Przez wiele lat stereotypowa opinia głosiła, że nie jest to sport dla kobiet. Panie nic sobie jednak z tego nie robiły i kopały, mimo docinków i formalnych przeszkód. Tych ostatnich nie brakowało. W uchodzącym za kolebkę kobiecego futbolu mieście Preston mecze pań cieszyły się tak dużym zainteresowaniem, że angielska federacja w obawie przed konkurencją wprowadziła zakaz gry żeńskich zespołów na boiskach należących do The Football Association. Uchylono go dopiero po prawie pół wieku - w latach 70. poprzedniego stulecia. Od 1984 roku panie rywalizują w Mistrzostwach Europy, od 1991 w Mistrzostwach Świata, a od 1996 także na igrzyskach olimpijskich.
Wydaje się, że czasy namawiania pań do wymiany koszulek (co miało być według szyderców główną atrakcją meczów kobiecych) bezpowrotnie minęły. Dziś piłka nożna w kobiecym wydaniu to biznes, w wielu krajach porównywalny do męskich rozgrywek. Zwłaszcza za naszą zachodnią granicą, w Skandynawii oraz USA. Na ostatnich Mistrzostwach Świata, które w 2011 roku rozegrano w Niemczech średnia widzów na 32 spotkaniach wyniosła 26 400. Inauguracyjny mecz turnieju między Niemkami a Kanadyjkami obejrzało 74 tys. widzów. Tyle samo zgromadził pamiętny finał wcześniejszego męskiego Mundialu w Niemczech: Francja-Włochy, w którym doszło do słynnego starcia Zidane-Materazzi.
Panie nie chcą być w niczym gorsze od swych kolegów i przejmują także niezbyt pochlebne wzorce. W tracie spotkania niższej ligi niemieckiej w Limburgu fanatyczna kibicka wpadła na boisko i pobiła dotkliwie dwie piłkarki gości. Agresywna fanka okazała się być... policjantką.
Gwiazdą internetu jest natomiast Amerykanka Elizabeth Lambert, której brutalne faule, kopniaki, a przede wszystkim ciągnięcie rywalek za włosy biją rekordy odsłon na różnych portalach. Dowodem coraz poważniejszego postrzegania pań na boisku futbolowym jest ich obecność w roli arbitrów na meczach męskich drużyn. Pierwszą kobietą, która dostąpiła tego zaszczytu, była Szwajcarka Nicole Petignat w Pucharze UEFA w 2003 roku. Zadał ona tym samym kłam kolejnej stereotypowej opinii mówiącej o tym, że "szansa na zrozumienie spalonego przez kobietę jest równa szansie wygrania przez polską drużynę Ligi Mistrzów".