Pomoc zwierzęciu. Obowiązek? Interes?
Chciałbym poruszyć sprawę dotycząca realnych możliwości udzielenia pomocy rannemu i cierpiącemu zwierzęciu leśnemu. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to nośny i medialny temat na jesienne dni, ale mam nadzieje, że ktoś kiedyś to naprawi.
Jest wiele ustaw i innych dokumentów prawnych dotyczących opieki nad zwierzętami. Jest wiele służb i inspekcji szczebla wojewódzkiego, powiatowego i gminnego zajmujących się (oczywiście za pensję) opieka nad zwierzętami.
W organach administracji publicznej na wszystkich szczeblach są wydziały zajmujące się dobrem zwierząt, ale po co?
W dniu X na poboczu drogi nr 35 (wylot z Wrocławia) przejeżdżający podróżni zauważyli leżąca ranną sarnę. Zjechali na pobocze i próbowali jej jakoś pomóc. Obrażenia były jednak bardzo poważne. Po jakimś czasie zjawili się przedstawiciele zarządcy drogi, a następnie patrol policji.
Każdy z interweniujących był przekonany, że przy tak rozbudowanych przepisami prawa obowiązkach dot. ochrony zwierząt, wystarczy powiadomić odpowiednie służby i zwierzęciu zostanie udzielona pomoc.
Nic bardziej złudnego!
Wszystkie powiadamiane służby i inspekcje odmawiały podjęcia interwencji. Odmówił powiatowy lekarz weterynarii (jego przedstawiciel), urząd gminy w X, a ściągnięty przedstawiciel służb leśnych stwierdził, że to nie jego rewir i nie chce być kłusownikiem.
Nadaremne próby udzielenia pomocy cierpiącej sarnie trwały od 13.30 do 16.00. Po 16.00 ranne zwierzę padło. Dopiero wtedy na wniosek patrolu policyjnego przedstawiciele wójta w X zobowiązali się zająć martwym zwierzęciem, ale dopiero w dniu następnym.
W rozmowie z przedstawicielem PLW dowiedziałem się, że jak nie ma, kto zapłacić to żaden lekarz weterynarii nie przyjedzie na miejsce i nie określi, co dalej ze zwierzęciem.
NIE MA KASY TO NIECH ZWIERZE CIERPI! Tak nie powinno być! - kończy list nasz Słuchacz.
Tym czasem potrącenia zwierząt są w Polsce na porządku dziennym. W 2012 r. doszło do ponad 18,6 tys. takich kolizji, w tym roku już do blisko 5 tys. Nie wiadomo, ile z nich dotyczyło dzikich zwierząt (policja ma tylko zbiorcze dane). Ale jeśli sarna, jeleń czy borsuk przeżyje zderzenie z samochodem, ma niewielkie szanse na pomoc lekarza - informuje Gazeta Wyborcza.
Przepisy dotyczące dzikich zwierząt są bowiem nieprecyzyjne i rozrzucone po kilku ustawach. A gminy i starostwa różnie je interpretują. Kto powinien zająć się rannym zwierzęciem? Zapytaliśmy w Ministerstwie Ochrony Środowiska. Z odpowiedzi resortu wynika, że:
- Kierowca, który potrącił sarnę, ma obowiązek udzielenia pomocy zwierzęciu lub zawiadomienia jednej ze służb (według Ustawy o ochronie zwierząt chodzi o służby dysponujące bronią, jak policja, straż miejska, straż ochrony kolei). Jeśli odjedzie, grozi mu kara grzywny.
- Jeśli ranne zwierzę stanowi zagrożenie dla innych kierowców, trzeba zawiadomić policję.
- Policjant (według Ustawy o ochronie zwierząt) może zabić zwierzę, by ulżyć jego cierpieniom (podobnie jak każdy funkcjonariusz uprawniony do noszenia broni).
- Interweniować może też każdy lekarz weterynarii (niezależnie od specjalizacji).
Komplikacje zaczynają się, jeśli zwierzę przeżyje. (LINK)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.