Michał Mazur: Trzeba liczyć na najlepsze, ale być gotowym na najgorsze

Piotr Pietraszek, WK | Utworzono: 2025-02-23 21:05 | Zmodyfikowano: 2025-02-23 21:05
Michał Mazur: Trzeba liczyć na najlepsze, ale być gotowym na najgorsze - Michał Mazur był gościem audycji Popołudnie Kibica - fot. Piotr Pietraszek
Michał Mazur był gościem audycji Popołudnie Kibica - fot. Piotr Pietraszek

Drużyna Śląska obecnie jest w bardzo trudnej sytuacji. Wrocławianie w ostatniej kolejce przegrali z Koroną Kielce 0:2, w tabeli Ekstraklasy zajmują ostatnie miejsce i walka o utrzymanie z każdym tygodniem staje się coraz bardziej dramatyczna.

O obecnej sytuacji wrocławian rozmawialiśmy w Popołudniu Kibica z Michałem Mazurem, nowym prezesem klubu. 

PRZECZYTAJ ROZMOWĘ:

Piotr Pietraszek: W piątek zastąpił w tej funkcji Patryka Załęcznego. W studiu Radia Wrocław w audycji Popołudnie Kibica nowy prezes piłkarskiego Śląska Wrocław, Michał Mazur. Witam Cię serdecznie.

Michał Mazur: Dobry wieczór.

Gratulacje na wstępie. No i też bardzo cieszymy się, że pierwszy oficjalny wywiad po wyborze na to stanowisko właśnie stał się udziałem Radia Wrocław. Ponieważ statystycznie większość z nas nigdy nie zostanie prezesami żadnej instytucji, nie weźmie też udziału w tak skomplikowanej procedurze konkursowej, jaka stała się Twoim udziałem, to na wstępie, zanim będziemy rozmawiać o przyszłości, a ten temat zdominuje nasze spotkanie, to chciałbym na krótko odnieść się jeszcze do tej nieodległej przeszłości. Czy ty możesz zdradzić troszeczkę kulis tej procedury konkursowej? Jak to wyglądało? Wiemy, że każdy z kandydatów musiał najpierw stosowną aplikację złożyć, spełnić pewne warunki. Było was w tym ścisłym finale pięciu. I jak wyglądał sam wybór? Czy coś możesz więcej na ten temat powiedzieć?

Jak wyglądał sam wybór, to oczywiście nie wiem, bo to było udziałem komisji konkursowej, w której nie uczestniczył żaden z kandydatów. Też nie wiem, jak wyglądały inne prezentacje kandydatów. No w zasadzie troszkę wiem, czytając tak, jak pewnie inne osoby zainteresowane. Te relacje, które ukazały się w mediach, ponieważ podczas obrad było też zaproszonych kilku dziennikarzy. Natomiast z mojej perspektywy, przede wszystkim było stresująco i nerwowo. Jeden z bardziej takich stresujących momentów w moim życiu zawodowym na pewno, bo stanowisko, na które aplikowałem raczej z tych bardziej poważnych. No ale przede wszystkim chodzi o Śląsk Wrocław, który jest dla mnie, wiem, że często różni ludzie takie rzeczy mówią, ale w moim przypadku naprawdę to jest coś więcej niż miejsce pracy. Ja jestem ze Śląskiem związany kawał życia zawodowo to jest 13 lat, jak policzyłem na potrzeby tego procesu rekrutacyjnego. Wcześniej pracowałem przy Śląsku jako jako dziennikarz. Jestem kibicem od dziecka. Nawet przypomniałem sobie, że jeszcze na studiach zarządzałem oficjalną stroną internetową klubu, który wtedy spadał z ekstraklasy do niższej ligi i potem do ligi trzeciej. Więc naprawdę związany z tym miejscem jestem bardzo długo i to chyba przede wszystkim powodowało takie emocje i nerwy. Natomiast samo spotkanie moim zdaniem wymagające, bo oprócz przedstawicieli rady nadzorczej, którzy siłą rzeczy znają specyfikę działalności klubu piłkarskiego, to byli też eksperci zewnętrzni z Uniwersytetu Ekonomicznego, był także przedstawiciel kibiców, więc były pytania naprawdę różne, dotyczące zarządzania finansami i dotyczące kwestii prawnych. Więc z 45 minut, na które zaplanowane było to spotkanie, to się przeciągnęło prawie do godziny. Pytania były moim zdaniem dosyć szczegółowe, wybiegające daleko poza tu i teraz. No ale najwyraźniej moje odpowiedzi i przygotowanie do tego spotkania zyskały uznanie w oczach komisji, ponieważ po kilku godzinach oczekiwania na finalny werdykt zostałem zaproszony i przekazano informację, że zdobyłem najwięcej punktów i to ja ten konkurs wygrałem, za co bardzo dziękuję. I zdaję sobie sprawę, że to jest bardzo duże wyzwanie, zwłaszcza w tej obecnej sytuacji sportowej.

O tym, jeżeli pozwolisz, to za moment porozmawiamy. Jedna rzecz oczywiście nasuwa się od razu, zresztą też już wspomniałeś. Myślę, że duże znaczenie miał fakt, że Ty problemy wrocławskiego klubu znasz od podszewki, bo jesteś z nim związany z krótką, trzyletnią przerwą od 2009 roku. A co Twoim zdaniem jeszcze przesądziło o tym, że nie pozostała czwórka, a właśnie Michał Mazur został nominowany i w efekcie objął funkcję prezesa piłkarskiego Śląska Wrocław.

Ja bardzo nie lubię mówić o sobie, więc mam nadzieję, że za chwilę przejdziemy do innych tematów. Nie, nie lubię. Nie lubię być na świeczniku, choć siłą rzeczy teraz jak objąłem tę funkcję, to troszeczkę to się zmieni. Powiem tak: na pewno to o czym wspomniałeś, czyli to, że znam spółkę jak własną kieszeń, znam ją naprawdę bardzo dobrze i wydaje mi się, że byłem jedną z nielicznych osób, tak, sądząc po tych relacjach, które się pojawiły, które mniej się koncentrowały na tym, za ile Śląsk Wrocław będzie grał w europejskich pucharach, tylko bardziej chciałem rozmawiać o tym, co tu i teraz, co nas czeka, przed jakimi wyzwaniami stoimy. Na pewno jest mi właśnie, czy było mi łatwiej dlatego, że znam te problemy, bo na co dzień się z nimi mierzę. Natomiast ja od pewnego czasu, od wielu już lat, bardzo mocno w swój rozwój inwestuję. Lada moment kończę studia MBA i rozpoczynam także kolejne na Uniwersytecie Ekonomicznym, na finansach i rachunkowości, więc wydaje mi się, że to ten miks tych dwóch rzeczy, czyli doświadczenia w pracy w klubie, znajomości wszystkich problemów, bolączek, ale także to podłoże teoretyczne, które mam i w połączeniu z tą praktyką dają chyba taki fajny miks, który w oczach komisji konkursowej w tym momencie jest temu klubowi potrzebny.

Wiesz, jakie pytanie najczęściej pojawia się w tak zwanej publicznej przestrzeni po Twoim wyborze? Słyszałem już od kilku osób. Co ten biedny prezes może w tej sytuacji, w której obecnie Śląsk się znalazł, zrobić? No bo powiedzmy sobie tak: okienko transferowe de facto w polskiej ekstraklasie już właściwie zamknięte i już wiemy, że żadnych wzmocnień nie będzie. Trener został zmieniony, więc trzeba tym, co się ma, tę ekstraklasę próbować ratować. To jest przede wszystkim kwestia sportowa, na którą ty masz najmniejszy wpływ. No to powtarzam to pytanie już do ciebie konkretnie: co może prezes piłkarskiego Śląska Wrocław zrobić, żeby pomóc drużynie utrzymać się w ekstraklasie?

Oczywiście, jeśli ktoś myśli, że zmiana prezesa spowoduje, że nagle drużyna zacznie wygrywać mecz za meczem, to to tak nie wygląda. Tak samo ja nie wyjdę na boisko. Absolutnie za piłkarzy grać nie będę. Sytuacja wygląda w ten sposób, że Patryk Załęczny, mój poprzednik, z którym współpracowałem przez ostatnie półtora roku, odchodzi z klubu, w zasadzie już odszedł, bo formalnie w piątek o północy, więc pojawiła się ta potrzeba. Moim zadaniem będzie przede wszystkim poukładanie sytuacji w spółce, bo przecież to nie jest tylko kwestia pierwszej drużyny. Natomiast to jest troszeczkę większy projekt, więc poukładanie tej sytuacji i zapewnienie takich warunków tej pierwszej drużynie, żeby to wyzwanie, przed którym stoimy, czyli utrzymanie się w lidze, było jak najdłużej realne do zrealizowania.

Ja zapraszałem przed tym spotkaniem również do udziału w tej rozmowie naszych słuchaczy, a także tych, którzy obserwują naszą stronę internetową i też w dziale komentarzy różne sugestie pytań bądź też opinii się pojawiały. Chciałbym cię, Michale, teraz skonfrontować z dwoma takimi opiniami nadesłanymi przez internautów, słuchaczy. Przede wszystkim, czy zgadzasz się z takim twierdzeniem, że nowy właściciel jest bardziej potrzebny niż nowy prezes w piłkarskim Śląsku Wrocław?

Czułem, że będzie takie pytanie. Niekomfortowo się czuję z tego typu pytaniami i to nie tylko teraz, ale także jak pełniłem poprzednio inne role. Ja jestem pracownikiem spółki, jestem wynajęty do konkretnej roboty. Byłem wcześniej, teraz jestem tak samo. Nie ja decydowałem o tym, że spółka jest miejska, choć pamiętam bardzo dobrze ten moment, bo byłem wtedy dziennikarzem sportowym i zajmowałem się tym tematem. Pamiętam ten moment, kiedy zapadła decyzja, że gmina zaangażuje się bardzo mocno w ten projekt. Śląsk wtedy radził sobie bardzo słabo na drugim poziomie rozgrywkowym. To była wtedy wtedy druga liga, jeśli dobrze pamiętam, obecna pierwsza. Związane to było oczywiście z Euro, z budową stadionu. Już nie chcę wracać do tej historii, a w zasadzie prehistorii, bo to było bardzo dawno temu. Nie przypominam sobie, żeby wtedy ktoś zgłaszał jakieś zdania przeciwne.

Każdy medal ma swoje dwie strony.

Dokładnie tak. No i na przestrzeni tych kilkunastu już lat bardzo dużo też dobrych rzeczy się wydarzyło. W czasach, kiedy większościowym bądź częściowym udziałowcem spółki była gmina.

I poniekąd wynikające z tego pierwszego stwierdzenia, tej oceny, tej opinii, drugie - ciężko powiedzieć, czy pytanie, czy taki komentarz - to może rozwinę ten wątek. "Wszystko będzie tak samo, bo prezes Śląska jest niedecyzyjny, wykonujący jedynie polecenie miasta". Czy rzeczywiście nie obawiasz się tego, że ciężko będzie w tej roli o jakąkolwiek niezależność?

Podjąłem od wczoraj już parę decyzji i wszystkie były moje własne, indywidualne. Nikt na nie nie wpływał, nie musiałem nigdzie do nikogo dzwonić. Co więcej, jedyne osoby, które są reprezentantami miasta, z którymi od czasu wyboru rozmawiałem, to byli przedstawiciele rady nadzorczej. Oczywistym jest, że właściciel, czyli w tym przypadku Gmina Wrocław, ma pełne prawo decydować o strategicznych kierunkach, w jakich idzie spółka. To dotyczy każdej spółki. To nie ma znaczenia, czy mówimy o spółce miejskiej czy prywatnej. Po prostu właściciel ma pewne pewne prawa, z których jak najbardziej może korzystać. Najważniejsze jest po prostu, żeby określić zdrowe przestrzenie, bo inną rolę ma właściciel, inną rolę ma rada nadzorcza, inną rolę ma zarząd. To zresztą wynika z kodeksu spółek handlowych. To nie jest nic nadzwyczajnego. Więc odpowiadając już wprost: nie, nie boję się i jestem przekonany, że takich sytuacji nie będzie.

Od czego nowy prezes piłkarskiego Śląska Wrocław zacznie swoje urzędowanie? Nie będę już pytać o porządkowanie biurka, ustawianie tam zdjęć swoich dzieci. Powiedziałeś: Pierwsze decyzje podjęte. One dotyczyły jakiegoś konkretnego sektora, jeżeli chodzi o działalność spółki?

Pierwsza decyzja akurat nie jest związana z klubem jako takim, ale wczoraj od samego rana uczestniczyłem w obradach Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, Walnego Zgromadzenia.

Który ma nowego prezesa również od wczoraj...

Który ma nowego prezesa, więc to w zasadzie była, można powiedzieć, pierwsza decyzja, jaką podjąłem. Gratuluję, panie prezesie jeszcze raz.

Łukasz Czajkowski, przypomnijmy.

Zgadza się, prezes Łukasz Czajkowski. Pożegnaliśmy też prezesa Andrzeja Padewskiego po 20 latach, więc to - troszeczkę mówię oczywiście żartobliwie, bo wiem, że z punktu widzenia kibiców Śląska to jest pewnie kwestia drugorzędna - natomiast siłą rzeczy to też są obowiązki, które ciążą na spółce, na jej zarządzie. Trzeba reprezentować spółkę także w takich sytuacjach, więc to tak naprawdę była moja pierwsza decyzja. Są jeszcze inne kwestie związane z tym, że mamy jeszcze dobę okienka transferowego. Nie chcę tutaj oczywiście nic na razie więcej mówić, ale też myślimy, rozmawiamy, konsultujemy się z trenerem, z dyrektorem sportowym, ewentualnie jakiego rodzaju ruchy można byłoby podjąć. Natomiast na końcu to był też weekend, prawda? Więc siłą rzeczy prawdziwa praca zacznie się od poniedziałku, od jutra. Wtedy spotkam się ze współpracownikami.

Będzie przynajmniej krótsza formuła przedstawiania się, bo wszyscy cię doskonale w Śląsku akurat znają, a Śląsk ma taką - to też odkryłem, przygotowując się do tej rozmowy - taką zaskakującą prawidłowość, że w XXI wieku jesteś trzecim prezesem wrocławskiego klubu, który ma za sobą przeszłość dziennikarską, bo Patryk Załęczny i Paweł Żelem również w tej roli się na samym początku spełniali. Wszystko wiesz. To chciałem zapytać, jaki ty preferujesz model komunikacji z kibicami, z dziennikarzami? Pamiętam, jak to było w przypadku Patryka Załęcznego. Rozpoczęło się od takiej dużej aktywności w social mediach, która później wraz z tym, jak drużyna spisywała się coraz gorzej, została bardzo mocno ograniczana. Ty jesteś za takim modelem, że prezes powinien na przykład z kibicami regularnie się komunikować, przedstawiać uzasadnienia swoich decyzji? Nie mówię, że się akurat kibiców radzić, ale wsłuchiwać się też w ich opinie, czy też zupełnie inaczej ci w duszy gra?

To jest pewnie oczywiste, co powiem. Natomiast kibice są solą tego biznesu, którym się zajmujemy. Bez nich nie miałoby sensu w ogóle wychodzenie na boisko, organizowanie meczu, nasza codzienna praca. Więc to jest jasne, że trzeba się z nimi komunikować. Natomiast mówiąc szczerze, nie jestem fanem takiej mikro komunikacji, nazwijmy to w ten sposób. Nie wyobrażam sobie przy tych obowiązkach, które ma członek zarządu, być niemalże 24 godziny na dobę dostępny dla każdego z kibiców na wszystkich możliwych platformach komunikacyjnych czy społecznościowych. I nie chodzi o to, że to jest kwestia jakiegoś braku szacunku dla nich, absolutnie. Tylko, że trzeba mieć też przestrzeń na inne działania. I wiem też, że to dla Patryka Załęcznego w pewnym momencie stał się problem. Zresztą on mówił o tym publicznie, więc ja też tutaj nie zdradzam żadnej tajemnicy. On też publicznie o tym mówił, tłumacząc dlaczego go było mniej. Więc będę oczywiście starał się być dostępny w ramach jakichś ramach rozsądnych zarówno dla kibiców, jak i także dla dziennikarzy. Doskonale zdaję sobie sprawę, jaka jest wasza rola, zresztą wywodzę się z tego środowiska i doskonale rozumiem tę pracę. Byłem rzecznikiem prasowym, pracowałem też w branży szeroko pojętej public relations, więc jest to dla mnie oczywiście bardzo, bardzo istotna kwestia. Natomiast też pamiętajmy, że w klubie są też osoby odpowiedzialne za komunikowanie się ze światem zewnętrznym. Mamy też do tego odpowiednie narzędzia. Mam nadzieję, że uda nam się je w taki sposób wykorzystać, żeby kibice rozumieli, co chcemy im przekazać, żeby nie mieli żadnych wątpliwości, co do tego.

Z tego, co wiem, obejrzałeś drugą część wczorajszego spotkania Śląska z Koroną w Kielcach, przegranego przez wrocławian 0:2. Jaka refleksja ci się pojawiła po końcowym gwizdku? Poza taką oczywistą, że ta misja ratowania ekstraklasy dla Wrocławia to coraz bardziej wydaje się być traktowana w kategorii cudu, bo margines błędu Śląska Wrocław to już chyba w tym momencie cieńszy nawet od damskiego paznokcia?

To tylko doprecyzuję. Drugą połowę obejrzałem na żywo. Jedynie drugą połowę mogłem obejrzeć na żywo ze względu na te obowiązki, o których rozmawialiśmy wcześniej. Ale potem oczywiście nadrabiałem te zaległości znając już wynik meczu, więc też troszkę z mniejszymi emocjami. Jakie wnioski? Myślę, że każdy z nas po meczu z Widzewem Łódź liczył, że to jest ten moment, kiedy to przełamanie nastąpi, bo drużyna zagrała tydzień wcześniej naprawdę bardzo dobry mecz i mogło się skończyć dużo więcej niż 3:0.

Wiesz co, ja może nawet sprecyzuję to pytanie, bo często słyszeliśmy w trakcie tego sezonu, gdy była zła seria, że tutaj głowa odgrywa decydujące znaczenie. Był już taki moment, kiedy wydawało się, że Śląsk staje na nogi, kiedy był wygrany mecz ze Stalą Mielec, niezły występ w Pucharze Polski w Radomiu. Później wszystko wróciło jednak znów na te złe tory. I teraz mieliśmy podobną sytuację po meczu z Widzewem, kiedy liczyliśmy, że zespół pójdzie za ciosem. Dlaczego, twoim zdaniem, Śląsk ma taki problem ze stabilizacją tej formy, z zagraniem dwóch, trzech, czterech dobrych meczów, które dadzą punkty?

Wyjąłeś mi to z ust, bo chciałem nawiązać do tej sytuacji z rundy jesiennej i do meczu ze Stalą Mielec. Ten mecz z Widzewem był zdecydowanie lepszy niż mecz ze Stalą, więc teraz raczej były podstawy do tego, żeby sądzić, że tak się nie skończy, a skończyło się podobnie. Zdecydowanie głowa, tak jak powiedziałeś, to jest moim zdaniem w tym momencie chyba definicja, odpowiedź na to pytanie, bo - umówmy się - to jest drużyna, która wiele się nie zmieniła od tego poprzedniego sezonu, który zakończył się wicemistrzostwem, a tak naprawdę mieliśmy tyle samo punktów, co Jagiellonia. Tam tak naprawdę chodziło tylko o kwestię bilansu meczów bezpośrednich.

Tymi ubytkami, nawet znacznymi, nie można tłumaczyć, że z wicemistrza Polski staliśmy się zespołem szorującym po ligowym dnie.
Powiem tak: mam oczywiście swoje spostrzeżenia, ale - przepraszam bardzo - nie chciałbym, zwłaszcza na samym początku tej mojej kadencji, dzielić się nimi za bardzo publicznie. Widziałem z bliska tę drużynę, ten klub, to wszystko, jak to wszystko było jeszcze pewien czas temu poukładane. To też jest dla mnie pewne doświadczenie i nauka na przyszłość, jak ta kadra powinna być konstruowana? Jakie cechy powinny być brane pod uwagę?

A twoim zdaniem Śląsk przespał to zimowe okienko transferowe? Ja wiem, że ono nie było łatwe.

Każdy medal ma dwie strony. Tak więc z jednej strony to, o czym powiedziałeś wcześniej - nie jest łatwo, będąc na ostatnim miejscu w tabeli i mając taką, a nie inną stratę do bezpiecznego miejsca, ściągać zawodników, którzy z miejsca podniosą jakość czy sportową, czy tą - powiedzmy - wolicjonalną. Mamy też oczywiście swoje ograniczenia finansowe. Tutaj też to jest jasne, choć to jest pewna stała już w naszych działaniach, więc myślę, że nikogo tym nie zaskoczę. Więc to jest ta jedna strona medalu. Z drugiej strony na pewno każdy z nas, łącznie z Rafałem Grodzickim, który był odpowiedzialny za to okienko, liczył na to, że te ruchy wcześniej nastąpią, tak, żeby trener miał więcej czasu, żeby tych nowych zawodników wkomponować. Wydaje się, patrząc chociażby na Pozo, który mimo dosyć późnego pojawienia się w drużynie, jest ciekawym zawodnikiem i całkiem nieźle się wkomponował w tę drużynę. Natomiast mamy cztery punkty w tym roku po czterech meczach, więc jest to zdecydowanie za mało. Ta średnia jest zdecydowanie zbyt niska i musimy to w tych najbliższych meczach poprawić, bo punktując na takim poziomie, to po prostu skazujemy się na ten czarny scenariusz.

Trener Ante Šimundža wczoraj w Kielcach na konferencji prasowej powiedział, że on wciąż wierzy w to utrzymanie, ale z drugiej strony co słoweński szkoleniowiec ma innego mówić, żeby piłkarze nie stracili wiary? Zapytam ciebie. Podejrzewam, że powtórzysz tę narrację trenera Śląska. Natomiast czy twoje działania w najbliższych tygodniach, miesiącach, będą przebiegać już dwutorowo? Pod tytułem: jedna część zadań, ratowanie ekstraklasy. Natomiast ten drugi tor to jednak już przygotowujemy się mentalnie, organizacyjnie do odbudowy na pierwszoligowych boiskach?

Dopóki piłka w grze... to jest jasne, myślę, że nie muszę tego rozwijać. Powiem teraz coś, co też już mówiłem w piątek podczas spotkania z komisją konkursową i myślę, że w najbliższych dniach pewnie będę miał jeszcze okazję odpowiedzieć na tego typu zaproszenie od innych wrocławskich czy może ogólnopolskich mediów i myślę, że będę to po prostu powtarzał. Wychodzę z założenia, że trzeba liczyć na najlepsze, ale szykować się na najgorsze. Po prostu nie dopuszczam do siebie takiego scenariusza, żeby teraz odpuszczać. Absolutnie. Mamy ciągle szanse. Póki są te matematyczne szanse, musimy zrobić wszystko. I mówiąc wszystko, mam na myśli też wszystkich, czyli pracowników klubu, trenerów, piłkarzy, ale także apeluję bardzo do kibiców, żeby po prostu do końca wierzyli w tą drużynę. Oczywiście byłoby absolutnie nieodpowiedzialne z mojej strony i ze strony każdej osoby, która by na moim miejscu w tym momencie się znalazła, żeby nie szykować się na ten najgorszy scenariusz. Po prostu musimy go brać pod uwagę, ponieważ - proszę mi wierzyć - rzeczywistość pierwszoligowa zasadniczo różni się od rzeczywistości ekstraklasowej i nie można o tym zacząć myśleć w drugiej połowie maja, kiedy będzie tabela po 34. kolejce. Trzeba myśleć o tym wcześniej. Nie chcę, żeby to zabrzmiało brutalnie. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak jakaś kapitulacja. Absolutnie. Proszę mi wierzyć, to nie jest w moim charakterze. Mam charakter sportowca. Nie byłem nigdy zawodowym sportowcem, ale absolutnie mam charakter sportowca i nie dopuszczę do tego, żeby ktoś w moim najbliższym otoczeniu w klubie złożył broń i poddał się już teraz. No, ale musimy też być realistami i twardo stąpać po ziemi. Taka jest moja rola. To jest moja odpowiedzialność za ten klub, za tę spółkę, za ludzi, których zatrudniam, i za tych kibiców, dla których Śląsk Wrocław nie jest tylko rozrywką raz na dwa tygodnie przez dwie godziny, tylko po prostu w wielu przypadkach to jest ich całe życie.

Skoro wspomniałeś o tym czarnym scenariuszu, o kibicach, to teraz połączymy te dwie rzeczy w jedną całość. I pytanie telefoniczne od jednego z naszych słuchaczy właśnie do prezesa piłkarskiego Śląska: Cześć, tu Piotrek z Wrocławia. Mam takie pytanie do prezesa. Czy w razie potencjalnego spadku do pierwszej ligi nasza drużyna dalej będzie rozgrywała mecze na Stadionie Miejskim na Maślicach czy powróci na Oporowską? Są jakieś pomysły, plany, przemyślenia? Pozdrawiam serdecznie. No właśnie, panie prezesie, czy skoro już bierzemy ten czarny scenariusz pod uwagę, to ta dość istotna rzecz była już przedmiotem dyskusji? Jakieś decyzje zapadły?

Nie no, oczywiście to jest za wcześnie, żeby o tym rozmawiać. Jeśli miałbym pobawić się w gdybanie, bo na dzisiaj tylko na takim poziomie możemy rozmawia, powrót na Oporowską nie będzie prosty. Musimy pamiętać, że tam od wielu już lat niewiele się dzieje. Przede wszystkim jest to obiekt treningowy. Oczywiście też jest meczowy - grają tam nasze rezerwy. Od tego sezonu występują nasze panie, także występują juniorzy starsi. Natomiast wiemy doskonale, że kwestie licencyjne, kwestie wymogów, jakie stadion musi spełniać, już nieważne, czy ekstraklasowe, czy pierwszoligowe, są dosyć wyśrubowane. Ja też miałem rozmowę z prezesem stadionu. Będziemy się na pewno niebawem spotykać, będziemy rozmawiać o przyszłości, bo to jest na pewno jedna z tych kwestii, które musimy ustalić. Musimy mieć scenariusz A i scenariusz B i za jakiś czas na pewno one będą. W tej kwestii akurat mamy jeszcze troszeczkę czasu. Natomiast gdybym miał teraz mówić: stadion jest elementarną częścią Śląska i odwrotnie, Śląsk jest elementarną częścią stadionu. Nie do końca sobie wyobrażam, jak moglibyśmy funkcjonować nie razem, tylko osobno.

I na koniec prywatne pytanie do prezesa Michała Mazura, który poza obowiązkami zawodowymi dał się poznać jako pasjonat długich górskich wędrówek. Czy teraz, po objęciu funkcji prezesa Śląska Wrocław, tych wędrówek będzie mniej, bo i mniej będzie czasu? Czy też wręcz przeciwnie: będzie więcej, bo trzeba będzie w górskiej ciszy, spokoju i scenerii ukołatać te roztrzęsione nerwy? Bądźmy szczerzy, to stresująca praca. Bardzo.

Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. Nie spodziewałem się, że będziemy o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że czasu wystarczy, choć akurat od paru tygodni zmagam się z kontuzją łydki, więc siłą rzeczy w najbliższym czasie nie będę mógł nigdzie wyskoczyć. Ani na dłużej ani na krócej.

Zdrowia życzymy.

Bardzo dziękuję. Przyda się. Fizycznego i psychicznego na pewno. Rzeczywiście, uwielbiam górskie wędrówki. Zafiksowałem się parę lat temu na marszach długodystansowych, na tak zwanym też speed hikingu. Mam parę osiągnięć nawet na koncie i rzeczywiście traktuję to również jako formę resetu, odcięcia się od problemów dnia codziennego, bycia samym ze sobą, z własnymi myślami, poukładania sobie w głowie paru spraw. Bardzo mi brakuje, że od pewnego czasu nie mogę tego robić i mam nadzieję, że szybko wrócę, ale oczywiście tu mogę wszystkich zapewnić naszych słuchaczy, kibiców, ciebie również, że absolutnym priorytetem był, jest i będzie dla mnie Śląsk Wrocław.

Sukcesów w zarządzaniu wrocławskim klubem oraz jak najwięcej radości i relaksu na górskich szlakach życzę w takim razie.

Bardzo dziękuję.

To był pierwszy oficjalny wywiad po wyborze na stanowisko prezesa piłkarskiego Śląska Wrocław. Gościem Popołudnia Kibica był Michał Mazur. Wielkie dzięki za rozmowę i za to spotkanie.

Dziękuję raz jeszcze.

POSŁUCHAJ ROZMOWY:

00:00
00:00

ZOBACZ TEŻ: Oficjalnie: Michał Mazur prezesem Śląska Wrocław


Komentarze (4)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Likwidator2025-02-25 00:45:07 z adresu IP: (194.181.xxx.xxx)
Sprzedac klub za 1zl, piłkarze do domów, stadion na pilczycach zmieć na autogiełda jak w Lubinie, Oporowska i resztę budynków przerobić bazar i przenieść tam swiebodzki. I tyle problem rozwiązany
~Jogi2025-02-24 17:46:54 z adresu IP: (45.11.xxx.xxx)
Powodzenia Misiek
~Ile milionów jeszcze?2025-02-24 12:15:25 z adresu IP: (46.171.xxx.xxx)
Ten klub przepali jeszcze bezsensownie wiele milionów z kieszeni podatników, a czy będzie nim zarządzął Michał Mazur czy Zenek Martyniuk - mało istotne z punktu widzenia zwykłych wrocławian. Za ten podwórkowy poziom gry oczywiście nikt nie odpowie, prawda? Fajnie tak żyć za publiczne pieniądze bez jakiejkolwiek odpowiedzialności...
~Adam2025-02-24 11:10:21 z adresu IP: (188.33.xxx.xxx)
Panie Prezesie, w imieniu kibiców życzymy : utrzymania Zespołu Sląska w extraklasie, przygotowania do szybkiej prywatyzacji Klubu, przejęcia Stadionu Miejskiego w zarządzanie, transparentnej gospodarki finansowej, budowy Akademii Piłkarskiej oraz przegonienia ze strefy Super VIP wszystkich darmozjadów, którzy bankietują za nasze i publiczne pieniądze.