Śląsk Wrocław - Cracovia (0:3)
Śląsk rozpoczął mecz bez pauzującego za kartki Mariusza Pawelca. Na ławkę trenerską po dyskwalifikacji wrócił Stanislav Levy. Spotkanie nie cieszyło się wielkim zainteresowaniem kibiców. Trybuny Stadionu Miejskiego świeciły pustkami.
Pierwsze minuty meczu udowodniły, ze zamieszanie wokół Śląska nie bez wpływu jest na zespół. Już w pierwszej minucie wrocławianie mogli stracić bramkę gdyby więcej zimnej krwi zachował Saidi Ntibazonkiza. Świetną paradą popisał się Rafał Gikiewicz.
180 sekund później Gikiewicz z bohatera stał się antybohaterem. Zagrał ręką poza polem karnym i od 4. minuty gospodarze grali w 10. Trener Levy zdjął z boiska Sebino Plaku. Albańczyk ustąpił miejsca Marianowi Kelemenowi.
Tuż po wejściu Słowak pokazał, że refleks wciąż jest jego mocną stroną. Efektownie wybronił nogą strzał Krzysztofa Danielewicza.
Mimo straty zawodnika tuż przed upływem pierwszego kwadransa brązowi medaliści MP przeprowadzili efektowną akcję. Sebastian Mila z lewej strony posłał piłkę w pole karne. Tam był Marco Paixao. Strzał Portugalczyka był jednak niecelny.
10. minut później znów obronę Cracovii zaczarowali Mila i Paixao. Drużynę przyjezdnych tym razem jednak uratował doskonałą interwencją Krzysztof Pilarz. Śląsk nie zwalniał. W 26. minucie Dudu zagrał co do centymetra do Tomasza Hołoty. Pomocnik pięknie strzelił głową, rywali jednak uchroniła poprzeczka.
Nie minęło 60 sekund a odpowiedziała drużyna "Pasów". Danielewicz był centymetry od szczęścia.
PRZECZYTAJ: Ślęza Wrocław stanie się Śląskiem?
W 38. minucie Śląsk zmarnował najlepszą sytuację w pierwszej połowie. Po precyzyjnej centrze Dudu, Dalibor Stevanović stał 6 metrów przed bramką. Trafił jednak wprost w golkipera zespołu prowadzonego przez Wojciecha Stawowego.
Tuż przed przerwą obronę wrocławian uśpił Danielewicz. Ponownie jednak temu zawodnikowi zabrakło skuteczności. Piłkę meczową pierwszej połowy miał Ntibazonkiza, który był oko w oko z Kelemenem. Słowak jednak pokazał wielką klasę.
Druga połowa rozpoczęła się doskonale dla gości. Cracovia przeprowadziła w 49. minucie wzorcową kontrę. Dawid Nowak zwiódł dwóch obrońców, uderzył źle, ale piłka trafiła pod nogi reprezentanta Burundi. Tym razem Ntibazonkiza się nie pomymylił i pokonał Kelemena.
W 53. minucie po rzucie rożnym Mili piłka trafiła przed pole karne do Dudu, który uderzył mocno, ale bardzo niecelnie.
ZOBACZ: Piotr Waśniewski nadal w Śląsku!
Kwadrans później powinno być 0:2. Cracovia wymieniła kilkanaście podań, a tę akcję wykończył niecelnym strzałem Ntibazonkiza.
Inaczej było w 82. minucie. Po stracie piłki przez Hołotę znów goście wyszli z kontrą. Tym razem Ntibazonkiza zachował się jak profesor. Uprzedził Kelemena i podwyższył prowadzenie Cracovii. Do końcowego gwizdka gospodarze się starali zdobyć chociaż kontaktową bramkę, ale grając przez prawie 90. minut w 10. nie mieli już sił na skuteczne ataki.
Grać i to bardzo chciało się za to gościom. W 90. minucie zadali ostatni cios. Znów składnie wyszli z własnej połowy, a do siatki Śląska jako ostatni trafił Marcin Budziński.
Śląsk Wrocław - Cracovia Kraków 0:3 (0:0)
Bramki: 0:1 Saidi Ntibazonkiza (50), 0:2 Saidi Ntibazonkiza (82), 0:3 Marcin Budziński (90+2).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 8˙013.
Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz - Tadeusz Socha (82. Sylwester Patejuk), Rafał Grodzicki, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba - Tomasz Hołota, Przemysław Kaźmierczak, Dalibor Stevanovic, Sebastian Mila, Sebino Plaku (8. Marian Kelemen) - Marco Paixao.
Cracovia Kraków: Krzysztof Pilarz - Sławomir Szeliga, Milos Kosanovic, Mateusz Żytko, Adam Marciniak - Saidi Ntibazonkiza (84. Vladimir Boljevic), Krzysztof Danielewicz, Damian Dąbrowski, Marcin Budziński, Sebastian Steblecki - Dawid Nowak (89. Bartłomiej Dudzic).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.