Miesiącami mieli znęcać się nad Piotrusiem i Filipkiem, aż doszło do tragedii. Rodzice z Przemkowa staną przed sądem

Ewa Gazda | Utworzono: 2025-02-18 14:16 | Zmodyfikowano: 2025-02-18 14:31
Miesiącami mieli znęcać się nad Piotrusiem i Filipkiem, aż doszło do tragedii. Rodzice z Przemkowa staną przed sądem - Rodzice Piotrusia i Filipa staną przed sądem, fot. RW
Rodzice Piotrusia i Filipa staną przed sądem, fot. RW

Szczegóły sprawy ujawnione przez prokuraturę są pełne okrucieństwa. Do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło pod koniec lutego 2024 roku. Piotruś trafił do szpitala w Głogowie z podejrzeniem zachłyśnięcia mlekiem. Lekarze jednak nie zaobserwowali niepokojących objawów i chłopczyk został wypisany do domu. Z relacji prokuratury wynika, że po powrocie do domu dziecko nadal płakało i to wtedy jego ojciec Marcin G. miał uderzyć Piotrusia tak mocno w głowę, że doszło do złamania obu kości ciemieniowych czaszki, czego efektem było zatrzymanie oddechu i krążenia. Do dziecka ponownie wezwano pogotowie, a ojciec przekazał medykom, że dziecko nie mogło złapać oddechu po podaniu kaszki.

"Po przeprowadzeniu badań stwierdzono u chłopca przebyty uraz czaszkowo-mózgowy oraz zmiany niedokrwienne i niedotlenieniowe mózgu. Kolejne badania ujawniły, oprócz złamania kości ciemieniowych, obrzęk mózgu, który zazwyczaj powstaje po ciężkim urazie głowy" - czytamy w komunikacie prokuratury.

Odkryte urazy zaniepokoiły lekarzy, którzy o swoich podejrzeniach poinformowali policję. Rodziców zatrzymano. Postawiono im zarzuty i tymczasowo aresztowano. W toku śledztwa i po przeprowadzonych konsultacjach ujawniono, że również starsze dziecko Marcina G. i Moniki M. w przeszłości doznawało poważnych urazów.

Koszmar chłopców trwał miesiącami

Jak informuje Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy, wówczas rodzice usłyszeli zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się w okresie od 25.09.2022 r. do 04.03.2024 r. nad małoletnimi synami, nieporadnymi z uwagi na wiek poprzez m.in. krzyczenie, popychanie, uderzanie dłonią i pięścią po głowie i plecach, kopanie w tułów, a także rzucanie o łóżko, jak też wielokrotne pozostawianie dzieci bez opieki. Ponadto w stosunku do młodszego syna rodzicom zarzucono także spowodowanie u chłopca złamanie żebra i kości czaszki, a także spowodowanie licznych zmian niedokrwiennych w mózgu, powstałych na skutek wcześniejszych uderzeń w głowę, co stanowiło chorobę realnie zagrażającą życiu.

- Uzyskane opinie medyczne dotyczące obu chłopców wykazały, że obaj pokrzywdzeni byli bici i popychani, rzucano nimi o różne przedmioty i upuszczano na twarde powierzchnie. To w wyniku takich zachowań, zwłaszcza ojca i braku reakcji ze strony matki, która godziła się przez to na krzywdzenie dzieci, doszło u pokrzywdzonych do doznania licznych obrażeń czaszkowo-mózgowych. Lekarze nie mieli wątpliwości, że obrażenia te powstały w mechanizmie czynnym, a zatem zadawano je celowo. Dzieci nie mogły ich doznać przypadkowo, jak to sugerowali rodzice - wyjaśnia Łukasiewicz.

Chłopcy po zatrzymaniu rodziców trafili do pieczy zastępczej. Niestety, Piotruś zmarł 20 maja 2024 roku. Opinie biegłych potwierdziły z kolei, że starszy Filip w wyniku obrażeń, jakich doznawał na przestrzeni miesięcy znęcania, zapadł na ciężką, długotrwałą chorobę. "Rozwój półtorarocznego dziecka zatrzymał się na poziomie dziecka sześciomiesięcznego" - podaje prokuratura.

- Konsekwencją tych ustaleń była zmiana zarzutów dla obojga podejrzanych rodziców - wyjaśnia Liliana Łukasiewicz. Marcin G. został oskarżony o długotrwałe znęcanie nad Filipem i doprowadzenie do powstania choroby zagrażającej życiu, a także o znęcanie, które doprowadziło do śmierci Piotrusia, a zatem o zabójstwo popełnione w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Mężczyźnie grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Czytaj także: Odkręcił gaz, wezwał pomoc a później... zaatakował policjantów siekierą! 63-latkowi grozi do 10 lat więzienia

Matka współwinna śmierci Piotrusia?

Matka chłopców, Monika M., została oskarżona o znęcanie, które polegało nie tylko na fizycznej przemocy, ale również na pozostawianiu dzieci bez opieki. Prokuratura oskarżyła ją również o udzielenie ojcu dzieci, poprzez zaniechanie, pomocy w znęcaniu się nad nimi. Kobieta zatajała również przed przedstawicielami służby zdrowia i policji faktyczne przyczyny stanu zdrowia dziecka. Biegli wykazali, że oskarżona czynów tych dopuściła się mając w stopniu znacznym ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i kierowania postępowaniem, a zatem w stanie ograniczonej poczytalności. Zarzuty, jakie usłyszała, zagrożone są karą od 15 lat do dożywotniego pozbawienia wolności.

- Prokurator ocenił, ze Monika M. miała możliwość opuszczenia konkubenta i powrotu do domu w każdym czasie. Dysponowała telefonem, własnym źródłem dochodów. Samodzielnie opiekowała się dziećmi nawet podczas czasowych nieobecności partnera. Miała możliwość skorzystania ze wsparcia Policji, pomocy społecznej, a także środowiska lokalnego – czego nie uczyniła - podkreśla Liliana Łukasiewicz.

Sprawa rodziców z Przemkowa toczyć się będzie w Sądzie Okręgowym w Legnicy.

Sprawdź: Legnica: Prowadziła samochód pod wpływem narkotyków. Jechały z nią dzieci!

 


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.