Plac zabaw tylko dla dzieci wspólnoty (POSŁUCHAJ)
Cztery place zabaw. Nowe. Z kolorowymi huśtawkami, lśniącymi zjeżdżalniami... w centrum legnickiego osiedla Piekary. Z daleka przyciągają uwagę - głównie dzieci. Tylko jak wytłumaczyć maluchowi, że pohuśtać się nie może, bo nie pozwalają na to prezesi spółdzielni? To nie żart. Przed wejściami na place pojawiły się napisy "Teren zabawowy wyłącznie dla członków spółdzielni Piekary".
Środowe popołudnie przed jednym z bloków przy ul. Łowickiej. 8-letni Kacper bawi się na placu zabaw w zgodzie z prawem. Młodszy o dwa lata Sebastian jedynie towarzyszy kuzynowi w piaskownicy i - choć nie ma o tym pojęcia - łamie w ten sposób regulamin spółdzielni. Chłopiec mieszka bowiem w innej dzielnicy miasta, zatem nie ma prawa przebywać na osiedlowym placu zabaw. Można o tym przeczytać na wielkich tablicach zamocowanych do płotu, ale Sebastian nie umie czytać i nie wie, że zarząd osiedla Piekary pozwala tylko członkom spółdzielni na huśtanie się, czy lepienie piaskowych babek. Dla wiceprezesa osiedla Aleksandra Humeńczuka nie ma w tym niczego dziwnego.
Posłuchaj relacji Radia Wrocław:
- Tablica jest wywieszona żeby uświadomić, że plac zabaw to teren spółdzielni wybudowany za pieniądze spółdzielców. Nie możemy tych pieniędzy wydawać na inne cele niż cele spółdzielni. Tylko, że zupełnie inaczej do sprawy podchodzą opiekunki tych, którzy korzystają z huśtawek. Ich zdaniem nawet jeśli prawo jest zawiłe i nieżyciowe, to warto zachować rozsądek. - Uważam, że to jest niemądre zastrzeżenie - wyjaśnia mama półtorarocznej Natalki. - Przecież dzieci gdzieś muszą się bawić. A skoro spółdzielnia sprzedaje mieszkania, to ci którzy w nich mieszkają, chyba też mają prawo się tu bawić.
Obok piaskownicy na huśtawce siedzi Piotruś. Jego opiekunka nie ukrywa, że na placu przebywa... nielegalnie. - O konsekwencjach złamania zakazu nawet nie pomyślałam, bo w ogóle mi się to nie mieści głowie.
Taka "huśtawkowo-piaskownicowa" administracja nie mieści się również w głowie prezydenta Legnicy Tadeusza Krzakowskiego. Gospodarz miasta ma nadzieję, że tablice z zakazami wkrótce znikną z osiedlowych placów zabaw. Choćby dlatego, że trudno sobie wyobrazić, jak takie rozporządzenie dałoby się wyegzekwować? Dzieci nie mają przecież przy sobie dokumentów, które potwierdzają ich miejsce zameldowania.
Jednak zdaniem wiceprezesa osiedla Piekary tablice nie znikną, choć sam przepis jest nieżyciowy i nie da się go wyegzekwować.
psycholog
Jak wytłumaczyć kilkuletniemu dziecku, że nie może się bawić na tym placu bo jego rodzice nie należą do spółdzielni/wspólnoty? To duży problem. Kiedy nasz maluch widzi taki plac z kolorowymi drabinkami, zjeżdżalniami i piaskownicą pełną dzieci, też chce tam wejść. Nie rozumie jeszcze świętego prawa własności i zakazu dorosłych, że tam bawić się nie może. Tłumaczenie najlepiej rozpocząć od tego, czy samo zawsze chce by ktoś inny bawił się jego zabawkami i rządził się w jego pokoju jak u siebie w domu. Pewnym wyjściem z sytuacji może być reguła wzajemności. Zaproszę na swoje podwórko, a kiedyś będę się mógł pobawić na placu zabaw kolegi. Przyznaję jednak, że nie zawsze jest to możliwe. Poza tym takie ogrodzone place zabaw z zakazem wejścia obcym zagrażają rozwijaniu się postawy prospołecznej.
Ci ludzie wyłożyli pieniądze z własnej kieszeni, wybudowali to i wykorzystali swój własny teren. To tak, jakby mieć pretensję, że ktoś sobie nie życzy, by wchodzić do niego do domu. A taka była wola mieszkańców. Bo to oni płacą za naprawę zniszczonych sprzętów, za wymianę piasku, przeglądy itd. i mają do tego święte prawo- kończy psycholog.
- Nie stoi tam żaden strażnik. Nie wygania nikogo. Wszystkie dzieci korzystają z tych placów - zapewnia Aleksander Humeńczuk. Jego zdaniem, gdyby jakakolwiek wspólnota mieszkaniowa wybudowała podobny plac zabaw, to z pewnością ograniczyłaby możliwość korzystania z huśtawek obcym. Bo takie jest prawo własności.
Z takimi argumentami nie zgadza się natomiast Jan Szynalski, prezes sąsiedniej spółdzielni mieszkaniowej "Kopernik". Na jego terenie działa kilkanaście takich placów i nikt nie myśli o wprowadzaniu jakichkolwiek ograniczeń.
- Jeżeli mam samochód i chcę go pożyczyć znajomemu, to nikt mi nie może tego zabronić. Podobnie jest z własnością spółdzielni. Nie ma prawa wymuszającego na administratorach wprowadzania ograniczeń na placach zabaw. To jest kwestia jedynie społecznego podejścia do tematu. A przecież chodzi o dzieci. Niech one mają możliwość bezpiecznego pobawienia się.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.