Cudowne zmartwychwstanie?

Zwolennicy teorii spiskowych zdobyli właśnie twardy dowód na poparcie swej tezy, że Jim Morrison żyje i ma się dobrze. No bo jak inaczej wytłumaczyć pojawienie się nowego nagrania grupy The Doors przeszło 40 lat po śmierci wokalisty?

Nowe nagrania z głosem Morrisona można było usłyszeć w ostatnim czasie przynajmniej parę razy, choćby na płytach Fatboy Slima czy też formacji Satellite Party. W "She Smells So Nice" jest już jednak tak, jak być powinno, a więc akompaniują Morrisonowi koledzy z The Doors.

Oczywiście ta "nowa" piosenka nie jest wynikiem cudownego zmartwychwstania wokalisty, ani świadectwem jego wyjścia z kryjówki. To utwór wygrzebany z zespołowych archiwów, który ma zwrócić uwagę fanów na najnowszą reedycję albumu "L.A. Woman". Przypomnijmy, że to był ostatni album tego "prawdziwego" The Doors.

Muzycy po rezygnacji swego nadwornego producenta Paula Rothchilda postanowili wziąć sprawy w swoje ręce, sami zadbali o brzmienie albumu, zrezygnowali z
profesjonalnego studia, nagrań dokonali we własnej sali prób. Dzieło spotkało się z bardzo dobrym przyjęciem (to tu znajduje się choćby legendarne „Riders
On The Storm"), wydawało się, że grupa wraca do dużej formy, z wielkim zainteresowaniem czekano na to, co będzie dalej.

Niestety, parę miesięcy po wydaniu płyty Morrisona nie było już na tym świecie, a co za tym idzie dalszego ciągu nie było. Ta nowa edycja "L.A. Woman" została wzbogacona o dodatkowy dysk, na którym znalazły się wersje alternatywne paru piosenek znanych z płyty właściwej, ale także dwa utwory "premierowe": "Rock Me" oraz promująca wydawnictwo piosenka "She Smells So Nice", która wprawdzie do grona klasyków The Doors nie dołączy z całą pewnością, ale fanów powinna ucieszyć.