Niby tak blisko, a tak daleko...
Właśnie dowiadujemy się, że do Jakuszyc nie dojedziemy autobusem, a ekolodzy jakoś nie protestują, że tysiące aut, zamiast kilku autobusów, będzie "wyziewać" spaliny do Karkonoskiego Parku Narodowego, czy raczej w jego bezpośrednim sąsiedztwie - Górach Izerskich. Mało medialne.
ZOBACZ: Górska majówka z kłopotami
Daleko jest czeski Pradziad w Jesenikach, gdzie jakoś się opłaca wahadłowym autobusem dowieźć turystów w każdy dzień wolny na szczyt, czyli do ścisłego rezerwatu przyrody.
Opłaca się też kursowanie cyklobusa łączącego wszystkie ważne miejsca w czeskich Karkonoszach od Przełęczy Okraj, przez Pec pod Śnieżką, Jańskie Łaźnie, Vrchlabi, Benecko, Szpindlerowy Młyn, Rokytnice aż do Harrachova.
Cyklobusy to oczywiście nie tylko przewóz rowerów ale również pieszych turystów, którzy chcą szybciej i taniej dotrzeć w góry.
źródło: www.krkonose.eu
U nas nie można bo i po co? I tak przyjadą turyści własnymi autami, tłocząc się na małych i horrendalnie drogich parkingach, by potem zapłacić za toalety, odgrzewaną pizzę albo zapiekankę w schroniskach po polskiej stronie Sudetów.
Zdjęcie pochodzi z artykułu: Brzydkie słowo zamiast nazwy kościoła
To tylko jedno z lat świetlnych, które dzieli nas i sąsiadów z południa. Wystarczy choć raz pojechać, w jakikolwiek wolny dzień w zimie czy w lecie by zobaczyć ilu Czechów przedkłada góry nad zakupy w centrach handlowych. W nich, blisko granicy, w weekendy dominują Polacy.
Okolice czeskiego Trutnova (fot. Grzegorz Sanik)
Miasta są puste; wszyscy są na rowerach, biegówkach, nartach zjazdowych czy pieszych wycieczkach również w zimie. My wolimy wyprzedaże, tłok i pokonywanie dziesiątek kilometrów do centrum handlowego w innym mieście, bo tam ... może będzie coś taniej albo ciekawszego.
fot. THOMAS/Wikipedia
Do tego w prawie każdym większym mieście u naszych sąsiadów z południa są dofinansowywane pływalnie kryte i baseny odkryte (nie aquaparki), czynne korty tenisowe, około 50 sztucznych lodowisk, a przypomnę Czechy mają 4 razy mniej mieszkańców niż Polska.
U nas oprócz zakupów jest też weekendowy nieodłączny grill. Jeżeli do tego dojdą dni, w które jest zakaz handlu to, jak przyznają pracownicy stacji benzynowych, śmiało mogliby zmienić szyld na sklep monopolowy.
Trudno będzie to zmienić, ja jednak cały czas mam taką nadzieję. A nadzieja to, moim zdaniem nie matka głupich, ale... wiara w ludzi.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.