To szok dla polskich rodziców!

| Utworzono: 2013-09-05 07:57 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12
To szok dla polskich rodziców! - fot. Wikipedia
fot. Wikipedia

Dla rodziców, którzy posłali dzieci do niemiecko-polskiego gimnazjum Annenschule w Niemczech to prawdziwy szok.

Jak mówi mama Karola, ucznia który zdał egzaminy z języka niemieckiego i właśnie trafił do tej szkoły, cały koszt na początku roku szkolnego to około 30 euro, za piórnik, trampki na WF, pióro i zeszyty.

Posłuchaj:



Nie chodzi zresztą dokładnie o zeszyty, a kartki w kratkę i linie, które są później wpinane do skoroszytów. Znanych z Polski zeszytów w formacie A5 w Saksonii nie ma, bo to marnowanie papieru, gdy się np. całego nie zapisze.

Rodzice nie płacą tam za podręczniki. Te są własnością szkoły i są rodzicom za darmo wypożyczane. Rodzice płacą tylko kaucję około 90 euro za specjalny graficzny kalkulator, który po zakończeniu nauki oddają, płacą też za ewentualnie zniszczone książki. Bo każda z nich jest wykorzystywana co najmniej przez kilka lat i na każdej z nich są nazwiska uczniów, którzy do tej pory z danego podręcznika się uczyli.

Do tego jeśli za książki płaci szkoła, to nie ma motywacji do tego, by je co roku zmieniać. Jeszcze niedawno rodzice musieli płacić za ostatnią książkę, czyli atlas geograficzno-przyrodniczy 20 euro, ale jak mówi nauczycielka z Annenschule Agnieszka Korman, to już przeszłość.

- Rodzice z Saksonii wygrali w sądzie proces z władzami, bo nauka jest w tym landzie za darmo i samorządy muszą teraz płacić uczniom także za wszelkie ćwiczenia, atlasy czy przybory do nauki, z wyjątkiem oczywiście piór i ołówków – wyjaśnia.

Bezpłatny jest kilkuletni kurs niemieckiego przygotowujący do nauki w Annenschule w Goerlizt, a także obóz integracyjny dla uczniów organizowany na początek roku.

Barbara Wożniak dyrektorka szkoły podstawowej w niedalekiej Olszynie przeciera oczy ze zdumienia. Jak mówi, tak też powinno być w Polsce, bo przecież i nu nas konstytucyjnie nauka jest za darmo.

Takich pomysłów obawiają się jednak np. księgarze zarabiający na lukratywnym rynku podręczników. Jak mówi właściciel księgarni w Kamiennej Górze Rafał Czerniga, księgarze by stracili, gdyby szkoły kupowały podręczniki z pominięciem lokalnych firm. Choć i on przyznaje, że spirala rosnących cen za podręczniki staje się nawet dla nich zmorą: - Jeśli ktoś wyda kilkaset złotych na podręczniki, to później przez cały rok szerokim łukiem omija księgarnie. To dla nas nie jest dobre.

Tymczasem wójt gminy wiejskiej Zgorzelec Kazimierz Janik mówi, że nie można na samorządy przerzucać kolejnych kosztów oświaty, np. kupowania podręczników dla uczniów. Rząd scedował oświatę na samorządy i nie dał na ten cel pieniędzy, więc każde kolejne wydatki, na bezpłatne dla uczniów podręczniki tylko by sytuację pogłębiały: - Oświata kosztuje w mojej gminie 10 milionów złotych, a subwencji dostaję tylko 4 miliony.

Choć i wójt Janik dostrzega, że wpadliśmy w pułapkę przerzucając koszty edukacji na rodziców. - Jak możemy namawiać ludzi, by mieli więcej niż jedno dziecko, a później każemy im płacić po tysiąc złotych za podręczniki? Rodzice za trójkę dzieci mają wydać 3 tysiące złotych, a zarabiają po 1300 złotych. To dla wielu rodzin po prostu prawie bankructwo.

Rodzice polskich uczniów z Annenschule podkreślają, że nauka w dwujęzycznej szkole jest dużo tańsza niż w polskiej.

Na razie to oferta przede wszystkim dla tych, którzy mieszkają w Zgorzelcu, ale jeszcze w tym roku ma zostać podpisana nowa umowa między Dolnym Śląskiem a niemiecką Annenenschule i ma tam powstać także internat dla uczniów.

Dla samych młodych ludzi zasady obowiązujące w niemieckiej placówce też są zaskakujące. Nie tylko to, że niemieccy uczniowie są zobowiązani pomagać polskim, a także np. fakt że nie ma tam korepetycji. Po prostu nauczyciele po lekcjach zostają i pracują z uczniami mającymi problemy. W ramach swojego nauczycielskiego pensum. Dziwna dla naszych uczniów jest także niekorytarzowa, długa przerwa, kiedy są przez nauczycieli proszeni o wyjście z budynku szkoły.


Komentarze (8)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~spg2013-09-08 21:18:10 z adresu IP: (87.204.xxx.xxx)
W szkole średniej, do której uczęszcza połowa uczniów dojeżdżających, pomimo szczerych chęci nauczycieli i swojej dostępności : konsultacje, godxina KN, inne formy zajęć, uczniowie znikają po 8 godzinie lekcyjnej, bo później nie będą mieli jak wrócić do do domu. W gimnazjum także wielu uczniów nie korzysta z dodatkowych zajęć, które są, bo im się nie chce. To rodzice zmuszają swoje pociechy do korepetycji, na które muszą dzieci iść. I ...szkoda gadać.
~TAURUS2013-09-08 16:29:00 z adresu IP: (213.195.xxx.xxx)
Cała Polska to dla zachodniej części UE wielki szok.
~Satyr2013-09-07 11:39:27 z adresu IP: (217.170.xxx.xxx)
Jak to za darmo? Nauczyciele pracują charytatywnie i nie otrzymują pensji? Szkoły nie płacą rachunków za prąd, ogrzewanie i remonty? Wyposażenie jest dawane szkołom również bezpłatnie? No nie, więc szkoła jakoś musi za to zapłacić. A płacą za to oczywiście obywatele którzy posyłają tam dzieci, tylko robią to pośrednio w podatkach. Pisanie że szkoła jest za darmo to ekonomiczna ignorancja...
~Anglista2013-09-05 15:18:51 z adresu IP: (79.191.xxx.xxx)
*komentarzami (literówka)
~Anglista2013-09-05 15:09:46 z adresu IP: (79.191.xxx.xxx)
Zgadzam się z poprzednimi komentarza. Co do korepetycji - wiem, że ogromna rzesza ludzi zarabia mniej, ale ja mam swoją godność. Jeżeli miałbym pracować 40 godzin kończąc filologię angielską to sorry :) Dwie godziny i mnie nie ma tutaj :) Jeżeli będę zarabiał tyle co nauczyciel niemiecki jestem do dyspozycji 10 godzin dziennie, a tak to muszę pracować do 20-21 żeby godnie żyć w tym kraju, bo z pensji wystarczy mi co najwyżej na mieszkanie (zarabiam 1500 zł netto z tytułem licencjata). Nauczyciel z tytułem magistra (kontraktowy) ma około 1800 zł. Angliści, matematycy, germaniści są w super sytuacji, bo mogą dorobić do godnej pensji, a co z geografami? Smutne, ale prawdziwe.
~irmina2013-09-05 10:01:09 z adresu IP: (79.162.xxx.xxx)
dziękuję za poprzednie,bardzo mądre komentarze..
~Mark2013-09-05 08:59:59 z adresu IP: (87.105.xxx.xxx)
Dawno, dawno temu, w kraju nad Wisłą też podręczniki były udostępniane przez szkołę. Ba, w książce była też tabelka kto z niej korzystał, w jakim stanie ją otrzymał na początku roku szkolnego i w jakim stanie ją zdał na jego zakończenie. No ale ktoś mądry wymyślił, że to głupi pomysł żeby dzieci uczyły się wszystkie z jednakowych książek, bo to relikt poprzedniej demokracji. To teraz mamy jak mamy. Monopolu na książki nie ma, państwo za nie nie płaci, samorządy nie płacą, rodzice kupując książki zasilają budżet różnego rodzaju podatkami. I biznes się kręci...
~Rafał Czerniga2013-09-05 08:24:05 z adresu IP: (83.29.xxx.xxx)
1) musimy pamiętać, że w Niemczech istnieje bardzo restrykcyjna Ustawa o Książce. Książki i małe księgarnie, są pod pewnego rodzaju ochroną. W Polsce od 89 roku, książka przestała być Dobrem Kultury i stała się zakładnikiem wolnego rynku. W Niemczech dzięki wspomnianej ustawie, czytelnictwo rośnie a księgarnie nie muszą ciągle walczyć o przetrwanie. Tutaj sprzedaż podręczników, jest ekonomiczną podstawą istnienia prawdziwych księgarń ogólnoasortymentowych. Obecnie wylicza się, że nawet połowa ceny niektórych podręczników do narzut korupcyjny !!! Dajcie szkołom pieniądze na zakup książek, to korupcja jeszcze bardziej wzrośnie a wszystko na koszt podatnika. Rynku książki nie można dzielić i zajmować się nim na raty. Pilnie potrzebne są jakieś działania i regulacje, ale dotyczące całości rynku książek a nie tylko tych edukacyjnych. Inaczej jedyne co się osiągnie to jeszcze większe marnotrawstwo publicznych pieniędzy połączone z masowymi bankructwami księgarń. ps. jestem księgarzem, pracownikiem księgarni a nie jej właścicielem ;)