W Polskiej Miedzi zarobili fortuny!

Andrzej Andrzejewski | Utworzono: 2013-12-11 07:59 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12
W Polskiej Miedzi zarobili fortuny! - fot. Agnico-Eagle/Wikipedia
fot. Agnico-Eagle/Wikipedia

Nawet pół miliarda złotych mógł stracić koncern Polska Miedź na wypłatach dla twórców wniosków racjonalizatorskich zgłaszanych w holdingu na przełomie wieków. Przed legnickim sądem rozpoczyna się proces w sprawie, o której głośno zrobiło się w holdingu przynajmniej 10 lat temu.

O fortunach jakimi zaczęli dysponować dyrektorzy, czy główni inżynierowie kopalń i hut pierwszy raz zaczęło się mówić pod koniec ubiegłego wieku. To był rok 1997-98. Bardzo trudno było zdobyć wówczas jakiekolwiek oficjalne informacje na ten temat.

Do dziennikarzy docierały jedynie jakieś strzępy pogłosek. W kompleksowy sposób zajął się tą sprawą Józef Czyczerski, szef miedziowej Solidarności, którego załoga wybrała na swojego reprezentanta w radzie nadzorczej i dopiero z takiej pozycji udało mu się dotrzeć do wielu dokumentów, które do dziś mają klauzulę poufności.

Posłuchajmy fragmentu rozmowy - to są informacje, które do tej pory były utrzymywane w tajemnicy - ze względu na interes firmy i dobro prowadzonych śledztw. Józef Czyczerski w 2006 roku stanął na czele specjalnej komisji powołanej przez najwyższy organ w spółce i prawie rok zajęło mu przygotowanie raportu o nieprawidłowościach. Wczoraj opowiedział Radiu Wrocław o swoim śledztwie. Zaczął od ustalenia nazwisk rekordzistów, którzy w latach 2001-2006 najwięcej zarobili na wnioskach racjonalizatorskich:



Jeden z najbardziej spektakularnych przykładów dotyczy Huty Miedzi Głogów. Racjonalizatorzy wymyślili, by zsunąć wanny rafinacji na jednej z hal i dostawić kolejne 72 wanny. Przez kilka lat za ten pomysł holding wypłacał im miliony złotych. W siódmym roku były to 23 miliony - taką kwotę jeszcze zainkasowali. W ósmym roku, władze spółki powiedziały "stop" - no i 16 wynalazców skierowało sprawę do sądu, domagają się wypłaty 43,5 miliona złotych. Ten proces jeszcze się toczy przed sądem...

Raportem opracowanym przez zespół specjalny pod kierunkiem Józefa Czyczerskiego w 2006 roku zainteresowała się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, potem prokuratorzy. Najpierw legniccy, następnie opolscy. Ostatecznie śledczy z Opola zajęli się badaniem ośmiu różnych wątków tego zjawiska. Trzy z nich już zostały umorzone, ale jeden - pierwszy - zakończył się aktem oskarżenia.

Proces został otwarty 27 listopada, ale dopiero dziś rozpoczynają się przesłuchania czterech inżynierów z kopalni Polkowice-Sieroszowice oskarżonych o wyłudzenie z KGHM 264 tysięcy złotych. Tu chodziło o projekt pogłębienia zbiorników retencyjnych. Oskarżyciel uważa, że panowie zainkasowali honoraria wiedząc, że ich pomysł nigdy nie doczeka się realizacji.

Dlaczego to tak długo trwa? Jeśli raport komisji był gotowy w 2006 roku, wychodzi na to, że śledczy zmagają się z materią od prawie ośmiu lat. Wczoraj zapytaliśmy o to rzeczniczkę Prokuratury Okręgowej w Opolu, Lidię Sieradzką. Oto jej odpowiedź:



Śledztwo jest naprawdę bardzo trudne. Bo posłużmy się tu przykładem choćby wanien do rafinacji w Hucie Głogów. Kiedy kolejne takie pojemniki zostały ustawione na hali, wydajność oddziału istotnie wzrosła. Zatem trudno prokuraturze w takiej sytuacji udowodnić, że mamy do czynienia z przestępstwem.

Dowody powinny potwierdzać inną tezę, że racjonalizatorzy nie tylko wymyślali sobie różne projekty, ale - żeby wyciągnąć duże pieniądze - wpływali na zmianę wewnętrznych przepisów racjonalizatorskich obowiązujących w koncernie. Oczywiście stosownie do swoich potrzeb. A wtedy możemy chyba nawet mówić o przestępczości zorganizowanej.

Wróćmy jeszcze na chwilę do rozmowy z Józefem Czyczerskim. On twierdzi, że przy takim tempie śledztwa może się okazać, że ci którzy sterowali tym systemem mogą wymknąć się wymiarowi sprawiedliwości - ze względu na przedawnienie. Bo inżynierowie, którzy dziś usiądą na ławie oskarżonych to tylko mikroskopijny odprysk tej całej afery:



Tu rzeczywiście trzeba podkreślić, że dziś w Polskiej Miedzi nie ma mowy o podobnych nadużyciach. Raport komisji specjalnej - oprócz wskazania nieprawidłowości - zawierał też 16 punktów uszczelnienia systemu racjonalizatorskiego. Jeszcze poprzedni prezes spółki Mirosław Krutin wprowadził wręcz rewolucyjne zmiany - przy dużym sprzeciwie wielu dyrektorów zakładów należących do holdingu. Obecny prezes Herbert Wirth kontynuuje politykę swojego poprzednika.

Dzisiejszym oskarżonym grozi kara do 10 lat więzienia. Oprócz tego sąd może nakazać im zwrot pobranych należności - chodzi o 260 tys. zł. Z ogólnych szacunków wynika, że łącznie na podejrzanych innowacjach holding mógł stracić nawet pół miliarda złotych.


Komentarze (5)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Limciu2013-12-11 22:44:38 z adresu IP: (79.162.xxx.xxx)
Czyli prokuratura interesuje się 260 tyś z wyłudzonych 500 milionów (dwa tysiące razy więcej). Jak zwykle - zebrali się na odwagę dobrać się do tyłków drobnych płotek. Na grube ryby zabrakło odwagi. Żałosne !!!
~mack2013-12-11 15:27:06 z adresu IP: (89.79.xxx.xxx)
Państwowe znaczy niczyje... więc można kraść ... dopóki to nie będzie prywatne i nie wpadnie dobry menedżer, który weźmie za jaja sku.....nów to się nie skończy.
~hmm2013-12-11 14:37:52 z adresu IP: (193.188.xxx.xxx)
"pytanie jaką partię i/lub polityka wsparły te pieniążki :)" Odpowiedź: wszystkie i wielu. Taką kasą trzeba się podzielić i na prawo i na lewo...
~rzaka2013-12-11 12:46:48 z adresu IP: (178.42.xxx.xxx)
pytanie jaką partię i/lub polityka wsparły te pieniążki :)
~aha2013-12-11 12:09:43 z adresu IP: (62.148.xxx.xxx)