Górska majówka z kłopotami
Długi majowy weekend to zwykle w Karkonoszach nieoficjalny początek letniego sezonu turystycznego. W tym roku zaczyna się jednak od utrudnień dla turystów.
Początek długiego weekendu, czyli 1 maja to data likwidacji autobusowych połączeń do Jakuszyc.
Zaskoczenie jest pełne bo dopiero wczoraj jeleniogórski PKS wywiesił informację, że kursy zostaną skrócone do Szklarskiej Poręby, do przystanku Krokus, a busy na tamtej trasie nie jeżdżą w ogóle.
Jarosław Wolff, właściciel biura turystycznego w Jeleniej Górze, którego klienci tymi właśnie zlikwidowanymi autobusami mieli do Jakuszyc dojechać też nie kryje rozczarowania.
- Musiałem do wszystkich dzwonić i ich przepraszać – mówi. - Co ciekawe do wczoraj nie było nawet informacji na stronie internetowej PKS, że linia zostanie skrócona.
Robert Łukaszewski, kierownik jeleniogórskiego PKS bije się w pierś. Jak mówi, linia do Jakuszyc została skrócona z powodów ekonomicznych, bo mało ludzi nią jeździło, ale ogłoszenia w tej sprawie są rzeczywiście bardzo późno.
- To nasza wina, długo prowadziliśmy procedury zmiany zezwoleń na tę trasę – mówi. - Autobusy do Szklarskiej Poręby nie tylko będą mieć skrócony bieg, ale też nie będą od 1 maja wyjeżdżać spod dworca PKP w Jeleniej Górze. Będziemy dojeżdżać tylko do przystanku koło dawnego pogotowia ratunkowego, to kilkaset metrów od dworca.
Likwidacja połączeń autobusowych do Jakuszyc to problem nie tylko dla turystów, ale i obsługujących ich pracowników firm turystycznych. Marta Sobkiewicz pracuje w ośrodku Biathlon i nie ma samochodu. Jak mówi teraz do pracy będzie mogła przyjechać pociągiem, dopiero o godz. 10.00, razem z turystami.
- Nie wiem dlaczego długi weekend wybrano na termin likwidacji tych połączeń - mówi. - Przecież to czas turystycznych żniw.
Kierownik PKS tego jednak w firmowych statystykach nie dostrzega i jak mówi weekend majowy ani nadchodzące wakacje nie są tu żadnym argumentem. Co prawda PKS jednego kierowcę na tej trasie zwolnił, bo ten kasował za przejazd do własnej kieszeni, co mogło mieć wpływ na te statystyki, ale firma nie ma zamiaru tego komentować.
Dojazd do Jakuszyc, dla tych którzy nie mają samochodu nie jest jedynym problemem. Turyści, którzy chcą chodzić po Karkonoszach, gdzie jak wiadomo samochodem wjeżdżać nie można, nie mogą liczyć na to, że gdy wieczorem zejdą z gór np. w Karpaczu to będą mogli wrócić autobusem czy busem do miejscowości, w której śpią, bo takich wieczornych połączeń między miejscowościami w długi weekend po prostu nie będzie. Inicjatywa tzw. cyklobusów, nad którą pracowały samorządy upadła przyznaje burmistrz Szklarskiej Poręby, Grzegorz Sokoliński.
Samorządy się zwyczajnie nie dogadały i choć po czeskiej stronie granicy takie połączenia funkcjonują, to w polskich Karkonoszach ich nie będzie.
- Zostaje umówić się z kimś kto nas odbierze po zejściu z gór, albo liczyć na taksówkarzy - mówi autor przewodników turystycznych i działacz PTTK, Jacek Potocki. - Chyba, że pójdziemy w góry w dwie rodziny. Jedna np. wyjdzie ze Szklarskiej Poręby, druga z Karpacza, a po drodze wymienią się kluczykami od samochodów. Wtedy będą mogli do swoich ośrodków wrócić.
Niestety problemów jest więcej. Turyści nie będą już mogli np. zejść na autobus na Przełęcz Kowarską, bo przystanek został tam zlikwidowany i kierowcom komunikacji publicznej nie wolno się tam zatrzymywać. Był to świetny punkt wypadowy w Karkonosze i w Rudawy Janowickie. Nie można też rano dojechać komunikacją publiczną do Świeradowa Zdroju, by móc wyjść w Góry Izerskie. Tak jest choć np. w Czechach
Choć np. w Czechach połączenia między miejscowościami udało się zachować.
- W Harrachovie na pociąg czeka bus, by rozwieźć turystów. Czeka zawsze - mówi Paweł Wierzbicki, gospodarz Biathlonu. - U nas to jest niemożliwe.
Kłopoty z transportem publicznym to oczywiście nie jedyne problemy czekające na turystów w Karkonoszach w długi majowy weekend. Nie będzie można zwiedzić jednej z podziemnych tras turystycznych w Kowarach, bo została zamknięta. Zdziwią się także turyści, którzy z historycznej części Kowar zdecydują się przejść skrótem przez dawną fabrykę dywanów do Parku Miniatur.
- Jest tam kłódka i gruby łańcuch oraz informacja, że bramka została zamknięta na żądanie firmy ubezpieczeniowej - mówi Jacek Potocki.
Te wszystkie utrudnienia i ograniczenia nie powodują, że w Karkonosze przestaną przyjeżdżać ludzie. Tyle tylko, że niektórzy turyści mogą się poczuć zawiedzeni. Burmistrz Szklarskiej Poręby, Grzegorz Sokoliński przyznaje, że te wszystkie sprawy dałoby się zapewne rozwiązać, ale zarówno samorządy jak i przedsiębiorcy oczekują, że ktoś inny te problemy rozwiąże i za nie zapłaci.
- Niestety nie rozmawiamy ze sobą o tym jak naprawdę wyjść naprzeciw potrzebom turystów. Do dziś nie wdrożyliśmy np. standardu nazwanego u nas „kwatera dla rowera” czyli możliwości bezpiecznego przechowywania rowerów w ośrodkach czy po prostu w pokojach - mówi - a tymczasem tworzymy jakieś mapy tras rowerowych z Władywostoku do Drezna. Nie wiadomo dla kogo.
Jacek Potocki wskazuje, że turyści są postrzegani w górach niemal wyłącznie jako dostarczyciele pieniędzy. Tymczasem np. w Czechach to ciągle bardziej ruch społeczny, którego potrzeby wszyscy starają się zaspokoić. Dlatego nasi turyści są skazani by liczyć wyłącznie na siebie. A to niczego w sumie nie rozwiązuje, ani kłopotów z parkowaniem w górach, ani dbałości o środowisko, ani wreszcie potrzeb samych gości.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.