Za fałszerstwa zapłacą kierowcy
Policjanci zatrzymali jego auto, gdy wyjeżdżał z Legnicy. Odmówił pokazania prawa jazdy, tłumacząc się tym, że... jest właścicielem i instruktorem szkoły nauki jazdy. Okazało się, że licencji instruktora nigdy nie miał, a prawo jazdy zabrano mu kilka lat wcześniej - za jazdę na dwóch gazach.
W takich okolicznościach wyszła na jaw afera, w której prawa jazdy może stracić ponad tysiąc osób z Legnicy i powiatu świdnickiego. W toku śledztwa wyszło na jaw, że właściciel szkoły nie miał pozwolenia na prowadzenie kursów, dlatego fałszował dokumenty przedstawiane w ośrodku egzaminacyjnym. Dziś Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Legnicy podjęło decyzję w tej sprawie. Szefowa legnickiego SKO, Elżbieta Szudrowicz, przyznaje że werdykt pozwala prezydentowi Legnicy na cofnięcie praw jazdy wydanych kierowcom, choć ci ostatni potwierdzili swoje umiejętności kierowania przed niezależną komisją.
- My tutaj nie oceniamy egzaminu. My oceniamy co jest podstawą do wydania prawa jazdy. Jednym z dokumentów jest zaświadczenie o ukończeniu szkolenia. Takie zaświadczenie zostało przedstawione, ale zostało wydane w wyniku przestępstwa. Jest dokumentem sfałszowanym.
Elżbieta-Tokarczyk-Kowalczyk z wydziału Spraw Obywatelskich w Legnicy zapewnia, że na razie prezydent miasta nie zamierza pozbawiać nikogo
dokumentów uprawniających do kierowania autami.
- Decyzja jest ostateczna, ale nie prawomocna. Jeśli zostanie wniesiona skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, to wobec takiego kierowcy nie będą podejmowane żadne kroki. Taka sytuacja może trwać kilka miesięcy.
Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Jednym z jego kursantów ośrodka był nieświadomy przestępstwa mężczyzna, który po otrzymaniu prawa jazdy i uzyskaniu licencji sam otworzył szkołę nauki jazdy, w której przeszkolił ponad 560 osób.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.