Tysiące złotych na i za delegacje
Tyle w ubiegłym roku wypłacił sobie starosta wałbrzyski, Józef Piksa. Samorządowiec brał nawet osiem złotych za wyjazd na zawody drezynowe czy trzydzieści złotych za wizytę w filharmonii.
Radiu Wrocław mówi, że to z oszczędności, bo jeździ sam i nie muszą zatrudniać kierowcy. Podkreśla, że jako starosta, musi bywać w różnych miejscach.
- Starosta reprezentuje powiat na zewnątrz. Jeżeli jest zaproszony do jakiejś gminy, czy na sesję rady trzeba pojechać. Często trzeba zdawać sobie sprawę, że poświęca się czas wolny, bo tych wyjazdów gro jest w soboty, niedziele, a więc w związku z tym poza pracą trzeba wyjechać w delegacje.
Opozycja działaniem starosty jest oburzona. Komisja rewizyjna rady chce sprawdzić, czy pobieranie delegacji w takiej formie jest legalne.
Jej przewodniczący Marek Tarnacki mówi, że takie postępowanie jest nie do przyjęcia.
- Jeżeli w ciągu dnia zdarza się że, bo stwierdziłem taką sytuację, w ciągu dnia rozliczone są trzy delegacje, bo pan starosta jest w trzech różnych miejscach to już nie jest 8 zł tylko w efekcie całego dnia to jest kilkanaście, kilkadziesiąt złotych. To w kategoriach moralnych, etycznych jest nie do przyjęcia.
Urząd ma trzyletnie auto służbowe, jednak starosta z niego nie korzysta. Samorządowiec zarabia prawie jedenaście tysięcy złotych brutto miesięcznie.
Posłuchaj:
Na naszej antenie zawrzało. Słuchacze w większości są oburzeni historią podróży wałbrzyskiego starosty, Józefa Pisky.
- Moralnie to wstyd. Jednym słowem kabaret w starostwie. Życzę miłego dnia i kolejnej wędrówki pana starosty do Książa za 30 złotych.
Po emisji materiału do studia Radia Wrocław zadzwoniła też rzecznik prasowa Inspekcji Pracy, Agata Kostyk-Lewandowska. Wyjaśniała, że działania Józefa Pisky nie do końca są zgodne z obowiązującym prawem: - Dla pana starosty mówiąc kolokwialnie delegacją będzie wyjazd dopiero poza Wałbrzych...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.