O jabłonkach, namiocie i Adamku
Trwa kampania wyborcza. Czy jest ktoś, kto zrozumie spin doktorów? Jak zobaczyłem prezesa na rozstajach dróg, to jeszcze jako tako kumałem. Przekaz był czytelny: nie dość że rozstaje, to jeszcze obie drogi prowadzą donikąd. Wiadomo - budowała je Platforma. Potem widziałem prezesa w sadzie. Obraz był tak sugestywny, że poczułem zapach kwiecia na jabłonkach sączący się z telewizora.
Ale jak zobaczyłem szefa PiS na tle wędzonki, to się zdziwiłem. Nie aż tak jak Wojciech Olejniczak, który twierdzi, że prezesowi się pokiełbasiło, ale jednak byłem zaskoczony. Co dziwniejsze, prezes upominał się o prawo Polski do wędzarniczego dymu, a tymczasem Janusz Palikot robił siwy dym jeżdżąc po kraju gandziobusem. to nie wszystko: węgierski premier w Warszawie nazwany został wczoraj przez polskiego premiera drogim Wiktorem w efekcie czego Gazeta Wyborcza ma dziś tytuł: Tusk - Orban dwa bratanki. Przecież to nie tak miało być z tym Budapesztem w Warszawie!
Solidarna Polska niedawno lansowała ostre restrykcje wobec kierowców na podwójnym gazie. Partyjne hasło dla tej akcji brzmiało: Zero tolerancji dla bydlaków za kółkiem. Jest jednak zero i zero. Jak tylko przypomniano, że Tomasz Adamek miał amerykański zarzut kierowania pod wpływem, natychmiast z tego samego kręgu usłyszeliśmy wyjaśnienie, że przecież każdemu może zdarzyć się błąd. Rozbawił mnie sam bokser, bo opowiadał, że owszem, wtedy chwiał się na nogach, bo poduszka powietrzna przydzwoniła mu mocniej, niż konkurenci w ringu. Inna sprawa, że świadomi mocy intelektualnej swego kandydata koledzy z SP, tak mocno reglamentują jego obecność w mediach, że go praktycznie nie ma.
W imieniu Adamka wczoraj występował w telewizorze Jacek Kurski. Przyznał, że Adamek, to nie profesor uniwersytecki, ale pytany o zakres zainteresowań powidział: zajmie się tematami aksjologicznymi. I wszystko jasne. To jest bowiem zwyczajowe bokserskie hobby. Teraz ring lokalny. Gazeta Wrocławska pisze o szarpaninie o namiot. Szarpie się Twój Ruch z Platformą. I jedni i drudzy nie dostali z magistratu pozwolenia na rozbicie namiotu wyborczego. Pozwolono tylko na stół z taborecikami. Dzięki temu wiemy, jakie są różnice pomiędzy obiema partiami: Twój Ruch nie miał pozwolenia więc nie postawił, Platforma nie miała pozwolenia ale postawiła. A mówią, że z pustego i salmonella nie naleje...
W tej samej Wrocławskiej czytam, że Zdrojewski nie ma zamiaru debatować z Ujazdowskim, bo ten nie mieszka u nas. Tu też wychodzą różnice. Ujazdowski obiecał że będzie muzeum Ziem Zachodnich i nic z tego nie wyszło. Zdrojewski natomiast od początku mówił, że muzeum nie będzie i słowa dotrzymał. To się liczy. I taka jest ta nasza kampania wyborcza. Zupełnie jak wczorajsza matura z języka polskiego. Od Wesela do Potopu.
Do usłyszenia się z państwem...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.