Polska miedź dla Kanadyjczyków?
Można powiedzieć przegrał na własnym terenie, bo dokładnie w Bytomiu Odrzańskim, czyli zaledwie kilkanaście kilometrów od Głogowa.
Do budowy kopalń "na podwórku" Polskiej Miedzi, przygotowuje się kanadyjska spółka. Jak to możliwe? Bo miedź, nawet ta polska miedź wcale nie ma paszportu ani narodowości - mówią w ministerstwie środowiska:
Chodzi o rozpoznanie złoża, opracowanie go i przystąpienie do wydobycia, czyli wybudowanie kopalń, wprowadzenie tam górników, odpowiedniej technologii i wydobycie rudy. To są gigantyczne wydatki, w Polsce tylko nieliczne koncerny mogą sobie na taką inwestycję pozwolić. No i w maju ubiegłego roku, kiedy ministerstwo środowiska ogłosiło, że można ubiegać się o koncesję, prezes KGHM Herbert Wirth wiedział, że tym razem na placu boju o to złoże nie będzie sam:
Ten konkurent, o którym mówił Herbert Wirth, to niewielka spółka Leszno Copper. Firma mała, ale należąca do wielkiego kanadyjskiego koncernu Lumina Copper Corporation. No i właśnie resort środowiska ogłosił swoją decyzję. Rzecznik Polskiej Miedzi Dariusz Wyborski na wieść o werdykcie nie krył zaskoczenia:
Ministerstwo środowiska przyznało koncesję spółce należącej do koncernu kanadyjskiego. To znaczy to, że jakiś inny podmiot niż Polska Miedź dostaje pozwolenie na rozpoznanie złoża w samym Zagłębiu Miedziowym. To nie jest nic nowego. Kilka razy działo się już tak, że jakaś mała firma dostaje prawo określenia niewielkiego złoża i jak już dokona odwiertów, to potem swoją koncesję odsprzedaje KGHM-owi.
Józef Czyczerski, szef miedziowej "Solidarności" mówi wprost: To jest patologia, bo przecież ministerstwo przyznając złoże kilkuosobowej spółce X wie doskonale, że nie będzie jej stać na inwestycje, a chodzi jedynie o podbicie ceny i odsprzedanie pozwolenia z dużym zyskiem:
W tym przypadku wcale nie mamy do czynienia ani z małym złożem, ani z firmą, którą można zbagatelizować. Czy może chodzić jedynie o podbicie ceny za dostęp do działki? Niekoniecznie. Niewykluczone, że Kanadyjczycy postawią tu swoją kopalnię. Za taką tezą przemawia wiele: przede wszystkim Leszno Copper może faktycznie na pierwszy rzut oka wygląda na niewielką, ale to tylko córka kanadyjskiego koncernu. Dyrektorem generalnym na Polskę jest znany w Zagłębiu Miedziowym prof. Stanisław Speczik - były prezes KGHM-u, w rządzie Marka Belki był wiceministrem Skarbu Państwa.
Dziś w Zagłębiu Miedziowym aż huczy od plotek, że Speczik użył swoich wpływów w resortach, by zdobyć koncesję. Takiej tezy Radiu Wrocław nie udało się jednak potwierdzić, natomiast należy pamiętać, że ten człowiek jest wybitnym specjalistą z zakresu górnictwa i geologii - szczególnie zachowania złóż naszego terenu.
Ale wracamy do planów Kanadyjczyków: dzisiaj mają oni już łącznie 15 koncesji na rozpoznanie złóż rud miedzi w Polsce. Oczywiście 14 pozwoleń dotyczy mały działek. Natomiast ta koncesja z Bytomia Odrzańskiego pozwala na wydobycie rudy i produkcję ponad 8 milionów ton czystej miedzi.
Oczywiście to wstępne szacunki, bo najpierw inwestor musi to złoże dokładnie zbadać i przesłać wyniki badań do resortu środowiska. Wczoraj rozmawialiśmy z rzecznikiem ministerstwa środowiska Pawłem Mikuskiem. Zapytaliśmy go, dlaczego resort wybrał Leszno Copper, a nie Polską Miedź. Dowiedzieliśmy się, że obie firmy mają kapitał na pełne przeprowadzenie inwestycji, przy czym o zwycięstwie zadecydowało tempo rozpoznania złoża i związane z tym nakłady:
Kanadyjczycy - 15 odwiertów w 5 lat, Polska Miedź 5 odwiertów w 9 lat. Skoro walka idzie o strategiczne dla lubińskiej spółki złoża, to można odnieść wrażenie, że dolnośląski koncern nie docenił przeciwnika. Rzecznik Polskiej Miedzi, Dariusz Wyborski zapewnia, że to nie koniec walki o złoże w Bytomiu Odrzańskim. Jeszcze w tym tygodniu do resortu środowiska wpłynie odwołanie od decyzji o przyznaniu koncesji. KGHM musi walczyć do końca, bo w tej grze chodzi o dużą stawkę:
Problem z Głogowem Głębokim to raz, ale oprócz tego jeśli w Zagłębiu Miedziowym powstanie nowa kopalnia należąca do innego koncernu, to przełamany zostanie monopol KGHM-u. Wczoraj próbowaliśmy się skontaktować z profesorem Speczikiem. W jego biurze usłyszeliśmy jedynie od sekretarki, że dyrektor generalny jest w tej chwili za granicą, gdzie przygotowywane są szczegóły ważnej inwestycji na Dolnym Śląsku. Czy chodzi o kopalnie? Na odpowiedź przyjdzie jeszcze poczekać.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.