Gorączka złota powraca
Związana z nowojorskim miliarderem Thomasem Kaplanem spółka Amarante Investments z Krakowa złożyła w ministerstwie środowiska wniosek o wydanie koncesji na poszukiwanie złota w rejonie Lubania i Wlenia. Według ekspertów tylko w osadach rzeki Bóbr jest jeszcze około 2,5 tony złota. Jak mówi Krzysztof Maciejak z Goldcentrum.pl pod ziemią może być nawet około 100 ton, w żyłach ciągnących się wiele kilometrów na głębokości 200 metrów.
Otwarcie kopalń złota mogłoby być szansą dla biednych gmin z powiatu lubańskiego i lwóweckiego. Co ciekawe wydobycie złota nadal się tam odbywa. Kruszec wypłukują nie tylko amatorzy z miskami, ale też bywa uzyskiwany z odpadów, np. tzw. szlichu pozostającego po płukaniu urobku w żwirowniach.
fot. www.goldcentrum.pl
Dr hab. Stanisław Mikulski, sekretarz naukowy Państwowego Instytutu Geologicznego - Państwowego Instytutu Badawczego: Ten obszar ma długą historię jeśli chodzi o eksploatację złota. Już od średniowiecza wydobywano je przede wszystkim z osadów rzecznych. Na przełomie 19. i 20. wieku zaczęto eksploatować złoto ze złóż żyłowych kwarcu. Później zwrócono uwagę na złoża siarczkowe. Wydobyto trochę złota m.in. podczas prac górniczych, ale były to niewielkie ilości, rzędu kilkuset kilogramów. Współczesne metody pozwalają na zlokalizowanie złóż przykrytych innymi skałami, które nie są widoczne na powierzchni. Firma, która złożyła wniosek o wydanie koncesji prawdopodobnie ma odpowiednie narzędzia geofizyczne i środki do wykonania wierceń kierunkowych, które umożliwią im zlokalizowanie takich stref. Te złoża wydaje mi się, że są z samego założenia niewielkie. O zasobach złota w poszczególnych miejscach rzędu kilkuset kilogramów. Maksymalnie 1-2 tony. Tego typu złoża występują na całym świecie i wydaje się, że jest szansa, na wystąpienie właśnie w tym rejonie, czyli w południowej części Gór Kaczawskich całej strefy 20-30 kilometrowej żył kwarcowych złotonośnych z siarczkami. Jak mówi stara maksyma: złoto jest zawsze tam, gdzie go się szuka. Tylko jego ilość musi być wystarczająca przynajmniej do otwarcia pierwszej kopalni. |
Ostatnia gorączka złota w tym rejonie wybuchła na początku XX wieku, kiedy budowano kolej. W czasie prac ziemnych robotnicy natrafili na złotonośne żyły, które dały początek kilku kopalniom. Od kilkudziesięciu lat nie było jednak żadnych nowych, poważnych badań w tym rejonie.
Posłuchaj:
fot. www.goldcentrum.pl
Komentuje Leszek Mordarski:
"Drugie życie polskiego górnictwa" Do niedawna w zasadzie tylko KGHM uchodził za przedsiębiorcę, który z zyskiem prowadzi w Polsce działalność wydobywczą. Górnictwo węgla kamiennego, węgla brunatnego i innych kopalin, w związku z wyczerpującymi się zasobami, wydawało się, że jest w odwrocie. Do tego słaba koncentracja metali i innych surowców sprawiała, że ich wydobycie bywało nieopłacalne. Przełom jaki dokonał się za sprawą gazu łupkowego, może sprawić, że dla polskich kopalni "złoty wiek" dopiero nadejdzie. Gaz łupkowy po pierwsze zadziałał jak magnes - wiele firm zaczęło się interesować naszymi zasobami geologicznymi. Po drugie technologia jaką ze sobą niesie - podobna do szczelinowanie hydraulicznego (wykorzystywanego przy łupkach) - otwiera zupełnie nowe możliwości. Chodzi o ISL - technologia polega na wierceniu kilku otworów, przez które pod ziemię wtłacza się m.in. roztwór kwasu siarkowego. Umożliwia to wypłukanie na powierzchnię innymi otworami roztworu zawierającego m.in. uran, wolfram i molibden. Opłacalne staje się też wydobywanie złota. O koncesję na poszukiwania złóż tego kruszcu między Lubaniem i Wleniem stara się w Ministerstwie Środowiska krakowska spółka Amarante Investments. Większościowym udziałowcem tej firmy jest amerykański inwestor Electrum Group - jeden z największych graczy na tym rynku. Firma ubiega się w Polsce o szereg innych koncesji m.in. na poszukiwanie uranu, molibdenu, miedzi, srebra i złota. Oprócz Electrum Group jest też szereg innych firm, które ubiegają się o pozwolenie lub otrzymały już koncesje na penetrację złóż. Wiele z nich znajduje się na Dolnym Śląsku m.in. w rejonie tzw. "Starego Zagłębia Miedziowego" Renesans polskiego górnictwa, dokonuje się zatem rękami zagranicznych inwestorów, co powinno trochę dziwić. Państwowy Instytut Geologiczny już ponad dwie dekady udostępnia wszelkie informacje o złożach minerałów i surowców. Jak dotąd niewiele polskich firm korzystało z tych danych. Problemem nie były jednak jak się wydaje pieniądze - Polska Miedź wydała przecież "bajońskie sumy" na eksploatację za oceanem odkrytych już złóż. Pod nosem ma tymczasem wiele, nie mniej zyskownych. Dziś KGHM powoli wraca na polski rynek, starając się o nowe koncesje. Co do złota, odkrycie opłacalnych do wydobycia złóż w rejonie Lubania i Wlenia wcale nie jest takie pewne. Od 2007 w nieodległych Radzimowicach koło Wojcieszowa m.in. zyskownych pokładów złota bezskutecznie szukała firma "Gepco". 14 stycznia tego roku minister środowiska wygasił jej koncesję. |
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.