3 lata więzienia dla Protasiewicza?
Co może spotkać europosła PO i wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jacka Protasiewicza? Skoro policja przekazała sprawę do prokuratury ta może postarać się postawić polskiego polityka w stan oskarżenia. Niemieckie prawo jest tu bowiem restrykcyjne. Europosłowi grożą nawet trzy lata za kratkami.
Choć poseł Protasiewicz twierdzi, awanturę zaczął niemiecki celnik, to według relacji kilku pracowników lotniska i pracowników służby celnej we Frankfurcie nad Menem, to europoseł znieważył celnika - i taki jest pierwszy zarzut, który ma rozważyć prokuratura z Frankfurtu. Niemieccy urzędnicy cywilni - tu zalicza się umundurowanych celników są mocno chronieni przez federalne prawo. Za obrazę urzędnika niemiecki kodeks karny przewiduje nawet karę do dwóch lat więzienia. Ale poważniejsze jest to, co poseł rzekomo wykrzykiwał. Miał używać między innymi słów "Haende hoch" i "Heil Hitler".
Zobacz również:
Protasiewicz się tłumaczy | Niemiecka policja odpowiada | Kontra | Komentarze polityków
Pierwsze sformułowanie jest bez znaczenia, natomiast drugie - przywołujące niemieckiego Fuehrera należy do grona tak zwanych "sformułowań zakazanych" propagujących zakazaną ideologię nazizmu. Niemieckie państwo jest tu restrykcyjne - za użycie publicznie takich słów, grożą nawet trzy lata więzienia. Oczywiście wszystko zależy od kontekstu, a ten zdaniem posła miał być inny, niż przedstawiają to pracownicy lotniska. Tak czy inaczej, jeśli prokuratura zdecydowałaby się postawić polskiego polityka w stan oskarżenia musi najpierw wystąpić do Parlamentu Europejskiego o zdjęcie z niego immunitetu poselskiego.
To wbrew pozorom może nastąpić dość szybko, bo Bruksela już poprosiła niemiecką prokuraturę o udostępnienie jej filmów z lotniskowej awantury. Na tej podstawie ma zdecydować o uchyleniu lub nie immunitetu europosła.
Część działaczy dolnośląskiej Platformy jest przekonana, że skoro premier nie zdecydował się na szybkie decyzje w sprawie Jacka Protasiewicza, to eurodeputowany całkowicie wycięty nie zostanie. Ci jednak są w mniejszości. Jacek Protasiewicz miał bowiem jeszcze otwierać dolnośląsko-opolską listę Platformy do Parlamentu Europejskiego. Teraz nie jest to już takie pewne. Inni politycy PO już mówią o tym, że jedynkę otrzyma wiceminister administracji i cyfryzacji Stanisław Huskowski. Incydent na lotnisku we Frankfurcie może uratować start eurodeputowanego Piotra Borysa. Nie było tajemnicą, że Jacek Protasiewicz nie chce go na dolnośląsko-opolskiej liście. Ale w tej chwili szef PO w regionie musi walczyć o siebie, a nie z kimś.
Artykuł w niemieckim Bildzie
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.