"Pirat" niewidzialny dla strażników?
Takim tytułem opatrzył swój film pan Hubert.
Wrocławianin opublikował w internecie nagranie z 21 marca, na którym widać, jak jeden z samochodów łamie przepisy narażając przy tym bezpieczeństwo i zdrowie rowerzysty. Tuż za nimi widać... patrol straży miejskiej.
"Jadąc dziś do pracy, w okolicach godziny 9.50 byłem świadkiem jak kierujący białym Daewoo Lanosem, jechał wzdłuż po chodniku i wyjechał na jezdnię (skrzyżowanie Zielińskiego i Swobodnej) - podczas gdy na przejściu (i jednocześnie przejeździe dla rowerzystów) paliło się zielone światło i znajdowali się na nim piesi" - relacjonuje Hubert.
Jak dodaje, podczas wykonywania tego manewru - kierowca wymusił pierwszeństwo na prawidłowo jadącym rowerzyście i spowodował kolizję:
"Pomimo tego odjechał z miejsca zdarzenia, jakby się nic nie stało. Myślę że Policja szybko odnajdzie tego Pana kierującego, choć zapamiętałem tylko początek numeru rejestracyjnego (...)"
Ale to nie wszystko. Wrocławianin podkreśla inny fakt: Najbardziej bulwersujące w tej sprawie jest to, że wszystko widział patrol wrocławskiej Straży Miejskiej, który w ogóle nie zareagował, pomimo oburzenia przechodniów i rowerzysty na sytuację. Panie strażniczki widać było że są mocno zajęte rozmową, i jeszcze do tego dziś tak słońce świeci że miały mocne i bardzo czarne okulary. A czego serce nie widzi, tego duszy nie żal. Żałosne. Za to z blokadami na koła to pomykają aż miło.
Czy kierowca mógł widzieć rowerzystę? Czy powinien zareagować, czy też nie miał na to szans? I czy zareagować powinni strażnicy? Radio Wrocław poinformowało o tym zdarzeniu rzecznika wrocławskiej straży miejskiej. Czekamy na komentarz.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.