Przełom w sprawie Ganta
Problemy Ganta zaczęły się w ubiegłym roku, gdy wypuścił obligacje, za które chciał realizować kolejne projekty. Zła koniunktura na rynku budowlanym sprawiła, że spółka nie była w stanie wykupować kolejnych transz papierów dłużnych. W styczniu wrocławski sąd zgodził się na zawarcie układu dewelopera z wierzycielami, ale nakazał również liczne zmiany w samej strukturze Ganta. Te najprawdopodobniej nie zostały zrealizowane, dlatego sąd ogłosił upadłość likwidacyjną.
Co więcej, również nieoficjalnie, dowiedzieliśmy się, że sąd przychylił się również do upadłości likwidacyjnej spółki córki - Gant Odra Tower. Właściciele mieszkań, którzy mają umowy deweloperskie, a nie dostali aktów notarialnych, mogą jednak liczyć na pomoc syndyka. Być może sąd unieważni także 30-milionowy dług, który Gant Odra Tower winny jest innej spółce córce - Gant 7. Gant Development jest winny wierzycielom ponad 400 mln zł.
O kłopotach mieszkańców wieżowca Odra Tower pisaliśmy w kwietniu br. - Pierwsze mieszkanie, małe dziecko w domu i tak duża niewiadoma. Wielki stres - opowiadał jeden z nich. Chciał pozostać anonimowy. Kilkanaście rodzin otrzymało list od jednego z wierzycieli spółki. Firma Instel Krynica, podwykonawca przy budowie wieżowca domagała się 350 tys. zł. Ale już nie od upadłego Gant Development ani spółki córki Gant Odra Tower, ale bezpośrednio od mieszkańców. Firma została wpisana do hipotek tych mieszkań. Oznacza to, że każdy z właścicieli musiałby zapłacić po dwadzieścia kilka tysięcy złotych.
Relacja Radia Wrocław z kwietnia 2014 roku:
Firma Instel Krynica odmówiła nam wówczas komentarza w tej sprawie. W jej imieniu głos zabrał mecenas Mariusz Ząber, który reprezentuje firmę w sądzie. - Współczujemy tym mieszkańcom, ale mój klient wystarczająco długo czekał na te pieniądze. Czas je odzyskać - mówił Ząber.
Miał być luksus, a jest szok
Nasz anonimowy rozmówca kupił 60-metrowe mieszkanie, wykończył je i zamieszkał razem z żoną i małym dzieckiem. Przez kilka miesięcy nie mógł doprosić się o akt notarialny, po czym usłyszał, że ma opuścić lokal i wybrać inny, bo jego wymarzone mieszkanie należy formalnie do jednego z wierzycieli. - To był szok, musiałem dopłacić do większego lokalu albo czekać na dalszy rozwój wydarzeń - opowiadał.
Krzysztof Brzeziński, prezes spółki Gant Development, której długi mają spłacać mieszkańcy Odry Tower, prosił wtedy o jeszcze kilka tygodni cierpliwości. Obiecał spłacić wszystkich wierzycieli i wyczyścić hipoteki: - Myślę, że w kwietniu zakończymy cała procedurę związaną z restrukturyzacją tego kredytu i ze spłatą wierzycieli, i tym samym będziemy mogli przystąpić do dalszej sprzedaży mieszkań i do przenoszenia mieszkań na własność klientów.
W podobnym tonie Brzeziński wypowiadał się 3 miesiące wcześniej, gdy sąd zadecydował o upadłości spółki.
Po schodach na siedemnaste piętro?
Złowrogo brzmiały również słowa Macieja Piątkowskiego, nadzorcy sądowego Ganta. To również wypowiedź z kwietnia br.: - Aktualnie złożone propozycje układowe w 100 proc. nie są akceptowane przez wierzycieli i wymagają modyfikacji. Gant nie zrealizował tych zobowiązań, które nałożył na upadłego sąd.
Mieszkańcy Odry drżą każdego dnia, nie tylko o własne mieszkania, ale także o to czy będą mogli się do nich dostać. Mimo, że czynsze od lokatorów są ściągane, Gant nie płaci za media i być może odcięcie prądu do wspólnych części budynku jest tylko kwestią czasu. - Mogą nam odłączyć windy, bo to są części wspólne. A jest tam... 17 pięter - opowiadali.
Więcej informacji: Drapacz chmur bez prądu? (POSŁUCHAJ)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.