ZAiKS pokonany przez fryzjera
Marcin Węgrzynowski się uparł. Jeszcze w grudniu, gdy Radio Wrocław odwiedziło go po raz pierwszy, zapowiedział, że tantiem nie zapłaci, że nie widzi do tego podstaw i słowa dotrzymał.
W trakcie ogłaszania wyroku sam był trochę zaskoczony, że wygrał. Tuż po wyjściu z sali mówił, że liczy na to, iż będzie to jednoznaczny sygnał dla innych właścicieli podobnych firm w Polsce. Sygnał do tego, aby walczyli o "prawo do niepłacenia":
Warto podkreślić, że w całej sprawie chodzi nie tylko o ZAiKS. Podobnych organizacji, które mogą żądać pieniędzy od przedsiębiorców jest kilkanaście. Aktywnie działają cztery. Dla salonu fryzjerskiego może to oznaczać konieczność zapłacenia nawet kilkuset złotych miesięcznie.
fot. Marcin Węgrzynowski
Sędzia Jacek Szerer ogłaszając wyrok, niemal w całości podważył jednak argumenty ZAiKS-u. Według niego w tak małym salonie nie dochodzi do publicznego odtwarzania muzyki, a fryzjer nie czerpie z tego dodatkowych korzyści. Zwrócił także uwagę na to, że muzyka może także pełnić element odstraszający:
Dla Stowarzyszania Autorów ZAiKS to duża porażka. Do tej pory w skali Dolnego Śląska podobne sprawy raczej gładko wygrywał. Porażka tym dotkliwsza, że po ujawnieniu sprawy przez Radio Wrocław, zainteresowały się nią media praktycznie z całej Polski.
fot. Marcin Węgrzynowski
Adwokat stowarzyszenia Krzysztof Zuber już zapowiedział apelację. Według niego jeżeli w salonie fryzjerskim radio jest włączone, właściciel powinien płacić tantiemy. Niezależnie od tego ile osób słucha i czy muzyka jest głośna czy cicha. Według niego wyrok to tragiczna wiadomość dla twórców piosenek:
To nie koniec sprawy. I to nie tylko przez zapowiedź złożenia apelacji. Marcin Węgrzynowski przyznaje, że zgłasza się do niego coraz więcej ludzi z całej Polski z podobnym problemem. Już zapowiada, że będzie się starał pomagać:
Formalnie chodzi o około 1000 złotych tantiem za publiczne odtwarzanie muzyki. Sprawa, którą ujawniło Radio Wrocław, stała się jednak głośna w całej Polsce. Marcin Węgrzynowski w swoim lokalu rozdawał klientkom zatyczki do uszu, panie podpisywały także oświadczenia o tym, że muzyki nie słyszą. Od początku procesu podkreśla także, że muzyka w jego salonie to tylko dodatek, który nie zwiększa obrotów:
Proces rozpoczął się pod koniec stycznia. Na dwóch rozprawach przesłuchano m. in. właściciela salonu oraz kontrolujących go pracowników ZAIKS. Sąd jako dowód przyjął ponad 270 oświadczeń, które od klientek zebrał Marcin Węgrzynowski. Samych klientek jednak nie przesłuchiwano.
Linia obrony wałbrzyskiego fryzjera opierała się na dwóch kwestiach. Po pierwsze według niego w salonie, w którym zwykle przebywa tylko on i klientka, nie może być mowy o publicznym odtwarzaniu muzyki. Po drugie, w żaden sposób nie wpływa ona na zwiększenie obrotów (przedstawiał w sądzie dokumenty skarbowe).
Reprezentujący ZAiKS mecenas Krzysztof Zuber podkreślał, że przepisy w tym przypadku są jednoznaczne: - Zasada jest taka, że autorom należy się wynagrodzenie za to, że eksploatuje się ich utwory. To jest niezależne od tego, czy to jest zakład fryzjerski czy salon samochodowy. To nie ma znaczenia, podobnie jak to czy muzyka jest słuchana głośno, czy cicho - mówił Radiu Wrocław.
Walka fryzjera stała się głośna w całej Polsce. Kontaktują się z nim przedstawiciele tej branży z różnych części kraju. Czekali na pozytywny wyrok.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.