzeczywistość? Posłuchajcie:
- W tej chwili nasi pacjenci są wożeni do Wałbrzycha albo do Wrocławia - wyjaśnia Krystyna Barcik. - To około stu osób. I choć podstawiamy busa bywa, że pacjenci nie leczą się. Tym bardziej, że są to pacjenci szczególni. Raz czują się lepiej, innym razem gorzej, a czasem tak źle, że taki przejazd jest dla nich szczególnym obciążeniem - tłumaczy Barcik.
- Zapraszam po dwunastu terapiach do takiego busa - dodaje pani Kamila. - To nie jest transport, który trwa 15 minut. To jest transport grupowy. Mój chory ojciec musiał jechać na te leczenie, odczekać swoje i odczekać czas, który był przeznaczony na badania i leczenie innych pacjentów. To był cały dzień przesiedziany w busie lub przyszpitalnej kawiarence. To bardzo wyniszcza mojego ojca. Na kolejny zabieg nie byłam w stanie wyciągnąć taty z domu. Ostatnich dwóch zabiegów nie przeszedł - mówi pani Kamila.
Średnio co trzy miesiące pacjenci z Legnicy i okolic dowiadują się o przesunięciu terminu uruchomienia Centrum Radioterapii. Powody są różne. A to ktoś w urzędzie marszałkowskim zapomniał uwzględnić w planach budowy odpowiedniej wentylacji, a to urzędnicy walczyli o znalezienie dostawcy nowej aparatury. I choć nowy oddział ma prowadzić konkurencyjna firma, to właśnie dyrektorka legnickiego szpitala zaangażowała się w pomoc dla całego projektu.
- Do uruchomienia tego ośrodka potrzebny jest oddział onkologiczny - przyznaje Krystyna Barcik. - Myśmy udostępnili lokal, pomagaliśmy z sanepidem, aby dostał pozwolenia. Okazało się, że nadal były problemy, zatem wzięliśmy na siebie stworzenie oddziału. Wstępne rozmowy z Narodowym Funduszem Zdrowia też już były, więc mam nadzieję, że to nabierze jakiegoś przyspieszenia.
W piątek do szpitala w Legnicy osobiście przyjechał marszałek naszego województwa Cezary Przybylski. Niestety, nie po to, by otworzyć radioterapię, ale po to by uroczyście przeciąć wstęgę do... nowych drzwi, prowadzących do szpitala. Bo radioterapia znów będzie miała poślizg.
- Procedury uruchomiające są już wdrożone. Aparatura i sprzęt już są, natomiast pewne certyfikaty dopuszczenia i opinie są potrzebne - to jedyny komentarz, jaki udało nam się uzyskać od marszałka w tej sprawie.
Jak to możliwe, że w ciągu dwóch lat inwestor nie uzyskał kompletu pozwoleń? Szef Wydziału Zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim Jerzy Sypuła twierdzi, że to tylko formalność:
- Chodzi jeszcze o opinię Państwowej Agencji Atomistyki, która musi wydać certyfikaty. Załatwimy to w ciągu kilkunastu tygodni. Nie chcę podać konkretnej daty. Wolę powiedzieć, że zajmie nam to trzy miesiące, a jeśli uda się wcześniej to będziemy się wszyscy cieszyli - mówi Sypuła.
W ten oto sposób reprezentanci Urzędu Marszałkowskiego po raz dziewiąty zapewnili, że ośrodek zostanie otwarty w ciągu trzech miesięcy. Do tej pory urzędnicy mówili o poślizgu - między innymi ze względu na poszukiwania dostawców nowych urządzeń, potrzebnych do analiz i leczenia. Tym razem szef wydziału zdrowia przyznał, że będzie to jednak sprzęt używany.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.