Zaatakowali piłkarzy Zagłębia!
W ciągu najbliższych dni rozstrzygnął się losy pomocnika Roberta Jeża i bramkarza Michała Gliwy - zawodników lubińskiego klubu ekstraklasy. Wczoraj wieczorem pierwszego z nich pobito, drugiemu pseudokibice zdemolowali auto.
Obaj piłkarze zapowiedzieli już, że po wczorajszych zajściach nie wykluczają odejścia z klubu.
Władze Zagłębia nie naciskają. Jeżowi pozwolono pojechać do domu na Słowację. Pomocnik już opuścił Dolny Śląsk. Bramkarz został w Lubinie, ale jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji nie zagra w dzisiejszym meczu z Podbeskidziem.
Zawodnicy po zajściach nie zgłosili się na policję. O sprawie poinformowali klub i to władze Zagłębia poprosiły policję o wszczęcie dochodzenia. Jak udało się ustalić Radiu Wrocław, piłkarze mają kilka dni na podjęcie decyzji, czy zostaną w Lubienie, czy nie. Nie muszą na razie brać udziału w treningach i rozgrywkach. Jeżeli zdecydują się na odejście ich kontrakty zostaną rozwiązane za porozumieniem stron.
O trudnej sytuacji w klubie z prezesem KGHM Zagłębia Tomaszem Dębickim rozmawiał Robert Skrzyński:
AKTUALIZACJA: Lubińscy policjanci dysponują szczegółowymi rysopisami napastników. Zatrzymanie sprawców może się zatem okazać kwestią dni, a może nawet godzin. Asp. sztab Jan Pociecha z komendy w Lubinie podkreśla, że w tej sprawie prowadzone są dwa odrębne postępowania:
KOMENTARZE:
Robert Radczak/Radio Wrocław: Kolejna odsłona konfliktu kiboli piłkarskiego Zagłębia Lubin z występującymi w ekstraklasie piłkarzami tego klubu. W środę jeden z nich został pobity, a drugiemu uszkodzono samochód. Z naszych informacji wynika, że najbardziej radykalni fanatycy piłkarskiego Zagłębia, którzy od wielu tygodni na trybunach lubińskiego stadionu w niewybredny sposób oceniali postawę piłkarzy ze stolicy polskiej miedzi, postanowili zrealizować pogróżki pod ich adresem. W środę trzech niezamaskowanych mężczyzn pobiło przed domem w Lubinie słowackiego pomocnika Roberta Jeża, ale na tym nie koniec, bo mniej więcej w tym samym czasie - przez nieznanych sprawców - zniszczony został samochód bramkarza Michała Gliwy. Obaj piłkarze chcą rozwiązać kontrakty z Zagłębiem. Oficjalne stowarzyszenie lubiński kibiców odcięło się od napaści na zawodników, ale nieoficjalnie mówi się, że środowy atak miał być czynnikiem mobilizującym zespół Zagłębia przed dzisiejszym meczem z Podbeskidziem Bielsko - Biała.
Robert Skrzyński/Radio Wrocław: Przekroczono wszelkie granice. Pewnych rzeczy nie da się zrozumieć i pewnych zachowań nie da się wytłumaczyć. Nie twierdzę, że Robert Jeż czy Michał Gliwa rozgrywają piłkarską rundę życia. Sam jestem rozczarowany postawą Zagłębia w lidze i szukam odpowiedzi na pytanie dlaczego jest tak źle. Rozgoryczenie wydarzeniami w Lubinie jest jednak dużo większe od tego, które towarzyszy występom piłkarzy na boisku. Nic nigdy nie będzie w stanie usprawiedliwić tego czynu. W ostatnim meczu z Lechem w Poznaniu Gliwa był bohaterem spotkania a Jeż nie zagrał w nim z powodu kontuzji. Teraz bandyci postanowili się na nich zemścić. Jeśli miało to być motywujące, to może stać się początkiem końca. Bo po tej sytuacji nikt nie będzie chciał już grać w klubie z Lubina. Piłkarze pewnie wystąpią o rozwiązanie kontraktów i wcale się im nie dziwię. Sam zrobiłbym tak samo i wyjechał jak najdalej od miejsca, w którym nie mogę czuć się bezpiecznie. Przekroczono wszelkie granice. Prezes klubu Tomasz Dębicki zapowiedział, że tak sprawy nie zostawi i mocno w to wierzę. Wiem, że postawa Zagłębia rozczarowuje. Nawet rozumiem gwizdy publiczności na stadionie w Lubinie. Ale bandyckie napady na piłkarzy muszą zostać rozliczone. Ludzie uderzający zawodnika lub też niszczący jego mienie nie mają prawa spokojnie chodzić po ulicach. Ich miejsce jest gdzie indziej. Z daleka od piłkarzy, stadionu, od Lubina. W miejscu odosobnienia.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.