- Stowarzyszenie Nomada nie może być stroną w procesie o eksmisję Romów z koczowiska przy ulicy kamieńskiego we Wrocławiu - zdecydował sąd i odrzucił wniosek w tej sprawie.
Zaskoczeni byli nie tylko działacze tej organizacji, ale także mecenas Aleksander Sikorski reprezentujący Cyganów.
Aby odsłuchać załączonego dźwięku zaktualizuj przeglądarkę lub/i wtyczkę Adobe Flash Player.
Nomada ma teraz tydzień na odwołanie do sądu okręgowego i na pewno skorzysta z tego prawa. Działacze tłumaczą, ze mają stały kontakt z wrocławskimi cyganami i rozumieją ich potrzeby.
Mindra Ciurar powiedziała nam, że jej życie zaczyna się zmieniać dzięki pomocy organizacji pozarządowych.
Aby odsłuchać załączonego dźwięku zaktualizuj przeglądarkę lub/i wtyczkę Adobe Flash Player.
Rodzina ma troje dzieci. Na razie nadal mieszka na koczowisku, chciałaby wynająć mieszkanie i posłać najstarszego syna do szkoły.
Reprezentujący miasto prawnicy nie komentują procesu. Kolejny termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.
Romowie z Rumunii na koczowisku przy ul. Kamieńskiego pojawili się kilka lat temu. W barakach, pozbawionych bieżącej wody, do których prąd dostarczany był przez agregaty, mieszkało kilkadziesiąt osób, w tym wiele dzieci. Mieszkańcy utrzymywali się m.in. ze zbierania złomu oraz zdobywanych na ulicach datków.
26 marca 2013 roku władze miejskie nakazały Romom opuszczenie terenu należącego do gminy, grożąc w razie niezastosowania się do polecenia - procesem sądowym.
10 kwietnia 2013 minął termin, który magistrat wyznaczył Romom na opuszczenie koczowiska. Do eksmisji jednak nie doszło. Mieszkańców baraków przy Kamieńskiego wspierali przedstawiciele stowarzyszeń: Nomada oraz Akcja Lokatorska. Obiecali im także pomoc w rozmowach, gdyby na koczowisku pojawiła się straż miejska. Funkcjonariusze jednak nie interweniowali.
18 kwietnia magistrat złożył do sądu pozew o eksmisję rumuńskich Romów z koczowiska przy ul. Kamieńskiego. Wrocławscy urzędnicy zadeklarowali, że jeżeli sąd zdecyduje o eksmisji, miasto zaproponuje Romom lokale socjalne. Swój niepokój wydarzeniami we Wrocławiu w liście otwartym do prezydenta Wrocławia wyraził szef Stowarzyszenia Romów w Polsce - Roman Kwiatkowski.
W maju sąd zdecydował, że Wrocław musi poprawić pozew w sprawie romskiego koczowiska. Chodziło m.in. o przetłumaczenie pozwu na język rumuński. We wniosku o eksmisję zabrakło także listy nieletnich mieszkańców koczowiska i ich opiekunów.
Proces ruszył pod koniec listopada. Adresatem pozwu było 47 Romów, którym miasto zarzucało nielegalne zajmowanie terenu przy ul. Kamieńskiego. Znów pojawił się problem językowy. Powołana przez sąd tłumaczka była specjalistką od języka rumuńskiego, a niektórzy z pozwanych władają jedynie swoim językiem romani.
Kolejna rozprawa odbyła się w połowie stycznia 2014 roku. Tuż przed nią przedstawiciele Amnesty International wręczyli mieszkańcom koczowiska na konferencji prasowej ponad 2 tys. listów w ich obronie. Na drugiej rozprawie sąd oddalił wcześniejszy wniosek pełnomocników pozwanych o powołanie tłumacza w języku romani.
Oni potrzebują pomocy .Muszą wymienić samochody na nowszy model .Nomada dlaczego chcecie pomagać za cudze pieniądze .Miasto podwyższa podatki kiedy będziecie protestować .Przekręty na przetargach to jest temat a wy ciągle o tych żebrakach .Jesteście jak pożyteczni idioci .Płacicie za ich jazde darmową nie .Zabierzcie ich sobie do domu i po kłopocie .