Wypadek w kopalni w Polkowicach
Odpowiedź na to pytanie musi dopiero ustalić komisja powypadkowa. Pracownik "Polskiej Miedzi" może mówić o szczęściu w nieszczęściu. Lekarze nie stwierdzili u niego nawet najdrobniejszego złamania kości, mimo liczny ran. Życiu górnika nie grozi niebezpieczeństwo.
Poszkodowany to górnik strzałowy. Dziś rano ładował otwory wydrążone w ścianie na przodku kilometr pod ziemią. W pewnym momencie ściana obsunęła się. Dlaczego? Tego nie wiadomo.
Jedno jest pewne - urządzenia w przykopalnianej stacji sejsmicznej nie zanotowały w tym czasie jakichś większych ruchów tektonicznych. Zdaniem Dariusza Wyborskiego, rzecznika miedziowego holdingu mogło to być samoistne odspojenie odłamków skalnych.
Wypadek wyglądał bardzo groźnie. Lekarze stwierdzili u poszkodowanego liczne rany cięte ud, mocne obicia w obrębie klatki piersiowej i miednicy. Początkowo trudno było w to uwierzyć nawet doświadczonym medykom ze szpitala, ale zdjęcia rentgenowskie nie wykazały żadnych złamań kości.
Lekarze zapewniają również, że nie ma mowy o zagrożeniu życia. Poszkodowany górnik wśród kolegów znany jest z wyjątkowej przezorności. W "Polskiej Miedzi" pracuje od 22 lat.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.