Pokazy fajerwerków pod aresztem mają co weekend. Mieszkańcy ul. Świebodzkiej od lat walczą z zakłócaniem ciszy
Fajerwerki dokuczają mieszkańcom od lat
Puszczanie fajerwerków czy petard pod zakładami karnymi i aresztami nie jest nowym zwyczajem. W stolicy Dolnego Śląska mieszkańcy zmagają się z tym problemem od lat. Jedna z wrocławianek mówi, że „pokazy” fajerwerków zmuszona jest oglądać odkąd zamieszkała naprzeciw aresztu, czyli od prawie 30 lat. Odbywają się one kilka razy w miesiącu, zazwyczaj w weekendy, ale to nie jest reguła. Hałas trwa kilkanaście minut, a najczęściej słychać go wieczorem.
- Było zgłoszone do władz aresztu, pisaliśmy pisma jako lokatorzy, wysyłaliśmy do prezydenta miasta, ale niestety nikt nam nie może w tej sprawie pomóc. Policja zawsze przyjeżdża, jak już jest po wszystkim - mówi jedna z mieszkanek bloków w pobliżu aresztu przy ulicy Świebodzkiej.
Przeczytaj także: Wrocław: Nieoznakowany radiowóz zderzył się z osobówką. Dwie osoby trafiły do szpitala
Nieskuteczne interwencje i mała liczba zgłoszeń
Interwencje policji i Straży Miejskiej Wrocławia nie są skuteczne, ponieważ funkcjonariusze przyjeżdżają za późno. Dlatego służby apelują, aby mieszkańcy dzwonili, gdy tylko zobaczą podejrzane osoby, które przygotowują się do puszczania fajerwerków. Ważne jest też, aby mieszkańcy zgadzali się na spisanie zeznań. Jeśli sprawcy zakłócenia ciszy nie zostaną ukarani za puszczanie fajerwerków, mogą zawsze dostać mandat za zaśmiecanie, wyjaśnia Piotr Szereda ze Straży Miejskiej Wrocławia:
- Funkcjonariusze policji czy straży miejskiej mają możliwość interweniowania, ponieważ czasami dochodzi do zanieczyszczenia. Można zastosować mandat w wysokości, dla przykładu, 500 złotych z artykułu 145 kodeksu wykroczeń, czyli właśnie za zaśmiecanie terenu.
Jak sprawę komentują przedstawiciele zakładów karnych?
- Jeśli sytuacja nie zagraża bezpośrednio jednostce penitencjarnej, nie mamy uprawnień do podjęcia działań poza jej obszarem - mówi ppor. Paweł Cyrulik z Zakładu Karnego nr 1 we Wrocławiu na ulicy Kleczkowskiej.
- W okolicy aresztu śledczego zdarzają się sporadyczne sytuacje puszczania fajerwerków lub petard przez nieznane nam osoby. Jeśli taka sytuacja wystąpi, administracja jednostki niezwłocznie informuje o tym fakcie policję, która podejmuje stosowne działania - komentuje ppor. Ewa Szeliga z Aresztu Śledczego we Wrocławiu na ulicy Świebodzkiej 1.
W postępowaniu mandatowym za każde z wykroczeń - za zaśmiecanie i za zakłócanie spokoju - grozi taka sama kara: 500 złotych. Przed sądem za te same przewinienia grzywna wynosi już do 5 tysięcy złotych.
Może bezskuteczność interwencji policji i straży miejskiej sprawia, że choć problem z fajerwerkami wciąż jest aktualny, to mieszkańcy nie dzwonią do służb. Zgodnie ze statystykami policyjnymi w mijającym roku takich zgłoszeń było 23, w tym jedno z aresztu. Straż Miejska Wrocławia odnotowała zaś kilkanaście zgłoszeń.
Więcej na ten temat w materiale reporterki Radia Wrocław Mirosławy Kuczkowskiej:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.