Przegrane negocjacje o życie
Śmierć 25-latka z Wrocławia, którego pogotowie zawiozło z ulicy Orzechowej na Borowską. Szpital przy Borowskiej go nie przyjął.
Udało się to dopiero w drugim szpitalu, jednak było już za późno - zmarł na oddziale intensywnej terapii.
7 maja pogotowie zostało wezwane do młodego mężczyzny, który próbował sobie odebrać życie.
- Początkowo ratowali go instruowani przez pogotowie świadkowie wydarzenia a karetka wyruszyła na ratunek - opowiada lekarz inspekcyjny pogotowia Jacek Kleszczyński:
Pogotowie jechało dalej... dotarło na SOR w szpitalu wojskowym przy ul. Weigla i tu pacjent został przyjęty. O stanie chorego mówi zastępca szefa oddziału intensywnej terapii Tomasz Zawada:
Sprawą zajmuje się prokuratura. Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu potwierdza, że do prokuratury Wrocław-Krzyki wpłynęło zawiadomienie szpitala wojskowego na akademicki szpital kliniczny w sprawie opóźnionego leczenia - śledczy badają już tę sprawę:
Śledztwo się toczy. O to, co się wydarzyło 7 maja, zapytaliśmy szefa SOR profesora Juliusza Jakubaszko:
Lekarz który tego dnia pełnił dyżur już nie pracuje w szpitalu przy Borowskiej. Wcześniej został odsunięty od dyżurów. Szpital zawiadomił też rzecznika odpowiedzialności zawodowej przy Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej.
Wrocławskie SOR-y już dwa razy były na dywaniku u wojewody. W styczniu kiedy kolejki na podjeździe przy Borowskiej czekały z pacjentami nawet dwie godziny. Lekarze ze szpitali i pogotowia spotkali się wtedy, debatowali i miało być lepiej, ale problem wrócił kilka dni temu. Mówi rzecznik wojewody Jarosław Perduta:
Zastępca dyrektora akademickiego szpitala klinicznego Bogusław Beck mówi że, kolejki przed SOR to efekt kumulacji:
We Wrocławiu są cztery SOR-y. Ten na Borowskiej według Joanny Mierzwińskiej z NFZ nie jest najbardziej oblegany:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.