Czystki w komisji hazardowej (Komentarze)
Posłanka Beata Kempa ma jednak inną teorię na ten temat. - Zażądałam przedstawienia bilingów m.in. byłego wicepremiera Grzegorza Schetyny, i to główny powód odwołania z komisji - uważa posłanka. W piątkowej wieczornej rozmowie w TVP 3 posłanka PiS pytała: - Czego boi się Grzegorz Schetyna?
A my zapytaliśmy dolnośląskich polityków czy PO zależy na szybkim wyjaśnieniu afery hazardowej? Po "czystkach" w speckomisji można odnieść wrażenie, że nie. Dodać tu trzeba, że prezydium komisji zdecydowało, że w związku z wyłączaniem z niej przedstawicieli PiS, wszystkie zaplanowane na przyszły tydzień posiedzenia zostają odwołane.
Szef parlamentarnego klubu Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna zadeklarował we Wrocławiu, że jeżeli hazardowa komisja śledcza będzie potrzebowała więcej czasu na sporządzenie raportu, to PO zagłosuje za wydłużeniem terminu zakończenia jej prac. Obecnie jest on wyznaczony na koniec lutego 2010 r. Były wicepremier nie chciał przesądzać, o ile mógłby zostać wydłużony czas pracy komisji.
KOMENTARZE
Dla prw.pl Rafał Ślusarz, PiS: - Fakt odwołania posłów PiS ze speckomisji hazardowej poruszył nawet zwolenników PO, czemu dali oni wyraz w internetowych komentarzach. Tymczasem jeszcze przed powołaniem komisji wiadomo było, że Platforma zrobi wszystko, aby ukryć prawdę o czynach panów Chlebowskiego i Drzewieckiego i oskarżyć PiS. W końcu są sędziami we własnej sprawie. Jak pisał Marian Hemar "Stary to chwyt złodziejski, złodziejska w nim nadzieja, biegnie złodziej ulicą, i krzyczy: Łapaj złodzieja!"
Zatem na pewno nie będzie szybkiego wyjaśnienia afery hazardowej. Ale przed prawdą nie da się uciec, dogania ona nawet byłych polskich prezydentów. Więc tryumfalny powrót posła Chlebowskiego na korytarze sejmowe jest przedwczesny. Jednak jest głębszy wymiar odwołania posłów PiS z komisji. Mozolne, ale konsekwentne psucie polskiego państwa. Oto każda następna władza stawała będzie przed pokusą unieszkodliwiania komisji specjalnej, tak jak to robi obecnie PO. Po CBA, runęła kolejna instytucja publicznego zaufania i kontroli władzy. Sięgając jeszcze raz do literatury można by zacytować: "Z początku porwał mię śmiech pusty , A potem litość i trwoga."
Dla prw.pl Czesław Cyrul, SLD: - Komisja hazardowa usiłowała pracować, ale na jakiś czas przestała. Członkowie komisji z PO wyrzucili z niej posłów z PiS. Komisję powołano, aby wyjaśnić matactwo ludzi PO przy preparowaniu ustawy hazardowej. Premier Tusk postanowił uciekać przed aferą: oczyścił otoczenie z podejrzanych, Sejm ekspresowo uchwalił niedopracowaną ustawę hazardową. Nie chodziło jednak o dobre prawo, ale o zabieg polityczny czyniony dla ratowania wizerunku PO. Do obywateli wysłano przekaz, że PO walczy z hazardem, a rozmowy Zbychów, Rychów itp. były tylko drobnym nieporozumieniem.
Komisja, zamiast zajmować się zagadnieniami najnowszymi postanowiła zajmować się sprawami już wyjaśnionymi. Okazało się jednak, że przy hazardzie wcześniej kręciło się kilku polityków PiS i ten problem stał się w komisji, dla ludzi PO, kluczowy. To przykład matactwa i kierowania prac komisji na boczne tory. Przy czym, przypomnę, że czas komisji ograniczono do kilku miesięcy.
Z woli PO, koalicja musiała mieć w komisji przewagę, a przewodniczący musiał być koniecznie z Platformy. Nadzór nad śmierdzącą sprawą nie mógł wymknąć się spod kontroli Platformy i tak też się stało. Wszystko po to, aby udowodnić, że nie ma żadnego smrodu; PO musi zawsze pachnieć i komisja musi to odwodnić.
Komisja za sprawą członków PO i przy cichym poparciu bezwolnego członka PSL założoną strategię wciela w życie. Wykluczanie członków PiS z komisji to jeden z elementów destrukcyjnych działań. Wszystko idzie zgodnie z wcześniej ustalonym planem.
Inną sprawą jest czy PiS powinien delegować do prac komisji tych, właśnie wykluczonych, posłów. PiS posłał do boju zaprawionych i doświadczonych wojowników, więc Platforma postanowiła ich zdyskwalifikować jeszcze przed walką. To typowe uderzenie poniżej pasa.
Kiedy powołano komisję Rywina SLD postawił na uczciwe wyjaśnienie sprawy. Posłowie SLD dochodzili prawdy na równi z innymi członkami komisji. Komisja w sumie niewiele wyjaśniła, ale SLD, starając się rozwikłać sprawę dogłębnie, poległ na scenie politycznej. SLD mógł wtedy robić to, co teraz robi PO, czyli blokować prace komisji.
PO wyciągnęła wnioski z tamtych doświadczeń. Uznano że dążenie do prawdy może sprowadzić partię do parteru. Liderzy PO wykalkulowali sobie, że lepiej być nieuczciwym, ale zachować wpływy politycznie, niż być uczciwym i przegrać. Zatem intrygi, kłamstewka i sztuczki prawne zostały podniesione do rangi nadrzędnej. Przedstawiciel PSL uciekł przed głosowaniem. Wstyd. Ale filozofia tej partii polega na byciu u władzy, a nie na podejmowaniu niewygodnych decyzji.
Decyzje komisji wykluczające posłów PiS pokazują, że w PO cel uświeca środki. Podobnie wcześniej czynił PiS. Metodologia polityków PO i PiS jest podobna, pochodzą przecież z jednej szkoły, tylko PO sprytniej maskuje swoje rzeczywiste zamiary i wyborcom to się podoba. Nawet jak PO psuje kraj, to wyborcy i tak są zadowoleni, bo nie rządzi PiS. PO o tym wie i pozwala sobie, na co się jej się tylko podoba. Co na to wszystko SLD? Można dyskutować, ale to temat na inny felieton.
Dla prw.pl Michał Syska - "Krytyka Polityczna", Ośrodek Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a: - Gdy Platforma Obywatelska forsowała rozszerzenie obszaru dochodzenia sejmowej komisji śledczej, zwanej "hazardową", o okres rządów SLD oraz PiS, wiadomo było, że chodzi raczej o rozmycie niż rzetelne wyjaśnienie sprawy "Rycha", "Mira" i spółki.
Nie ulega wątpliwości, że wykluczenie dwójki posłów PiS wpisuje się w tę strategię działania rządzącej partii. Być może faktycznie istniały przesłanki przemawiające za odwołaniem Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermana. Jednak sposób podjęcia tej decyzji - bez debaty, bez wyjaśnień, bez opinii ekspertów, w sposób nagły i niespodziewany - skłania do konstatacji, że PO stara się sabotować prace komisji.
Poseł Bartosz Arłukowicz (SLD) wskazuje na pewną koincydencję czasową: z powodu personalnego zamieszania nie dojdzie we wtorek do przesłuchania wiceministra finansów Jacka Kapicy, kluczowej postaci w wydarzeniach nazywanych "aferą hazardową".
Polityk lewicy, opisując przebieg posiedzenia komisji i zachowanie jej członków, stwierdził, że zasiadający w niej posłowie PO są jedynie narzędziami w rękach władz ich partii.
Tymczasem Donald Tusk nie tak dawno temu tłumaczył, że Grzegorz Schetyna i Sławomir Nowak przechodzą z rządu do władz klubu parlamentarnego PO, aby walczyć o prawdę.
Z wydarzeń piątkowego popołudnia można jednak odnieść wrażenie, że ich cel jest zupełnie inny. Platforma jednak nie zapłaci wysokiej ceny za rażące złamanie dobrych obyczajów parlamentarnych. Instytucja komisji śledczej jest w oczach opinii publicznej tak skompromitowana, że jej działalnością ekscytują się jedynie politycy i dziennikarze.
Beata Kempa i Zbigniew Wasserman są zaś sztandarowymi postaciami "kaczyzmu" i "ziobryzmu". Osobom spoza PiS-owskiego elektoratu trudno się będzie z nimi solidaryzować. Nawet jeśli tym razem, to oni są ofiarami łamania demokratycznych standardów.
Dla prw.pl Jarosław Kurzawa, PSL: - W komentarzu z 9 listopada bieżącego roku bardzo sceptycznie odniosłem się do ewentualnych efektów pracy powołanej wówczas komisji ds. hazardu, wskazując, że najważniejszym graczom w tej potyczce, a mianowicie PO i PiS najmniej będzie zależało na wyjaśnieniu całej tej sprawy.
Ostatnie wydarzenia w komisji potwierdzają moją opinię, że nie tu chodzi szybkie wyjaśnienie spraw związanych aferą hazardową, a jedynie doprowadzenie do rozmycia samego problemu oraz pokazanie, że właściwie ostatni przypadek z udziałem przedstawicieli PO to jakiś nieznaczący epizod w kilkuletnich nieprawidłowościach w pracach nad ustawą.
Cały czas przychylam się do tezy, że komisje śledcze są ostatecznością zarezerwowaną do wyjaśnienia spraw, w które uwikłani są aktualnie sprawujący władzę. Ma to głębokie uzasadnienie, w przypadku, gdyby próbowano użyć struktur państwa do rozmycia odpowiedzialności, bądź do uporczywego wydłużania procedur. W pozostałych sytuacjach wszelkie podejrzenia związane z łamaniem prawa powinny być prowadzone zgodnie z przyjętymi standardami przez organy do tego powołane. Wyręczanie służb, których obowiązkiem jest wyjaśnianie tego typu nieprawidłowości rodzi pytanie o sens ich istnienia.
Dla prw.pl Ryszard Czarnecki, PiS: - Ostatnie tygodnie każą zastanowić się, na ile PO jest jednolitą formacją, na ile poszczególne decyzje są wypadkową walki poszczególnych frakcji w ramach PO i na ile punkt ciężkości dowodzenia w tej formacji przeniósł się z Al. Ujazdowskich (Kancelaria Premiera) na ul. Wiejską (Sejm i Klub Parlamentarny PO).
Decyzja "wycięcia" posłów PiS z komisji hazardowej jest skandalem, ale uderzyć może ona nie tyle w PiS co w lidera PO, także jako kandydata na prezydenta. To może być gol samobójczy dla Platformy, ale bardziej obciąży on konto piłkarza Tuska niż piłkarza Schetyny.
Jest to paradoks, ponieważ decyzje w sprawie tej politycznej egzekucji zapadły, jak się wydaje, w gmachu na Wiejskiej, a nie w KPRM. Sytuacja w PO zaczyna przypominać sytuację w SLD w dwa lata po wygranej postkomunistów w wyborach 2001. Frakcja lidera wzięła się za łby z frakcją Kwaśniewskiego, co było dowodem, że SLD zaczął zjazd po równi pochyłej. Być może mamy do czynienia z analogiczną sytuacją.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.