Z. Rybczyński odpowiada (List)
Ponownie wypowiedź Ministerstwa jest pełna nieprawdziwych informacji i fałszywych insynuacji. Istotnie pełniłem w WFF, a następnie w CeTA funkcję Dyrektora
Programowego oraz Dyrektora Artystycznego oraz Rozwoju Technologii. I właśnie z racji tych funkcji nie miałem żadnej styczności z przekazywanymi z Ministerstwa środkami pieniężnymi, ich wydatkowaniem, wyszukiwaniem wykonawców i dostawców czy zawieraniem z nimi umów. Nie zajmowałem się, jak to ujmuje się w komunikacie, obrotem dokumentami i dysponowaniem powierzonymi instytucji środkami publicznymi.
W tym celu w WFF, a następnie w CeTA funkcjonował aparat administracyjny kierowany pierwotnie przez Pana Dyrektora Roberta Gawłowskiego, a następnie przez Pana Dyrektora Roberta Banasiaka. To zadaniem tych osób było pilnowanie dyscypliny budżetowej, czuwanie na prawidłowością wydawanych pieniędzy, obrazowaniem tego w odpowiedniej dokumentacji księgowo-prawnej. I wreszcie to ten pion odpowiedzialny jest za dokumentację techniczną pozwalającą uzyskać stosowne pozwolenia. Tymczasem z rzeczonego komunikatu ma wynikać, że to ja miałem zajmować się wszelkimi aspektami instytucji i prowadzonego przez nią projektu począwszy od pozyskiwania środków, a skończywszy na dokumentacji budowlanej i prowadzeniu działalności dydaktyczno-artystycznej. Pozostaje postawić sobie pytanie, po co w takim razie w CeTA zatrudnione jest w administracji około 15 osób z osobą dyrektora na czele.
Komunikat skrzętnie pomija oczywistą zależność wielokrotnie przeze mnie podnoszoną zarówno w pismach do Ministerstwa, jak w obecnych wystąpieniach publicznych. To właśnie działalność poprzedniej dyrekcji, o czym to ja zawiadomiłem Ministerstwo, spowodowała że na projekt zabrakło środków, gdyż w najzwyklejszy sposób zostały rozkradzione. Ministerstwo pomimo, że miało o tym wiedzę już na wiosnę 2012 r. po przeprowadzeniu pierwszej kontroli, której nota bene wystarczyły jedynie trzy tygodnie by stwierdzić ten fakt, do września bieżącego roku nie uczyniło nic, by osoby winne poniosły odpowiedzialność. Zastanawiająca jest zwłoka w powiadomieniu Prokuratury i koincydencja tego faktu z moimi już jednoznacznie wyrażanymi zastrzeżeniami odnośnie bezwładu decyzyjnego w CeTA.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Minister kultury o Rybczyńskim
Sprawa nagle nabrała tempa, gdy stwierdziłem na spotkaniu w Ministerstwie, że delikatnie to ujmując aparat administracyjny CeTA w niewielkim stopniu jest zainteresowany celami statutowymi instytucji, a stworzeniem dwóch kolejnych kina, muzeum kinematografii i start-up dla biznesu oraz, że w braku odpowiednich działań osobiście złożę zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Do ukończenia studia w chwili obecnej nie potrzeba już wiele. Naturalnie konieczne są odpowiednie zezwolenia, ale to już tylko przy przeciętnej sprawności administracji nie powinno nastręczać trudności.
Na marginesie tej kwestii pod rozwagę poddaje logikę wypowiedzi Ministerstwa oraz Dyrekcji CeTA. Otóż zarzuca mi się między innymi, że studio nie prowadziło działalności dydaktycznej. Pominąwszy już fakt, że to dzięki moim staraniom od października i listopada 2013 r. miały rozpocząć się zajęcia ze studentami ASP oraz PWSFTiTv (uczelnie te jednak odwołały współpracę z CeTA po usunięciu mnie z pracy), to wszakże działalność taka nie byłaby właściwie możliwa z racji braku stosownych zezwoleń.
Wielce niestosowne są uwagi dotyczące mojego mienia, które w zasadzie sugerują, że moim zamiarem jest przywłaszczenie mienia publicznego, względnie to by moim celem było utrudnienie działalności CeTA. Przypominam, że miałem jedynie 15 minut na opuszczenia CeTA. W budynku pozostała zarówno olbrzymia ilość sprzętu służąca produkcji filmowej, jak i rzeczy bardzo osobiste, a w tym też statuetka Oscara. Nikt mnie nie prosił o dostarczenie listy sprzętu, gdyż od czasu mojego wyrzucenia z CeTA nikt ze mną nie rozmawiał. Nikt także nie poinformował mnie o przeprowadzeniu inwentaryzacji, choć co do jej odbycia mam istotne wątpliwości. Nie wierzę bowiem, by ktoś stwierdził, że sprzęt, którego wykaz z racji obszerności załączam, stanowił własność instytucji.
Oczywiście w tym wypadku, to jedynie słowo przeciwko słowu, ale tak było w istocie. Pan Minister dał wyraźnie do zrozumienia, że w CeTA nie będzie się kręcić filmów, albowiem "nie będziemy robić konkurencji ATM oraz Alwerni". Potwierdzają to również słowa dyrektora Roberta Banasiaka, który swoje plany w CeTA koncentrował wyłącznie wokół kolejnych kin, start-up'u, muzeum i sal konferencyjnych pod wynajem.
Nie mogę sobie pozwolić na utratę dobrego imieniu, zwłaszcza gdy służyć to ma przykryciu niekompetencji i nieudolności. Stwierdzam zatem, że postanowiłem wystąpić na drogę prawną zarówno przeciwko Ministerstwu, jak i osobiście przeciwko Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdanowi Zdrojewskiemu a także Dyrektorowi Robertowi Banasiakowi.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.