Sąsiedzka awantura zakończyła się tragedią. Uderzał ciałem Romana J. o znaki drogowe i ciągnął po chodniku
Piotr J. pobił sąsiada Romana J., który po kłótni na klatce schodowej, wybił szybę w oknie pokoju, w którym spała pasierbica oskarżonego. Dziewczynka została skaleczona przez kawałek szkła. Wtedy mężczyzna zaatakował ofiarę. Odczytując akt oskarżenia Dorota Lesińska, szczegółowo opisała atak:
- Wielokrotnie zadawał mu uderzenia pięścią i otwartą dłonią po całym ciele i głowie. Przewrócił poszkodowanego na jezdnię, i ciągnął bezwładnego poszkodowanego za nogę po chodniku. Uderzał pokrzywdzonym o metalowe znaki drogowe. Uderzał głową poszkodowanego w krawężnik. Wielokrotnie kopał go w tym kopał go w klatkę piersiową.
POLECAMY: Kostka czy asfalt? Jest porozumienie w sprawie nawierzchni na ul. Powstańców Śląskich we Wrocławiu
Roman J. trafił do szpitala. Jednak obrażenia były tak poważne, że mężczyzna zmarł po dwóch dniach. Oskarżony podczas środowej rozprawy przepraszał za to, co się stało, ale tłumaczył też, że został doprowadzony przez sąsiada do ostateczności:
- Widać było przez te drzwi przechodnie, jak te odłamki rozsypują się na cały pokój. Wbiegliśmy z żoną do tego pokoju i zobaczyliśmy, że córeczka jest cała we krwi. Wybiegłem z domu, żeby zatrzymać tego, kto to zrobił. Domyśliłem się, że to był on, bo kto inny. Samego tego zdarzenia nie jestem w stanie opisać - tłumaczył oskarżony.
Piotr J. przed sądem odpowiada z wolnej stopy. Za to, co zrobił i do czego się przyznał, grozi mu nawet dożywocie za kratami.
Czytaj także: Okradli kobietę poszkodowaną w powodzi. Ojciec i syn wpadli we Wrocławiu. Chcieli uciec za granicę
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.