Legnica: Trwa proces w sprawie palmiarni. Zwierzęta były trzymane w ciasnej szatni

Andrzej Andrzejewski, DP | Utworzono: 2024-12-12 18:19 | Zmodyfikowano: 2024-12-12 18:22
Legnica: Trwa proces w sprawie palmiarni. Zwierzęta były trzymane w ciasnej szatni - Przed Sądem Rejonowym w Legnicy trwa proces dotyczący zaniedbań w palmiarni. Zdjęcie ilustracyjne.
Przed Sądem Rejonowym w Legnicy trwa proces dotyczący zaniedbań w palmiarni. Zdjęcie ilustracyjne.

Część zwierząt nie przeżyła w nowym miejscu

- Zarzuty postawione w tym procesie są mocno przesadzone - twierdzi Bogusław Graboń, były prezes Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. To za jego rządów na czas remontu tamtejszej palmiarni kilkadziesiąt papug, małpek i żółwi trafiło do ciasnej szatni dla pracowników. Część zwierzaków nie przeżyła w nowym miejscu. Dlatego na ławie oskarżonych zasiadają weterynarz, była ogrodnik miejska i dwie byłe pracownice. Przed Sądem Rejonowym w Legnicy Bogusław Graboń zeznaje jako świadek:

- Niezależnie od tych warunków, które panowały, w trakcie dwóch i pół roku, nawet trzech, padło osiem sztuk, którymi spółka miała obowiązek się opiekować. Pozostałych 13 zwierząt... one były przyjęte do tego miejsca z dobrego serca, żeby się nimi zajmować.

Taka wypowiedź wzbudziła ostrą reakcję wśród jednej z oskarżonych. Kobieta podkreśliła, że wszystkie zwierzęta - bez względu na status prawny czy pochodzenie - były traktowane tak samo.

Przeczytaj także: W Jeleniej Górze sterylizację zwierząt finansuje miasto. Radna twierdzi, że zabiegów jest zbyt mało

Czy prezes Graboń wiedział o całej sprawie?

Podczas dzisiejszej odsłony procesu Bogusław Graboń kilkukrotnie podkreślił, że nie miał pojęcia o całej sprawie. Z takim zarzutem nie zgodziła się jedna z oskarżonych byłych pracownic LPGK:

- Z całą odpowiedzialnością stwierdzam: o wszystkim pan prezes był przeze mnie informowany na bieżąco. Odbywało się to w drodze korespondencji mailowej i są na to dowody w postaci tejże korespondencji. Dowody zgromadzone w aktach sprawy nie wyczerpują całości.

Oskarżona zwróciła uwagę, że maile nie znalazły się w materiale procesowym. Nie jest to jedyny taki głos. Oskarżona była ogrodnik miejska od początku procesu twierdzi, że tak często żądała od prezesa Grabonia przestrzegania warunków umowy z miastem, aż szefowa zabroniła jej przesyłania jakichkolwiek maili do Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej.

Oskarżeni zapowiadają, że materiały dowodowe, które zamierzają przedstawić, rzucą na sprawę zupełnie nowe światło.

Więcej o tej sprawie: Szokujące kulisy pracy legnickiej palmiarni


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.